Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
Autor Wiadomość
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:31, 12 Wrz 2016    Temat postu:
 
<center>

</center>

Mimo, że to nie był pierwszy raz, odchodziłam od zmysłów, widząc śpiącego Falerela. Znowu się nie budził, a dni mijały. Każdego ranka i każdego wieczoru sprawdzałam czy oddychał i chociaż wiedziałam, że jako bóg tego nie potrzebował, kiedy tylko jego klatka przestawała się poruszać, siadałam przy nim i niemal błagałam go o to, żeby nie umierał. W każdej sekundzie odchodziłam od zmysłów i nawet te cudowne wydarzenia, które miały miejsce wieczorami, nie potrafiły odciągnąć moich myśli od boga. Nie wiedziałam czy on był nieprzytomny, czy może po prostu spał, ale czułam się tak, jakbym miała go stracić. Dlaczego ta podróż nie mogła być o wiele bardziej przyjemna? Dlaczego przy każdym kroku działo się coś, co mogło mi go odebrać? Nie zniosłabym tego.
Poranek nadszedł dosyć szybko. Słońce wpadło przez niezasłonięte okiennice, jednak w pierwszej chwili po prostu schowałam głowę pod poduszkę, żeby uniknąć jego promieni. Chciałam jeszcze zasnąć, ale moje łóżko uginała się o wiele bardziej niż pod samym moim ciężarem. Powoli wsunęłam rękę pod drugą poduszkę, która leżała na moim posłaniu, po czym błyskawicznym ruchem usiadłam przodem do intruza i przystawiłam mu ostrze do gardła. Stal błysnęła srebrzystym blaskiem i od razu podświetliła złociste tęczówki elfa z sąsiedniego łóżka, w które wpatrzyłam się jak w obrazek. Następnie swobodnie opuściłam broń, chowając ją z powrotem pod pościel i spojrzałam na mężczyznę. Nie mówiłam nic, bo w moim wnętrzu rozgorzała się intensywna walka. Z jednej strony chciałam na niego nawrzeszczeć, że tyle czasu leniuchował. Z drugiej chciałam się rzucić w jego ramiona i przytulić. Z trzeciej wiedziałam, że żadna z tych opcji nie była stosowna. Decyzja jednak została podjęta przez zwykły odruch. W ogóle nie kontrolowałam swojego ciała, kiedy skoczyło na boga. Nawet pomimo tego, że nie powinnam, przytuliłam go, czując naprawdę wielką ulgę.
- Jeszcze raz tak mnie nastraszysz a osobiście cię zamorduję – zagroziłam mu, jednak naprawdę mocno cieszyłam się z tego, że się w końcu obudził i żył. Pomimo tego, co pomiędzy nami zaszło. Pomimo tego, że byłam zwykłym elfem, a on bogiem. Pomimo różnic, jakie nas dzieliły. I tak zależało mi na nim bardziej niż na kimkolwiek innym. Od czasu mojej matki, nie spotkałam takiej osoby. Nikt nie załatał dziury, która powstała po jej śmierci. Nikt do czasu, aż nie spotkałam Falerela. Nie mogłam stracić kolejnej tak ważnej dla mnie osoby.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:13, 28 Wrz 2016    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Tak bardzo skupiłem się na swych nie do końca stosownych fantazjach, że nie zauważyłem nawet, iż przedobrzyłem i się zasiedziałem. Ani tego, że elfka zdążyła się obudzić. Otrzeźwił mnie dopiero błysk ostrej i zdolnej przeciąć mą krtań stali, która niebezpiecznie zbliżyła się do mego gardła. Wówczas też doszedłem do wniosku, że Shaya zareagowała adekwatnie do sytuacji. Postanowiła bronić swego życia – a może też i swej cnoty – przed każdym kto na nie dybał, a także jasno dała mi do zrozumienia, iż nie powinienem sobie na aż tyle pozwalać. Jeśli chciałem przy niej siedzieć to powinienem szybko odsuwać się, tak by elfka nie miała o tym pojęcia. W końcu to, że przestaliśmy być ze sobą blisko było moją winą i miała prawo mieć o to do mnie pretensje.
A przynajmniej tam myślałem, woląc nie ruszać się nawet o milimetr w obawie o czekające mnie przez to kolejne spędzone w leczniczym śnie dni, dopóki niespodziewanie Allis nie rzuciła mi się na szyję. I nie przytuliła mnie tak jakbym właśnie, samym faktem, iż siedzę obok niej cały i w miarę zdrowy, spełnił jej najskrytsze marzenia.
Ta reakcja mnie tak zaskoczyła, że byłem zupełnie jak skamieniały, dopóki Shaya nie wypowiedziała swojej groźby. Niezwykle zabawnej, biorąc pod uwagę do kogo była ona skierowana i jakim tonem, a przede wszystkim to czego dotyczyła. W końcu wcale nie miałem zamiaru straszyć elfki, a już tym bardziej nie w ten sposób. I nim zdążyłem choć pomyśleć, a tym bardziej się przed tym powstrzymać, po raz kolejny tego dnia zareagowałem zupełnie instynktownie tym razem wybuchając głośnym śmiechem i z czułością przyciągając Shayę bliżej, by móc zamknąć ją w pewnym uścisku.
-
Suledin wcale nie planowałem cię straszyć. Prawdę powiedziawszy nie sądziłem nawet, że minęło więcej niż pół doby, dopóki nie zauważyłem, że urosły mi włosy – wyjaśniłem przy okazji zastanawiając się w myślach jak wiele dni minęło od momentu, gdy dotarliśmy do tej wioski Allis. Jak wiele godzin znów niczym piasek przesypało się między mymi palcami w czasie gdy me ciało smacznie i spokojnie spało. I obawiając się też, że następnym razem gdy znów zapadnę w ten lecznicy sen, obudzę się dopiero po paru wiekach. A świat ponownie wywróci mi się do góry nogami, zupełnie tak jak za czasów zdrady mego kuzyna. I co najgorsze kolejny raz stracę tę, która była dla mnie spośród wszystkich elfów najważniejsza. Nie mogłem do tego dopuścić. Tak samo jak również nie mogłem znów pozwolić Shayi tak łatwo się ode mnie oddalić. Nie dopóki nie zyskam pewności, że będzie bezpieczna i nic, żadna śmiertelna czy boska, niezrównana siła, nie zagrozi jej szczęściu i życiu.
-
Przepraszam, że cię tak nastraszyłem, obiecuję postarać się więcej tego nie robić – wyszeptałem elfce do ucha, po czym uznając, że swym wskoczeniem w moje ramiona Shaya wreszcie choć na trochę pozwoliła mi być ze sobą blisko, jeszcze bardziej ją do siebie przyciągnąłem. A potem niewiele myśląc i nie pozwalając by elfka choć spróbowała mi się wyrwać, położyłem się na plecach, ciągnąc ją ze sobą. Dzięki temu już po chwili skończyła przynajmniej częściowo, jeśli i nie zupełnie wbrew swej woli wtulona w mój tors tak, że jej lewe szpiczaste ucho znalazło się tuż na wysokości mego serca.
-
Słyszysz jak bije? Nawet ja je mam i uwierz mi na słowo, że dopóki ono bić nie przestanie lub nasza wyprawa nie dobiegnie końca, nie uwolnisz się ode mnie – obiecałem elfce po czym wcale nie myśląc, a jedynie pozwalając by mym ciałem pokierowały emocje i ta kolejna niezwykła chwila, zacząłem przeczesywać lewą dłonią włosy Shayi, a prawą gładzić ją po plecach. Zupełnie nie przejmowałem się tym co o moim zachowaniu myśli Suledin. Potrzebowałem by choć przez chwilę właśnie w ten sposób poleżała w moich ramionach. A ponieważ ja byłem bogiem, a ona jedynie śmiertelniczką, czy tego chciała czy nie musiała spełniać moje potrzeby i pragnienia. Przynajmniej te, które nie wymagały od niej by oddała mi o wiele więcej niż mogła i niż na to zasługiwałem.
-
Chciałbym z tobą porozmawiać. Dowiedzieć się więcej o tobie i odpowiedzieć na każde zadane przez ciebie pytanie. Nawet te naprawdę krępujące i niestosowne. Proszę – rzekłem mając nadzieję, że Shaya nie odtrąci mojej prośby i nie wyrwie się z mego uścisku. Taka rozmowa była nam naprawdę potrzebna jeśli dalej mieliśmy ze sobą podróżować, gdyż nie wiedzieliśmy o sobie praktycznie nic. A biorąc pod uwagę to jak nas do siebie ciągnęło - zapewne choć częściowo przez me czyny i fragment mej duszy tkwiący w ciele elfki - naprawdę potrzebowaliśmy tej wiedzy. Po to by móc trzymać się od siebie odpowiednio daleko, lub zbliżyć do siebie jak nigdy wcześniej i nie nigdy tego nie żałować.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:07, 30 Wrz 2016    Temat postu:
 
<center>

</center>

Nie powinnam tego tak bardzo przeżywać. To nie był pierwszy raz, kiedy Falerel zasypiał na tyle czasu. Miał go całą wieczność, a ja byłam nadal tylko zwykłym elfem. Któregoś dnia będziemy musieli się rozstać, chociażby tylko dlatego, żeby nie cierpieć podczas kolejnych lat, w których mojego czasu miało stale ubywać, a jego miał pozostać nienaruszony. Oprócz oznak fizycznego upływu lat, moja dusza byłaby cały czas rozrywana na strzępy. Dlaczego nasza relacja nie mogłaby być o wiele prostsza? Bardziej… elfia?
Nie opierałam się, kiedy mężczyzna pociągnął mnie za sobą. Nawet chciałam znaleźć się jeszcze bliżej jego ciepłego i zdrowego ciała, a pozycja, w której wylądowaliśmy umożliwiła mi to. Niestety kilka sekund później poczułam uścisk w sercu, który tak wyraźnie czułam, że wydawało mi się, iż bóg także zdawał sobie sprawę z jego mocy.
„…nasza wyprawa nie dobiegnie końca…”
To było tak bolesne, ale jednocześnie tak rzeczywiste. Doskonale wiedziałam, że kiedy moc artefaktu przestanie na mnie oddziaływać i pomogę mu w tym, co on chce zrobić, będziemy musieli się rozstać. On był bogiem, a ja zwykłym śmiertelnikiem. Nie miałam wiecznego życia. Nie miałam prawa do znalezienia się w towarzystwie innych istot o tak wysokim statusie. Nie miałam prawa być obok niego. Podczas gdy on będzie pilnował, aby na świecie panował ład i porządek, do którego doprowadzi, ja będę się starzała. Z dnia na dzień będę miała coraz więcej lat. Z dnia na dzieł moja aksamitna, jędrna skóra będzie traciła na swojej wartości. Z dnia na dzień moje serce będzie biło coraz wolniej, a on się nie będzie zmieniał. A to był najmniej ważny powód, dla którego ja i on nie mogliśmy zostać ze sobą.
Zdusiłam w sobie chęć płaczu. Przełknęłam łzy, oddaliłam te myśli i spróbowałam nacieszyć się tą chwilą. Chciałam zapamiętać z niej jak najwięcej szczegółów, nawet jeśli tak naprawdę nic się nie działo pomiędzy nami. To była jednocześnie rzecz, którą pragnęłam teraz zmienić. Wiedziałam jednak, że jeśli pozwolę sobie na jeszcze większe zbliżenie, to potem będzie mi o wiele trudniej pogodzić się z naszym losem. Poza tym nie miałam pojęcia czy on czuł to samo, co ja.
- Co chcesz wiedzieć? – spytałam po chwili ciszy, ciesząc się, że zaczął ten temat. Nie miałam pojęcia czy kiedykolwiek byśmy się poznali, gdyby nie jego słowa. Myślałam o tym, ale mimo braku wiedzy na ten temat, nie mogłam wmawiać sobie, że niczego do niego nie czułam. To była tak intensywna myśl, że zabrakło mi oddechu. Nigdy nie sądziłam, że można było czuć do kogoś tak wiele, kiedy tak naprawdę się go nie znało.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:12, 02 Paź 2016    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Co chciałem wiedzieć o Shayi? To z pozoru proste, a w praktyce niezwykle trudne pytanie nie pozwoliło mi się w pełni nacieszyć z jej reakcji i odpowiedzi. Bo choć nie odsunęła się ode mnie i wyraźnie planowała podzielić się ze mną przynajmniej częścią informacji o sobie, zdecydowanie nie uczyniła tej rozmowy łatwiejszą. Jak w końcu miałem powiedzieć elfce, że chcę poznać każdy moment jej życia? Odkryć wszystkie jej tajemnice, wyłapać każde kłamstwo, dowiedzieć się czego najbardziej się boi i pragnie? O większości tych rzeczy nie mówiło się przecież nieznajomym, nawet wtedy gdy byli bogami. A przecież biorąc pod uwagę te strzępki informacji, które ja miałem o elfce, a ona o mnie, nie mogliśmy nazywać się nawet dobrymi znajomymi. W dodatku wbrew temu co miała prawo sądzić o mnie Suledin, wcale nie miałem zbyt dużych doświadczeń w kontaktach z kobietami. Miałem ogromne doświadczenia w kontakcie z jedną kobietą, której poznanie zajęło mi znacznie więcej czasu niż nasza dwójka miała na dotarcie do Studni Tysiąca Łez. A i tak czasami miałem wrażenie, że nie wiem o Vayi jeszcze wszystkiego. I z tego powodu przez dłuższą chwilę myślałem, poważnie zastanawiając się nad odpowiedzią, podczas gdy moje palce odruchowo przeniosły się z włosów elfki na jej policzek, a druga gładząca ostrożnie póki co tylko plecy Shayi dłoń, zaczęła powoli zjeżdżać coraz niżej. Na całe szczęście pozycja, w której się znajdowaliśmy utrudniała mi nieco zapędzenie się za daleko, dzięki czemu gdy powróciłem w końcu myślami do rzeczywistości, nie musiałem mieć pretensji do siebie o to, że znów pozwoliłem sobie na zbyt wiele. A zamiast tego po prostu uśmiechnąłem się przepraszająco, po czym zabrałem dłoń z pleców Shayi i płożyłem ją na posłaniu w tym samym czasie przywołując swą moc. I ku swemu zdziwieniu odkryłem, że ta napływa do mych palców nie tylko z mego wnętrza, ale i z zewnątrz. Potężna i dzika, a mimo to od tak poddała się mojej woli i pozwoliła mi otoczyć pokój zaklęciem ciszy. I choć był to tylko kolejny dowód na to jak cienki był Płaszcz w tym miejscu i jak niewiele dzieliło tu świat śmiertelników i Otchłań w tamtej chwili nie zastanawiałem się nad tym. Byłem zbyt skupiony na tworzeniu niewidzialnej bariery mającej sprawić by żadne wypowiedziane w niej słowo nie przedostało się przez ściany, podłogę czy drzwi pokoju i by ta rozmowa pozostała tylko pomiędzy Shayą i mną.
-
Wszystko. Chcę wiedzieć o tobie dosłownie wszystko – stwierdziłem gdy w końcu skończyłem korzystać z magii i z powrotem położyłem swą dłoń na plecach elfki. – A tymczasem nie potrafię sobie nawet przypomnieć czy kiedyś powiedziałaś mi ile masz lat. Chciałbym wiedzieć jak brzmiało twoje pierwsze słowo, czego się bałaś w dzieciństwie, w jaki sposób uspokajała cię matka i co śpiewała ci do snu. Chciałbym też usłyszeć jaki był najwspanialszy dzień w twoim życiu, a jaki był dla ciebie tym najgorszym. Czego teraz się obawiasz, co sprawia ci radość, a co cię złości i smuci? Z czego jesteś dumna i czego się wstydzisz? Dlaczego nigdy nie wspomniałaś o swoim ojcu i czemu wydajesz się utrzymywać dystans od wszystkich mężczyzn? Z jakiego powodu chcesz być tak silna i bierzesz na swe barki więcej niż inni? Co i komu próbujesz w ten sposób udowodnić? Co więcej chciałbym poznać nawet takie z pozoru zupełnie nieistotne informacje jak twój ulubiony kolor, miejsce, kwiat i potrawa. A przede wszystkich chciałbym byś powiedziała mi jak wyglądało twe życie nim poznałaś mnie i jak wyobrażasz sobie je, wręcz jak marzysz by wyglądało gdy już nasza wyprawa dobiegnie końca. Czego ode mnie oczekujesz i jakie są twe największe marzenia. Bo fakt, iż jestem bogiem wcale nie oznacza, że potrafię czytać w myślach lub jestem najlepszym przykładem na to jak powinien zachowywać się śmiertelnik. Nie mam też nie wiadomo jak wielkiego doświadczenia z kobietami. Możesz się śmiać, ale póki co w ten sposób co ciebie miałem szansę trzymać tylko jedną boginie i jedną śmiertelniczkę – wyjaśniłem i choć starałem się by ostatnie zdanie zabrzmiało jak żart, samo wspomnienie na głos Vayi sprawiło, że na mojej twarzy na moment zagościł smutny uśmiech. A ja raz jeszcze przypomniałem sobie dlaczego nieśmiertelność wcale nie jest tak wielkim błogosławieństwem jak się niektórym wydaje. Wręcz przeciwnie, potrafi być prawdziwym przekleństwem, bo gdy odejdą najbliżsi nadal trzeba jakoś żyć. I to nie tylko przez kilkadziesiąt lat, lecz przez całą wieczność, podczas której będzie się tracić tylko coraz to kolejne ważne osoby.
-
Jeśli chcesz mogę odpowiedzieć na te same pytania. I naprawdę śmiało możesz zapytać mnie zupełnie o wszystko – dodałem specjalnie po to by Shaya miała absolutną pewność, że nawet gdy będzie to dla mnie krępujące lub trudne, udzielę jej tak dokładnej odpowiedzi jak tylko będę w stanie.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:49, 17 Paź 2016    Temat postu:
 
<center>

</center>

Wiedziałam, że ostatnim razem taka bliskość sprawiła, że nie tylko mogłam go zabić, ale także stracić swój charakter. Odrzucenie przez niego było tak bolesne, że nie byłam pewna jak sobie z nim poradzić, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie doświadczyłam czego takiego. Jednak nie mogłam się od niego odsunąć, nawet nie chciałam próbować. Bliskość jego ciała, ciepło dotyku jego dłoni i oddech, który dawał mi znać, że żył. To wszystko sprawiało, że nie chciałam się od niego oddalać. Te kilka dni, w których on spał, a ja znowu chodziłam cały czas nastroszona, były katorgą. Nie znosiłam kiedy tak usypiał, bo nie wiedziałam co się z nim działo przez ten czas. Równie dobrze mógł się w końcu nie obudzić.
Natłok pytań, które zadał skutecznie poplątał mi myśli. Nie wiedziałam, od której odpowiedzi zacząć, bo nie miałam pojęcia o czym najbardziej chciał się dowiedzieć. Milczałam więc przez chwilę, wsłuchując się w rytm jego serca i kombinując. Czy było coś, co jeszcze chciałam zachować dla samej siebie? Czy chciałam coś przemilczeć? Nie miałam pojęcia…
- Moja matka nie miała męża – zaczęłam w końcu od samego początku. W tej chwili to było najlepsze rozwiązanie. – Jednym z jej hobby było zbieranie ziół, nawet jeśli rosły one na terenach ludzi. Któregoś dnia, w pobliżu terenu, na którym zazwyczaj znajdowała najwięcej roślin, spotkała wędrującego elfa. Nie miał domu, nie należał do żadnej wioski i z wielką chęcią przyjął ofertę mojej matki, kiedy zaproponowała mu, żeby dołączył do naszej. Zamieszkał u niej i po jakimś czasie moja matka odkryła, że jest brzemienna. Kiedy mężczyzna się o tym dowiedział, uciekł. Moja matka ciężko to przeżyła, ale poradziła sobie. Ja jej wystarczałam, nie związała się potem już z nikim. Bała się, że znowu ktoś ją tak zrani, a ja od małego chciałam jej tego bólu oszczędzić. Nie zachowywałam się jak inne dziewczynki. Od początku ciągnęło mnie do zajęć, którymi głównie zajmowali się mężczyźni, jednak oni tego nie akceptowali. Nie tolerowali mnie, ani mi nie pomagali. Wytykali mnie palcami i wymyślali niezliczone przezwiska, które bardziej bolały moją matkę niż mnie. Ja nigdy nie potrzebowałam aprobaty innych osób, byłam samowystarczalna. Jedyną osobą, której zdanie się dla mnie liczyło była moja matka. Starałam się być dla niej oparciem, mimo że ona tego nie potrzebowała i nie chciała. Obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę sobie na to, żeby moje właściwe i odpowiednie życie zależało od mężczyzny, z którym się zwiążę, o ile kiedykolwiek do tego dojdzie – wyjaśniłam spokojnie, prostując się do siadu i zsuwając z Falerela. Odpowiedź na to pytanie dała mi dużo do myślenia. Obiecałam sobie tyle rzeczy, które przy tym bogu schodziły na dalszy plan, a nie powinny. No bo jak to mogło się skończyć? On pójdzie z innymi bóstwami, kiedy już ich znajdzie, a ja wrócę do swojej wioski. Więcej nie będziemy utrzymywali kontaktu, a jeśli pozwolę sobie na takie przywiązanie do niego, na jakie się na razie zanosi, to nigdy nie będę w stanie funkcjonować normalnie. A już widziałam, że w moim sercu robiło się niebezpiecznie. Wystarczyło, że wspomniał, iż oprócz mnie trzymał w taki sposób dwie inne kobiety i nawet, jeśli to miało miejsce dziesiątki czy setki lat temu, to byłam wściekła. Denerwowała mnie myśl o tym, że ktoś inny mógł się znaleźć tak blisko niego. Byłam zazdrosna o to, że przede mną były jakieś kobiety, a przecież biorąc pod uwagę to, że był bogiem, to i tak nie było wiele. – Mam 26 lat. Śpiewała mi tradycyjne, staroelfickie pieśni i czasami ze mną tańczyła. Chociaż w zasadzie to mnie do tego zmuszała, bo o ile poruszanie się w rytm szczęku stali miecza czy wystrzałów z łuku wychodziło mi znakomicie, o tyle zwykły taniec był dla mnie zbyt trudnym zadaniem. Do tej pory nie jestem w stanie opanować go tak, jak powinna umieć kobieta w moim wieku i na wydaniu. Daleko mi do tej gracji. Od jak dawna żyjesz i dlaczego tylko dwie kobiety trzymałeś w taki sposób? Czy jako bóstwo nie powinieneś być otoczony kobietami? – dodałam mimowolnie się uśmiechając i zajmując miejsce na łóżku. Nie kładłam się, ale usiadłam na tym samym, na którym leżał elf.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Pon 18:54, 17 Paź 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:34, 18 Paź 2016    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
W spokoju wysłuchiwałem słów Shayi i z każdym kolejnym zdaniem czułem się coraz gorzej. Zacząłem nawet żałować, iż spytałem o matkę, ojca i przeszłość Shayi, gdyż odpowiedź na te pytania wymagała od elfki powrotu do wyraźnie smutnych wspomnień. A gdy w końcu moja towarzyszka doszła do tego ile musiała poświęcić by być tym kim się stała i jak została skrzywdzona przez mężczyzn miałem ochotę znaleźć winnych ich zniszczyć. Wszystkich, bez wyjątków i włącznie z sobą, gdyż wystarczyło bym przypomniał sobie co Shaya chciała mi ofiarować i co odrzuciłem bym poczuł ogromna ochotę odlezienia Taratha i poproszenia go o to by odrąbał mi ten durny łeb, bym przez swą głupotę nie mógł już nikogo tak dotkliwie zranić.
I choć odsunięcie się ode mnie Shayi sprawiło mi ogromny ból, gdyż pokazało mi, iż bezpowrotnie straciłem coś niezwykłego, nie zatrzymałem jej. W początkowym odruchu, nad którym nie panowałem wyciągnąłem tylko w jej stronę rękę, lecz powstrzymałem się nim moja dłoń dotknęła jej skóry. Zmusiłem się do złapania w pięć powietrza i cofnięcia ręki z zupełnie obojętnym wyrazem twarzy, jednak w moich oczach na pewno było widać choć cień tego żalu i smutku, który czułem. Nawet jeśli doskonale wiedziałem, że Suledin zdecydowanie podejmuje słuszną decyzję, gdyż zwyczajnie na nią nie zasługiwałem.
Leżąc w zupełnym bezruchu, za bardzo bojąc się tego co mogę zrobić chcąc odzyskać co utraciłem i tym samym jeszcze bardziej skrzywdzić elfkę, słuchałem jej opowieści do końca, a kiedy zdała mi pytania, tylko wlepiłem wzrok w sufit i zacząłem liczyć. Nie było to proste zadanie, gdyż już dawno przestałem na upływ czasu zwracać jakąś szczególną uwagę, jednak nie chciałem udzielić Shayi błędnej odpowiedzi. Zasługiwała na prawdę, nawet jeśli moja odpowiedź miałaby ją przerazić. Tym bardziej, że zrobiłem wcześniej już wszystko co tylko mogłem by ją odtrącić i stracić, więc mój wiek nie mógł już nic pogorszyć.
-
Gdzieś pomiędzy dwunastoma, a trzynastoma wiekami, jednak nie mam pewności czy nie pomyliłem się w jedną lub drugą stronę o stulecie. Już dano przestałem liczyć, nie miałem po co i dla kogo. Zresztą gdy tylko moje ciało jest zbyt wyczerpane zapadam w regeneracyjny sen, co zresztą miałaś szansę już zobaczyć. I wówczas czas dosłownie przesypuje mi się przez palce. Mogę tak przesypiać nawet całe stulecia i o tym nie wiedzieć. Po tym jak Tarath dźgnął mnie byłem nieprzytomny przez ponad dwieście lat – wyjaśniłem i przykryłem lewą ręką oczy by nie patrzeć na Allis. Odpowiedź na jej drugie pytanie była o wiele trudniejsza, dotyczyła w końcu moich uczuć i pozostawionych w mym sercu na całe życie ran. Tych świeżych i tych już zabliźnionych. Przede wszystkim jednak osoby, którą kochałem i po której nosiłem żałobę przez ponad sześćset lat.
-
A powinienem być otoczony kobietami? Nie wiem co z historii o nas pozostało w waszych przekazach, ale tylko nieliczni bogowie tworzyli sobie haremy śmiertelniczek. Większość z nas była monogamistami. Elfy były naszym ukochanym ludem i nie chcieliśmy ich krzywdzić w żaden sposób. Zresztą wcale tak bardzo się od was nie różnimy. Nam też nie jest żal czegoś czego smaku nigdy nie poznaliśmy. Nie możemy pragnąć czegoś o czego istnieniu się nie wiemy. Jestem najmłodszym z bogów, przedstawianym na obrazach w kapturze, gdyż dusze zmarłych nie powinny pragnąć tego kto je prowadzi ku Otchłani. W świecie śmiertelników miałem tylko jedną świątynię, która teraz jest opanowana przez pająki. Mówiłem ci już też, że nie byłem wcale najbardziej potrzebnym z bogów. Czasem podróżowałem szukając zagubionych elfów i odprowadzając je do ich domów. Szukałem też dusz tych, których wzywała Otchłań, a nie było ich wielu, gdyż kiedyś też byliście nieśmiertelni – zacząłem wyjaśniać i choć wiedziałem, że Shaya czeka na konkretna odpowiedź chciałem by zrozumiała całą sytuację nim ją pozna, gdyż tylko w ten sposób miała choć niewielką szansę zrozumieć. - Jeszcze wiele lat przed moimi narodzinami - choć być może lepiej byłoby powiedzieć przed moim powstaniem, gdyż bogowie nie mają rodziców – Eya stworzyła w Otchłani specjalne drzewa żywiące się energią naszego domu, których owoce dawały śmiertelnikom nieśmiertelność. Była to bogini niezwykle piękna, mądra i dobra i ten świt wiele by zyskał gdyby to ona, a nie ja była jedynym z bogów poza Tarathem, który nie został zamknięty gdzieś w Krainie Cieni. Eya była moją przyjaciółką i opiekunką. Uczyła mnie wszystkiego co wiedziała o naszym i waszym świecie. Była też pierwszą kobieta, której zapragnąłem i którą sadziłem, że pokochałem. I chociaż łącząca nas więź była szczególna nie była ona miłością o czym przekonaliśmy się nim było za późno. Będąc ze mną Eya zrozumiała, że kocha jednego ze śmiertelników i została z nim aż do końca. Gdyby nie zdrada Taratha z pewnością byłaby z nim nadal. A ja choć odrzucenie bolało, zachowałem przyjaciółkę. Nie chciałem jednak pp tym szukać sobie żadnej innej kobiety. Wierzyłem, że nikt nie zastąpi mi Eyi. Później moja kapłanka odeszła ode mnie do Kealyna, którego kochała ze wzajemnością. A ja byłem i byciem niepotrzebnym elfom tym tak frustrowany, że kolejną swą kapłankę postanowiłem zawstydzić. Powitałem ją w swej świątyni w Otchłani, mym domu, z którego pozostała jedynie ruina, siedząc na swym złotym tronie zupełnie nago, jedynie z kawałkiem jedwabnej tkaniny przerzuconym przez podłokietniki na wysokości moich bioder. I zdecydowanie tym kto był zawstydzony nie była Vaya. - Przerwałem swą opowieść czując, że w moim gardle na dźwięk jej imienia pojawiła się gula, którą z trudem przełknąłem. Opowiadanie o Vayi było naprawdę bolesne, jednak obiecałem Shayi, że nawet mimo bólu odpowiem i nie mogłem tylko na tym poprzestać. Z tego też powodu zmusiłem się do wzięcia kilku głębokich oddechów i uspokojenia się na tyle by móc kontynuować.
-
Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem. Choć była tylko śmiertelniczką, dla mnie była dosłownie wszystkim. Powodem by wstawać rano, całym moim światem. A gdy kogoś naprawdę kochasz reszta nie ma dla ciebie znaczenia. Nie potrzebowałem żadnej innej kobiety, Vaya wystarczała mi w zupełności. I pozwoliłem by zginęła. Podczas gdy ja spałem ona walczyła w obronie jednego z z boskich artefaktów i została zabita. A ja po obudzeniu się mogłem tylko przenieść jej duszę do pełnej demonów Otchłani. Zawiodłem ją. Przez jeden głupi błąd straciłem wszystko na czym mi zależało i wszystkich, których kochałem. Nie mając już nic do stracenia poświęciłem się bezsensownym próbom znalezienia sposobu na pokonanie Taratha. Od tamtej pory nikt nie mógł zrobić na mnie wrażenia, nikogo nie pragnąłem i nikogo nie chciałem pokochać, dopóki nie spotkałem ciebie. A mimo to gdy zrozumiałem, że jesteś dla mnie niezwykle ważna i chcę cię chronić, to cię jedynie skrzywdziłem – stwierdziłem po czym nie potrafiąc znieść dłużej bliskości Shayi nie robiąc przy tym jakiejś jej lub sobie krzywdy, po prostu wstałem i podszedłem do okna. Patrząc w nie widziałem każdy z minionych w mym życiu wieków i każdy z popełnionych przez siebie błędów, którego nie mogłem sobie wybaczyć.
-
Nie proszę byś mi wybaczyła, gdyż na to nie zasługuję. Chcę za to byś wiedziała, że nie powinnaś przejmować się tańcem. Z pewnością spotkasz w przyszłości kogoś, dla kogo twoje serce i ciało same będą chciały tańczyć. A wtedy swą gracją pobijesz każdą znaną sobie elfkę. Zresztą nawet nie wszystkie boginie opanowały poruszanie się w rytm muzyki lutni, fletni, harf i bębnów. Eya też nie potrafiła tańczyć – dodałem zamykając oczy i uśmiechając się smutno do wspomnień mej przyjaciółki.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:47, 29 Paź 2016    Temat postu:
 
<center>

</center>

Pożałowałam swojego pytania szybciej niż zdążyłam przemyśleć, co mi daje taka wiedza. Miałam okazję oglądać ten regeneracyjny sen i świadomość tego, że mógł on trwać wieku, sprawiła że jeszcze bardziej boleśnie zdałam sobie sprawę z naszej sytuacji, a raczej z mojej. On będzie żył wiecznie, znajdzie sobie kolejne kobiety i zapomni o mnie. Wyleczy się z tego, co się pomiędzy nami dzieje, bo będzie miał na to całe tysiąclecia, a ja? Jeśli go stracę, nigdy nie będę w stanie tego odchorować. Nie będę miała na to tyle czasu, co on i nawet nie będę chciała. Umrę z myślą o tym, że i tak czy siak „to coś” nie miałoby szans na przetrwanie. On był bogiem, który miał żyć wiecznie, a ja zwykłym elfem. On nie będzie się starzeć, a ja z każdym dniem będę wyglądało co raz gorzej. Moje życie i moja młodość przeminą, a jego będą utrzymywać się jeszcze długo.
Chociaż wcześniej to ja domagałam się na to odpowiedzi, kiedy zaczął mi jej udzielać, chciałam mu przerwać. Słuchanie o tym jak ważna dla niego była jakaś kobieta i jak bardzo ją kochał sprawiało, że wzbierała we mnie jednocześnie wściekłość i rozpacz. Natłok tych emocji przyprawiał mnie o zawrót głowy i wcale nie pomagała dalsza część odpowiedzi. Pragnęłam, żeby mówił dalej, bo chciałam móc to przetrawić, ale coraz bardziej mnie to bolało. Było po nim widać, że kochał Vayę naprawdę mocno i w jakiś sposób wiedziałam, że nie będzie w stanie pokochać kogoś bardziej. Prawdziwa miłość była silniejsza od każdej innej, nieważne czy wcześniejszej czy kolejnej. Jak miałabym konkurować ze śmiertelniczką, która podbiła serce boga w czasach, kiedy ich ego było wielkości najwyższych gór świata? Szybko jednak dotarła do mnie dalsza część jego wypowiedzi i ona jeszcze bardziej mnie skołowała. Mimo, że nie bezpośrednio, wyznał mi miłość. Nie wiedziałam jak powinnam na to zareagować. Co odpowiedzieć? Co zrobić? Nigdy nie poznałam tego uczucia i nie rozumiałam jak się je okazywało. Co się z tym tak właściwie wiązało?
Milczałam, obserwując jak Falerel się oddala. W kilka sekund dostrzegłam, jak bardzo ten ruch wiązał się z przepaścią, która nas dzieliła. Zasugerował, że mnie kocha, ale co z tego? Nawet, jakbyśmy się do siebie zbliżyli, nadal wisiało by nad nami wspomnienie tamtej nocy. Chciałam mu zaoferować całą siebie, wszystko co miałam najcenniejsze, a on to odrzucił. Tak po prostu zbagatelizował. Jak po tym wydarzeniu mogło być wszystko dobrze pomiędzy nami?
- Nie sądzę, aby ona tak uważała – odezwałam się, chcąc przerwać ciszę w jakikolwiek sposób. – Skoro walczyła w obronie artefaktu, to na pewno wierzyła w to, że dasz radę pokonać swojego kuzyna – wyjaśniłam, podnosząc się z miejsca i myśląc o tym, jak najprościej i najszybciej opuścić ten pokój. Jednak tak poważne rozmowy to było w tej chwili dla nas za wiele. Przynajmniej w tak bezpośrednim stopniu. Powinnyśmy dawkować tę wiedzę, a nie wyrzucać ją od razu jak na tacy. To byłoby dobre rozwiązanie, gdyby atmosfera pomiędzy nami nie była taka ciężka. – Poświęciła się w imię sprawy, którą uznała za wartą tego. Poświęciła się dla ciebie, żebyś ty mógł wszystko naprawić. Nie sądzisz, że zamiast rozpamiętywać przeszłości powinieneś skupić się na tym, że teraz masz duże szanse na wygraną? Masz swoje moce i artefakt. Wykorzystaj to i zdobądź przewagę – zakończyłam i właśnie wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Shaya, wszystko w porządku? Nie zjawiłaś się na śniadaniu! – zawołał Arthan widocznie zaniepokojonym głosem.
- Tak, tak! Nie byłam głodna po prostu! – odpowiedziałam, chociaż to niekoniecznie było zgodne z prawdą.
- To dobrze. Pamiętaj o mojej prośbie. Zebranie jest za kilka minut – dopiero wtedy przypomniałam sobie o tym, że poprzedniego dnia mężczyzna dosyć poważnie poprosił o moją obecność na zebraniu. Wydawał się mocno poruszony, więc nie mogłam mu odmówić.
- Jasne, niedługo się zjawię – dodałam i odwróciłam się do Falerela. – Musimy tę rozmowę odłożyć na później. Arthan chciał mnie poprosić o pomoc w czymś, co jest dla nich naprawdę ważne. Chodź ze mną, nie pogardzą pomocą także od ciebie – wyjaśniłam i szybko się ogarnęłam. Już kilka minut później maszerowaliśmy w stronę miejsca obrad, a ja dziękowałam zaginionym bogom za to, że nie musiałam reagować na to, co usłyszałam od Falerela.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Strona 10 z 10

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy