Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
Autor Wiadomość
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:17, 13 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Zdziwiło mnie to, że zaczął mi opowiadać jedną z historii, o których już dawno się zapomniało. Większość elfów nie interesowała się teraz niczym oprócz przeżycia jak najdłużej oraz jak najlepiej. Ja w sumie sama zapominałam o tych wszystkich opowieściach, które moja mama uwielbiała mi opowiadać do snu, bo słuchałam ich z wielkim zainteresowaniem. Zawsze powtarzała, że mimo, iż jesteśmy Allis i faktycznie musimy walczyć o przetrwanie, to powinniśmy znać naszą historię. Nawet jeśli tak naprawdę nie było nam to potrzebne do życia. Po prostu chodziło jej o to, że każdy z nas przestawał być elfem i stawał się człowiekiem, bo zaczynaliśmy podchodzić do wszystkiego dokładnie tak jak oni. Ignorowaliśmy wiarę czy historię, bo uznawaliśmy to za zbędne. Zaskakującym było to, że akurat teraz sobie o tym przypomniałam.
- Mama mi o tym opowiadała, kiedy byłam mała - zaczęłam, po czym uśmiechnęłam się pod nosem, łapiąc w dłonie jakiś patyk ze swojego płaszcza i malując nim po ziemi. - Zawsze sobie dopisywałam do tego własną wersję. Jak to Bogini Eya pojawia się pod koniec takiego przyjęcia, w towarzystwie innego Boga i zaczynają tańczyć, a miejsca, gdzie pozostawiali kroki zmieniają się w krzewy jeżyn, zaczynając na nie sezon - wtrąciłam, po czym parsknęłam śmiechem, zdając sobie sprawę z tego jak idiotycznie to brzmiało. - Byłam dzieckiem ze zbyt wybujałą wyobraźnią - dokończyłam, po czym chwyciłam wspomniane wcześniej owoce i wzięłam ich kilka do buzi. Teraz dopiero docierało do mnie, jak bardzo idiotyczna była ta wizja. Myślałam naiwnie, wymyślałam niestworzone rzeczy i jeszcze opowiadałam o tym innym dzieciakom, które wyśmiewały mnie. Nawet Althorn się do nich zaliczał. Jaka ja więc byłam wściekła, kiedy to jego wybrano na Opiekuna nowego pokolenia. Ugh!



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Pią 21:19, 13 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:15, 13 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Słysząc komentarz dziewczyny nie potrafiłem się nie roześmiać. Może i byliśmy bogami, ale tez posiadaliśmy swoje wady, na przykład Eya była koszmarną tancerką. Oczywiście żaden z elfów nigdy nie śmiałby jej o tym powiedzieć, dlatego tez gdy przechadzając się po swym ukochanym lesie od czasu do czasu zaczynała sobie komicznie pląsać, wszyscy uznawali to za jakiś niesamowicie trudny i złożony rytuał mający na celu np. sprawić by w tym roku wilki trzymały się z dala od jakiejś polany, a jabłonie wyjątkowo obficie obrodziły. Ale co do jednego niezwykle romantyczna wizja Shayi się nie myliła – pewnego razu faktycznie bogini lasu wymyśliła sobie takie właśnie zakończenie uroczystości, a zaszczyt pomocy bogini w tym przedsięwzięciu przypadł Tarathowi, dzięki któremu ten taniec nie tylko wypadł dobrze sam z siebie, ale także za sprawą jego niesamowitych sztuczek zmienił się w prawdziwe przedstawienie i pokaz boskich umiejętności. Nawet pozostali bogowie byli tym widokiem zachwyceni i z chęcią powtórzyli, by to za rok, gdyby… Na samo wspomnienie tego czemu następne Sheyala się nie odbyło, przestałem się śmiać, a moją twarz wykrzywił nieznaczny grymas. Odruchowo sięgnąłem też ręką do miejsca gdzie po dziś dzień znajdowała się okropna blizna przypominająca mi o obrzydliwej zdradzie i tym co spotkało nie tylko moich najlepszych przyjaciół, ale także mój ukochany lud.
-
Nie wszystkie stare historie mówią prawdę, co nie znaczy, że tej prawdy nie należy się w nich doszukiwać. A gdy tylko poszuka się prawdy w odpowiednim miejscu, często można się niezwykle zdziwić – stwierdziłem patrząc smutno w przestrzeń po czym cofnąłem swą rękę dotąd kurczowo zaciskającą dłoń na dawnej ranie, zupełnie tak jak gdyby ta znów krwawiła, i odgarnąłem sprzed oczu kilka kosmyków tym samym czyniąc me tatuaże jeszcze bardziej widocznymi. W zasadzie za każdym razem gdy patrzyłem na swe odbicie w jeziorze zastanawiałem się nad tym jak elfy wciąż są w stanie wierzyć w to, że jestem jednym z nich w dodatku mieszkańcem jakiejś upadłem, niewielkiej wsi. Przecież mój wygląd był czymś tak niecodziennym, że mnie osobiście raczej trudno byłoby w to uwierzyć, nawet gdyby ktoś uparcie próbowałby mi wmówić, iż ten biały kolor włosów to efekt nieudolnie rzuconego zaklęcia, które zmieniło kolor mych wcześniej niezwykle ciemnobrązowych włosów zamiast zmienić np. jabłko w orzech laskowy. Kto jak kto, ale ja doskonale wiedziałem o tym, że magia raczej aż tak bardzo się nie myli i chociaż faktycznie kiedyś me włosy miały odrobinę ciemniejszy kolor, zawsze znajdowały się na granicy bieli i szarości.
Powoli poniosłem się z ziemi, by następnie poprawić odrobinę płaszcz. Miałem ochotę już wznowić naszą podróż jednak wiedziałem, że nasz postój był póki co zdecydowanie zbyt krótki by można go było nazwać odpoczynkiem. A Shaya z pewnością właśnie odpoczynku potrzebowała. Z tego też powodu powoli przeszedłem na drugi koniec niewielkiej polany, gdzie oparłem się o jedno z drzew i z zainteresowaniem przyglądałem się swej towarzyszce. Jak ktoś tak zwyczajny i zapewne pozornie słaby mógł okazać się na tyle silny, by przejąć moc amuletu i nie zginąć i oprzeć się szaleństwu. Czyżby w żyłach elfki płynęła krew kogoś z dawnych wojowników, lub boskich wybrańców? A może po prostu od zawsze miała niezwykle dużo szczęścia?
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:36, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:54, 14 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Zdziwiło mnie, że nie tylko ja zauważyłam w swojej wizji dziecięcą naiwność i zaczęłam się z tego śmiać. Także mój towarzysz dostrzegł tę idiotyczność i odpowiedział mi tym samym. W sumie musiałam przyznać, że on miał naprawdę przyjemny dla ucha śmiech. Chociaż mogłam tak sądzić tylko dlatego, że zazwyczaj nie słyszałam śmiechu innych osób. My się głównie skupialiśmy na tym, żeby mieć jedzenie, picie i być bezpiecznym. Staraliśmy się nie zajmować niepotrzebnymi rozrywkami. To odwracało uwagę od wszystkiego innego, a musieliśmy być niemal cały czas skupieni na tym, co się działo. Bycie Allis miało swoje zalety, ale była to walka o przetrwanie tak naprawdę.
Zaskoczyła mnie nagła zmiana jego wyrazu twarzy po kilku sekundach śmiania się, ale nie pytałam co się stało. Pewnie bym to zrobiła, ale w mojej głowie, przez jego kolejne słowa, zaczęły kręcić się obrazy. Widziałam jakąś dwójkę elfów, którzy ze sobą rozmawiali nad jeziorem, potem przeskoczyło to na walkę pomiędzy dwoma grupami, które miały na sobie takie ubrania, jakie spotykało się w legendach. Na tym się jednak zatrzymało i miałam widok na jakiegoś mężczyznę, który stoi na czele zapewne armii, walczącej z inną. Następnie był skok w czasie na moment, w którym bez litości wybijał całą wioskę...
Pokręciłam przecząco głową, chcąc wyrzucić to z niej i w końcu mi się to udało. Wszystko zniknęło, a ja dostrzegłam, że cały czas zaciskałam pięści, wbijając paznokcie w skórę. W tym właśnie miejscu miałam teraz krwawiące, nieduże rany, na które szczypanie się skrzywiłam.
- Powinniśmy już ruszać... - powiedziałam w końcu, po czym się podniosłam. Zanim jednak ruszyłam do mężczyzny, zdecydowałam się zebrać jeżyny i dopiero potem znalazłam się przy Imaelu. Wolałam nie zastanawiać się nad tym, co znaczyły te wizje i dlaczego mi się pojawiły. Byłam świadoma tego, że na pewno powodem ich ujawniania się była ta moc, którą niestety zyskałam przez dotknięcie artefaktu. Chciałam jak najszybciej się jej pozbyć, bo wiedziałam, że to nie jest nic przyjemnego. Mogę źle skończyć, byłam tego pewna i na razie na to się zapowiadało. Jeśli więcej takich obrazów będę miała w głowie, to w końcu ie wytrzymam psychicznie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Sob 15:57, 14 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:32, 14 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Niespodziewanie zauważyłem, że Shaya jakby na chwilę odpłynęła do innego świata, chociaż nie mogłem mieć pewności w końcu stałem kawałek od niej. Niemniej wydawało mi się, że coś jest na rzeczy skoro tak mocno postanowiła zacisnąć swe pięści.
Gdy w końcu podeszła do mnie, bez żadnego ostrzeżenia chwyciłem jej jedną dłoń i odwróciłem ją tak, by mieć idealny widok na drobne ranki, które najwyraźniej zrobiła sobie przed chwilą z pomocą swych własnych paznokci. Ostrożnie przetarłem palcem po jednej z nich, pozbywając się w ten sposób przeszkadzającej mi krwi i o dziwo ku swej uldze przekonałem się, ze na szczęście nie jest ona głęboka. Z pewnością jednak sprawiłem tym samym Shayi trochę bólu, ale nie miałem ochoty się jeszcze tłumaczyć. Zaciskając mocniej dłoń na jej nadgarstku, tak by nie mogła mi się wyrwać, ostrożnie zacząłem pocierać palcem jej skórę szepcząc przy tym kilka słów prostego zaklęcia. Gdy skończyłem po jej ranach nie było nawet śladu, a ja nie czekając na żadną odpowiedź, puściłem rękę łowczyni, by następnie w podobny sposób wyleczyć i rany znajdujące się na drugiej dłoni elfki.
-
Masz wizje? – spytałem gdy skończyłem, spoglądając przy tym w duże, zielone oczy Shayi. – Z resztą nie ważne, to może poczekać. Miałaś rację, czas ruszać – rzekłem odsuwając się od elfki, by następnie ponownie założyć na głowę kaptur i skierować się w tylko sobie znanym kierunku. Nie chciałem dłużej czekać, a jeśli elfka chciała mi zadać jakieś pytania mogła to zrobić w drodze, lub już po rozłożeniu obozu.
Minęliśmy kolejne krzewy jeżyn, które z czasem zaczęły występować coraz to rzadziej, aż w końcu zupełnie przestały rosnąć, a przynajmniej wzdłuż dawnego skrótu, którym się kierowaliśmy, pozostawiając nam tym samym w miarę porządną, niewidoczną ścieżkę, dla odmiany porośniętą sięgającą nie wyżej niż do połowy łydki trawę, wśród której łatwo było dostrzec różne kolorowe kapelusze grzybów, oczywiście w większości trujących. Dobrze znałem to miejsce, swego czasu wiele elfów przychodziło tu w poszukiwaniu kurek, rydzów czy choćby i maślaków, a czasem i któryś z bogów odwiedzał to miejsce poszukując jakiegoś konkretnego gatunku, na który miał akurat ochotę. I chociaż nie był to jedyny las, w którym rosły grzyby, to ten, w tym konkretnym miejscu był chyba w nie najbardziej ze wszystkich lasów Etharalu obfity.
Dla mnie, jednak to miejsce miało od zawsze głównie znaczenie orientacyjne, pomagało mi bowiem w łatwy sposób stwierdzić, że kiedy tylko grzyby przestaną tak obficie występować wśród traw, należy skręcić w prawo, a następnie wejść na niewielką górkę, by po przejściu kawałka drogi prosto dostać się na nie za dużą i nie za małą polankę, będącą idealnym miejscem na obóz. A ponieważ mało kto o owej polance wiedział, było to miejsce w miarę bezpieczne. Już nie wspominając nawet o nie zaznaczonej na żadnej z map, znajdującej się niedaleko polanki jaskini, w której od zawsze znajdowało się niewielkie jeziorko i naturalne źródło czystej wody, co dawało możliwość nie tylko zmycia z siebie brudów podróży, ale także uzupełnienia wody w bukłakach na wypadek gdyby okazało się, że dalsza podróż będzie miała miejsce w znacznie mniej sprzyjających warunkach.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:37, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:20, 14 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Nie spodziewałam się, że Imael od tak sobie złapie moją rękę, jakby miał na to przyzwolenie. Zacisnęłam więc palce, żeby tylko nie wpatrywał się w moje rany i próbowałam wyrwać się z jego uścisku. Nic to nie dało. Ja nie wiem skąd on miał tyle siły, ale nie byłam w stanie wydostać się z jego więzów i utrzymać zamkniętej ręki. W pewnym momencie tak po prostu rozluźniłam palce, nie rozumiejąc dlaczego nie umiałam ich utrzymać. A jeszcze gorszy odruch pojawił się później. Kiedy dotknął ran, odruchowo syknęłam, ale ból nie trwał długo i był do zniesienia. Gorzej, że jednocześnie się wzdrygnęłam i na pewno nie była to negatywna reakcja. Pierwszy raz moją raną zajął się ktoś, oprócz plemiennej zielarki z mojego dzieciństwa i jej następczyni. Dodatkowo jak do tej pory, jeszcze nie pozwalałam nikomu tak się do mnie zbliżyć, żadnemu mężczyźnie. Wychowywałam się bez ojca i z tego, co słyszałam na jego temat...to nawet lepiej.
- Nie rób tak więcej - warknęłam na niego, kiedy wreszcie puścił obie moje ręce i spojrzałam na niego ostro, żeby jeszcze położyć nacisk na moje słowa. Zaraz potem się odsunęłam i podążyłam za nim trzymając się na odpowiedni dystans. Wiem, że pewnie to było idiotyczne, ale nic nie mogłam poradzić na to, że nie ufałam facetom, zwłaszcza takim, których znałam zaledwie od kilku godzin. Nawet Althorna nie potrafiłam traktować inaczej niż pozostałych elfów płci męskiej, mimo że był moim Opiekunem.
Nie zwróciłam uwagi nawet na to, że znaleźliśmy się na polanie, o której nie miałam pojęcia. Nigdy nie zapuszczałam się w te strony i nieco zdziwiło mnie, że było tutaj takie miejsce, ale nie miałam na co narzekać. Zwłaszcza, że tuż obok było jeziorko, w którym mogłam się opłukać.
- Mam nadzieję, że znajdziesz sobie jakieś zajęcia na czas, w którym będę brała kąpiel, bo zawsze mam wiele broni do wykorzystania... - stwierdziłam, spoglądając na mężczyznę, po czym ruszyłam na brzeg. Udało mi się znaleźć miejsce, skryte pomiędzy drzewami, gdzie wzrok Imaela nie mógł mnie dostrzec, bo gęstość gałęzi na to nie pozwalała. Liście i owoce zasłaniały większość tego miejsca, więc bez oporów pozbyłam się wszystkich ubrań i nago weszłam do wody, by zażyć przyjemnie zimnej kąpieli. Odruchowo dotknęłam też, jak zwykle z resztą, znamienia na moich plecach, które miałam od urodzenia. Mam mi opowiadała, że taką bliznę posiadał nasz przodek i ona pozostała w naszych genach. Była to w sumie wąska kreska, mająca maksymalnie osiem centymetrów w nieco jaśniejszym kolorze niż moja cała skóra.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:17, 14 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Choć początkowo się ucieszyłem, że dotarliśmy wreszcie na tą polankę, mój humor natychmiast znacznie się pogorszył gdy usłyszałem uwagę tej okropnej Allis. I po co ja niby oferowałem jej pomoc, jakim ja byłem idiotą by porywać się z motyką na słońce! Przecież ona doprowadzi mnie na skraj wytrzymałości jeszcze nim dotrzemy do końca tego lasu! A to był dopiero początek drogi!
Dobrze może nie powinienem jej na siłę leczyć i powinienem być milszy na początku naszej znajomości, ale jej uwagi i zachowanie tylko coraz bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że w zupełności się co do jej podobnych nie pomyliłem, a ją powinienem zostawić tam gdzie ją znalazłem. Jeśli nie zaraz po tym jak ją ujrzałem to w momencie gdy okazało się, że elfka jakiś cudem nadal żyje.
Prosząc zamkniętą w Krainie Ciemności resztę bogów o cierpliwość bym nim dotrzemy do celu naszej podróży tej ostrouchej, nadętej i zadufanej w sobie łowczyni nie porzucił lub nie zabił, zacisnąłem szczęki i odwróciłem się w stronę przeciwną do miejsca gdzie znajdowała się jaskinia. Gdyby tylko Shaya wiedziała ile mam już za sobą lat życia i ile mogłem w życiu zobaczyć…
-
Rób co chcesz nie obchodzi mnie to. Jak dla mnie możesz paradować nawet nago po tej polanie i tak na ciebie nie spojrzę. Mam zdecydowanie lepsze rzeczy do roboty niż podglądanie takiej idiotki jak ty – wysyczałem i ruszyłem prosto przed siebie. Faktycznie miałem zdecydowanie lepsze rzeczy do roboty - należało do nich między innymi zebranie drewna na opał i rozpalenie ogniska, a także zbudowanie nam jakich chociaż prowizorycznych szałasów. Wypadałoby też przygotować coś do jedzenia, ale tym miałem zamiar martwić się znacznie później. Póki co przebywanie z tą elfką zupełnie odebrało mi apetyt.
Gdy w końcu dotarłem na tyle daleko, że Shaya została całkiem sama na polance, zacząłem zbierać chrust i co grubsze patyki, tak by ognisko miało szansę utrzymać się chociaż do momentu gdy, którekolwiek z naszej dwójki zaśnie. Dopiero gdy zebrałem wszelakiego rodzaju drewna aż tyle, by przestało mi się mieścić w powstałym po skrzyżowaniu rąk na piersi uścisku, wróciłem do miejsca gdzie miał powstać nasz prowizoryczny obóz i rzuciwszy materiał na ognisko na ziemię, zacząłem zbierać kamienie by owe ognisko nimi otoczyć. Normalnie, gdybym był sam nie przejmowałabym się takimi rzeczami i zupełnie darowałbym sobie rozpalanie ogniska, ale jeśli chciałem udawać, że jestem zwyczajnym elfem, nie mogłem sobie na to pozwolić. W końcu osoba, która nie przejmując się niczym śpi na środku polany raczej nie jest normalna.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:37, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:10, 14 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Co jakiś czas spoglądałam na to, czy przypadkiem mnie nie podgląda i odetchnęłam z ulgą, kiedy oddalił się od miejsca, w którym byliśmy. Zaraz potem szybko się obmyłam, ale nie na tyle, żeby ubrać się jeszcze przed powrotem swojego towarzysza. Nie rozumiałam jego chamskiej i nadętej postawy. Zachowywał się tak, jakby pozjadał wszystkie rozumy świata, a mnie takie osoby najbardziej irytowały. Głównie dlatego, że zazwyczaj tak naprawdę nie potrafiły niczego zrobić dobrze. Pewnie dlatego marzyłam o tym, żeby jak najszybciej zakończyć tę głupią podróż. Miałam już teraz jej dość, a byłam świadoma tego, że to dopiero początek. Zwłaszcza, że maszerowaliśmy tylko kilka godzin. Czasem polowanie zajmowało o wiele dłużej, żeby złapać tyle zwierzyny, aby dla wszystkich starczyła.
Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam na chwilę w gwizdy, jeszcze podczas kąpieli. Zawsze mnie zastanawiało skąd się one brały i dlaczego widać je było tylko w nocy. Niby opowiadano, że to są dusze poległych ludzi, którzy zasługiwali na uczczenie ich pamięci. Mnie jakoś trudno było w to uwierzyć. Dla mnie śmierć była chwilowa, a zaraz po niej nie było już niczego. Długo jednak nie wpatrywałam się w granatową wstęgę, ozdobioną srebrzystymi punkcikami, bo usłyszałam uderzenie o ziemię. Zmyłam ostatnie miejsca, która uważałam za zabrudzone, po czym zarzuciłam na siebie ubrania i podeszłam do mężczyzny, po drodze wyciskając z nich wodę.
- Ognisko wystarczy. Nie ma sensu robić szałasów skoro jutro idziemy dalej - powiedziałam, spoglądając na niego, po czym podeszłam bliżej. - Trzymasz w zapasie jakieś zaklęcie na rozpalenie ognia czy mam znaleźć odpowiednie patyki albo kamienie? - spytałam zastanawiając się nad tym, czemu nie wyznaczał mi żadnych zadań. Byłam wojownikiem i jeszcze dodatkowo elfem, który mieszkał w lesie oraz prowadził koczowniczy tryb życia. Musiałam wiedzieć co nieco o sposobach przetrwania nocy w odpowiednich warunkach. Traktował mnie tak, jakbym niczego nie umiała zrobić, a to mnie irytowało.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:56, 14 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Właśnie odłożyłem na ziemie wszystkie zebrane przeze mnie kamienie mające otoczyć nasze ognisko, gdy usłyszałem za sobą czyjeś kroki świadczące najprawdopodobniej o tym, że Shaya skończyła kąpiel. Zignorowałem jednak ten fakt i w spokoju zabrałem się za układanie drewna, które następnie zacząłem otaczać kamieniami, by ogień przypadkiem nie wymknął się za bardzo poza naszą kontrolę. Co prawda by go zgasić wystarczyłoby jedno proste zaklęcie, ale po co marnować niepotrzebnie energię potrzebną do rzucenia nawet najprostszego czaru.
Słysząc uwagę łowczyni dotyczącą ogniska i szałasu tylko wzruszyłem ramionami. Skoro chciała spać pod gołym niebem to proszę bardzo, mnie to zupełnie nie przeszkadzało. A w odpowiedzi na jej pytanie tylko na kilka sekund zawiesiłem swa rękę z kolejnym kamieniem nad ziemią, by następnie odłożyć go na wybrane miejsce i zdjąć z pleców swój plecak, z którego następnie wyjąłem dwie rzeczy – krzemienie potrzebne do rozpalenia ogniska i spory, czysty kawał materiału mogący równie dobrze służyć za okrycie w przypadku zimnych nocy, jak i za ręcznik gdy tyko było to potrzebne. Odłożywszy ów kawałek materiału na ziemię, zabrałem się w spokoju za rozpalanie ogniska przy użyciu krzemieni co poszło mi swoją drogą całkiem sprawnie. Z resztą nic dziwnego, miałem w tym od jakiegoś czasu wprawę, choć równie dobrze mógłbym i do tego używać magii. Ale i tu wychodziłem z założenia, że lepiej się pomęczyć w ten sposób niż zużywać niepotrzebnie energię, która mogłaby się przydać do rzucenia jakiegoś zdecydowanie potężniejszego czaru. To w zasadzie był chyba jedyny minus bycia magiem – niby mogłeś zrobić praktycznie wszystko, ale musiałem pamiętać o tym, by nie przeholować, bo inaczej szybko skończyłbyś wąchając kwiatki od spodu.
Gdy tylko uznałem, że ognisko pali się już na tyle mocno, że jeśli dokładać mu co jakiś czas drewna to nie zgaśnie, ostrożnie schowałem krzemienie do plecaka, tak by mieć pewność, że przypadkiem go nie podpalą nie zginą. Prawdę powiedziawszy ich zdobycie kosztowało mnie ostatnio całkiem sporo zachodu, ale przynajmniej mogłem mieć pewność, że minie trochę czasu nim zaczną mnie zawodzić.
Odłożyłem swój plecak na ziemię, tuż obok niego złożyłem swój kostur i pochwyciwszy kawałek materiału, powoli podniosłem się z ziemi po czym bez słowa skierowałem się w stronę jeziorka. Ja też zamierzałem skorzystać z okazji by się obmyć w końcu nie mogliśmy mieć pewności gdy znowu takowa się nadarzy, a jeśli chodziło o Shayę to cóż… Jak już wcześniej powiedziałem mogła robić wszystko co jej się żywnie podobało, nawet wierzyć, że bez kostura jestem bezbronny. Prawda zdecydowanie łatwiej z magiczną laską rzucało się zaklęcia, ale bez niej też dało się czarować.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:37, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:27, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Coraz bardziej mnie irytowała jego postawa, bo naprawdę traktował mnie jak dziecko, które nic nie umie. Z tym, że w tym momencie nie wiedziałam jak miałam mu udowodnić, że było zupełnie inaczej, skoro nie uznawał tego, że przeżyłam przejęcie mocy artefaktu. Podchodził do mnie trochę tak, jakby miał do czynienia z małą dziewczynką, która nie miała pojęcia o życiu, podczas gdy już sporo przeżyłam. Byłam jedną z bardzo niewielu kobiet, które były wojownikami, i jedyną, która jeszcze nie miała założonej rodziny, albo chociaż męża. Miałam już w końcu dwadzieścia sześć lat. Dla mnie jednak nie było najważniejsze to, żeby mieć drugą połówkę i dzieci. Dla mnie najważniejsze było udowodnienie wszystkim tym męskim elfom, że kobieta może być od nich lepsza. Nawet taka, którą będąc dziećmi wyśmiewali, bo uwielbiała marzyć. Byłam na siebie zła za taką naiwność, bo właśnie przez nią byłam tak bardzo odpychana i odrzucana. A teraz przez to jeszcze nie doceniana.
Zagryzłam wargę i usiadłam na ziemi, przyglądając się temu jak Imael radzi sobie z rozpaleniem ognia. Nie chciałam komentować jego zachowania w żaden sposób, bo wiedziałam, że zapewne znowu się na mnie rzuci, a już dzisiaj nie miałam ochoty słuchać jego narzekania czy obrażania mojej osoby. Byłam tym zmęczona już jako dziecko.
- Pewnie, jak sobie życzysz o panie. Posiedzę sobie i poudaję, że mnie nie ma... - prychnęłam jednak nad sobą nie panując i opadłam plecami na trawę, która robiła za przyjemną pościel. Chwilę później zaczęłam po raz kolejny tego wieczoru wpatrywać się w gwiazdy i wspominać. Jakoś tak w mgnieniu oka znalazłam się znowu na kolanach swojej mamy i słuchałam kolejnej jej opowieści z minionych epok. Lubowała się w tym, przy każdym spotykaniu jakiegoś elfa z miasta, bez wiedzy Opiekuna dopytywała się o jakiejś nowe historie. Można było powiedzieć, że zbierała kolekcję ich wszystkich w swojej głowie i przekazała mi ją w spadku. Nie było mi to teraz potrzebne, ale nie umiałam się tego wszystkiego pozbyć z głowy. To była jedna z nielicznych pamiątek, które po niej miałam.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:00, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Stanąłem na brzegu jeziorka i kucnąłem by móc ostrożnie dotknąć tafli wody sprawdzając w ten sposób jej temperaturę. Była chłodna, ale w przyjemny sposób, więc z uśmiechem odwróciłem się do Shayi plecami i powoli zacząłem ściągać z siebie rzeczy. Położyłem przy tym swój prowizoryczny ręcznik tak by mieć w każdej chwili do niego dostęp, a gdy pozbyłem się całego odzienia powoli wszedłem do wody. Przeszedłem przez jeziorko do miejsca gdzie woda sięgnęła wysokości moich bioder i tam zacząłem się myć. O ile tak można nazwać kąpiel brana tylko przy użyciu wody, gdyż mydło dosyć trudno było znaleźć w lesie. Co prawda istniały pewne mogące je spokojnie zastąpić rzeczy, jak na przykład pewna nietypowa odmiana kamieni, ale jakoś w tamtej chwili nie za bardzo miałem ochotę ich szukać.
Zamiast tego zająłem się szybkim obmywaniem swego ciała, by przypadkiem Shaya nie pomyślała, że utopiłem się w tak płytkim jeziorze. Gdy jednak moja ręka dotknęła mojej blizny na chwilę przestałem się myć poświęcając całą swoją uwagę delikatnemu pocieraniu blizny. Nawet nie musiałem za bardzo się starać by przywołać w mej głowie towarzyszących jej powstaniu obrazów, na które składał się między innymi okrutny uśmiech osoby, której kiedyś bezgranicznie ufałem. Z resztą nie tylko ja, prawdę powiedziawszy swego czasu wszyscy bogowie ufali Tarathowi.
Szybko skarciłem się w myślach za to, że nie potrzebnie znów rozgrzebuję stare rany, zwłaszcza w momencie gdy nic nie mogę zrobić aby cokolwiek zmienić i powróciłem do obmywania swego ciała. A gdy uznałem, że jestem już wystarczająco czysty, czym prędzej pochwyciłem w ręce swój prowizoryczny ręcznik, by gdy tylko skończyłem się w niego wycierać, ubrać z powrotem na siebie swe ciuchy.
Już gotowy, ze zwisającym na karku ręcznikiem wróciłem do naszego prowizorycznego obozu i zupełnie ignorując znajdującą się obok ogniska elfkę, rozwiesiłem na gałęzi jednego z drzew do wyschnięcia kawałek materiału służący mi za ręcznik i pochwyciwszy swój kostur udałem się na skraj obozowiska. Tam usiadłem na ziemi plecami odwrócony plecami do ogniska, by następnie położyć sobie na kolanach kostur, a ręce lekko ucięte wyciągnąć przed siebie tak by moje dłonie przybrały taki kształt jakbym coś pomiędzy nimi trzymał – najpewniej jakąś kulę. Chwilę później zacząłem szeptać w starożytnym języku elfów pewne zaklęcie, a gdy tylko zamknąłem oczy faktycznie między mymi dłońmi pojawiła się świetlista, falująca złota kula, poruszająca się niczym płomień przy każdym podmuchu wiatru.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:37, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:02, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Musiałam się przed samą sobą przyznać do tego, że strasznie brakowało mi mojej mamy. W gruncie rzeczy ona jako jedyna mnie kochała pomimo tego, że wcale nie byłam takim cudownym dzieckiem. Czasami traktowałam ją okropnie, za co potem milion razy przepraszałam, czując się z tym okropnie. Zawsze mi wybaczała, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że czasami nie powinna. Miłość matki do dziecka była bezgraniczna i nic nie było w stanie jej zniszczyć. Nawet chamstwo ze strony dziecka.
Westchnęłam zrezygnowana i z kieszonek na udzie wyjęłam znajomy w dotyku sztylet. Chwilę później leżąc na ziemi zaczęłam się nim bawić, obserwując okrężne ruchy ostrza, kiedy przewijałam go pomiędzy palcami. To był ostatni prezent, jaki mi mama sprezentowała przed swoją śmiercią. Był dla mnie najcenniejszą rzeczą i nigdy nie używałam go do walki. Wszystkie inne narzędzia chociaż raz przebiły ciało zwierzęcia, ale nie to. Za bardzo to ceniłam.
Kiedy usłyszałam szelest trawy pod naciskiem mężczyzny, podniosłam się do siadu. Schowałam broń na swoje miejsce, po czym sięgnęłam do torby. Wyjęłam z niej dwa kawałki mięsa, które wzięłam jeszcze z domu i nabiłam na jeden patyk, utrzymując pomiędzy nimi sporą odległość. Następnie stworzyłam prowizoryczne paleniska i zaczęłam podsmażać posiłek, pilnując aby za bardzo się nie przypiekł. Gdy były już odpowiednio przypalone, zabrałam je z ognia, połamałam patyk na pół i oba polałam wywarem z ziół. Moja mama lubiła eksperymentować. Dzięki temu, mogłyśmy poprawiać smak mięsa zwykłymi roślinkami. Spróbowałam potem swoją część i uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, ruszając w stronę elfa.
- Piękna ta kula, ale teraz trzymaj. Smacznego - odezwałam się, wręczając mu nienaruszony kawałek, po czym odeszłam nie chcąc mu przeszkadzać. Jakoś nie sądziłam, żeby chciał moje towarzystwo skoro uciekł ode mnie na taki kawałek. Właśnie dlatego wróciłam do ogniska, usiadłam i zaczęłam jeść swoją część.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:05, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Zaskoczyło mnie zachowanie Shayi, sądziłem bowiem, że elfka zwyczajnie się na mnie obrazi i nie będzie się do mnie odzywać przynajmniej do końca dnia, co swoją drogą jakoś nie za bardzo by mi przeszkadzało. Słysząc jej głos odruchowo przestałem szeptać zaklęcie, co niemalże natychmiast sprawiło, że stworzona przeze mnie kula zniknęła. Zdziwiony wziąłem od łowczyni patyk, na który było coś nabite, jednak nim zdążyłem coś powiedzieć Shaya ruszyła już w kierunku ogniska. Przez chwilę z zainteresowaniem przyglądałem się zachęcająco pachnącej potrawie, jednak kiedy dotarło do mnie co to jest odruchowo się skrzywiłem. Mięso, no tak Allis często polowali na żyjące w lasach stworzenia, by następnie je zjeść. Ja nie, a przynajmniej nie wtedy gdy miałem jakikolwiek inny wybór, choćby i odpuszczenie sobie w tym dniu wszystkich posiłków. W przeciwnym razie z pewnością mocno podpadłbym Eyi. Co prawda bogini lasów tolerowała polowanie na jej podopiecznych, nie zmieniało to jednak faktu, że nie podobało jej się gdy w podobny sposób zachowywała się reszta bogów. Oczywiście nie wszystkich zdanie Eyi obchodziło, jednak ja należałem do tej niewielkiej grupy, która wolała jej nie denerwować.
Z cichym westchnięciem podniosłem się z ziemi i złapawszy w drugą rękę mój kostur ruszyłem w stronę ogniska. Zatrzymałem się kawałek od elfki i podałem jej przyrządzone przez nie mięso.
-
Dziękuje, ale ja nie jadam mięsa – rzekłem doskonale wiedząc, że elfka raczej nie będzie tą wiadomością zachwycona. W końcu jakby nie było z własnej, nieprzymuszonej woli postanowiła podzielić się ze mną jedzeniem, a ja oczywiście musiałem wybrzydzać.
-
A kula nie jest piękna. Raczej straszna… I niebezpieczna - dodałem takim tonem jakby to wszystko miało wyjaśnić. Tak po prawdzie nie wyjaśniało to nic, ale wydawało mi się być wystarczającym ostrzeżeniem by elfka się do niej nie zbliżała, a już tym bardziej nie próbowała jej dotykać. W jej przypadku z pewnością skończyłoby się to tragicznie szczególnie biorąc pod uwagę, że już i tak jej siły zostały poddane próbie i nikt nie mógł przewidzieć jak długo będzie w stanie powstrzymywać pozyskaną od artefaktu moc.
-
Jak się czujesz? – spytałem po chwili spoglądając na gwiazdy i raczej nie spodziewając się, że uzyskam odpowiedź na to pytanie. W końcu elfka była na mnie zła w zasadzie sam nie wiedziałem już za co. W porządku mogła się na mnie obrazić za to, że nazwałem ją idiotką i za moje chamskie zachowanie, ale przecież chyba już w świątyni dałem jej do zrozumienia, iż nie uważam jej za zbyt mądrą. Nie obiecywałem też, że będę ją dobrze traktować ani, że nasza podróż będzie kurtka i przyjemna. Powiedziałem za to, że nie obchodzi mnie co ma zamiar robić i zgodnie z tym ignorowałem ją. Najbardziej jednak zaskakujący był fakt, że zdawała się być na mnie wściekła za to, że nie potrzebuję jej pomocy. Nie potrafiłem tego zrozumieć, przecież sama mi kazała znaleźć sobie jakieś zajęcie, więc czemu była na mnie zła za to, że sam bez większego problemu rozpaliłem ognisko? Czyżby naprawdę sądziła, że po raz pierwszy w życiu wybrałem się na wycieczkę po lesie i w związku z tym nie będę w stanie dać sobie rady?
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:37, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:48, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Nie zareagowałam w żaden sposób na jego słowa dotyczącego tego, iż nie jadał mięsa. Każdy wolał co innego, w Allis też się zdarzali tacy, którzy jedli jedynie owoce i warzywa. Byłam przyzwyczajona to takich osób, chociaż nie mogłam powiedzieć, że ich rozumiem. Mięso było potrzebne, zawierało w siebie witaminy, które wzmacniały organizm. Widać to było, patrząc na to jak stawali obok siebie ci, którzy jadali zwierzęta i ci, którzy tego nie robili. Ci pierwsi byli silniejszy, mieli lepszą budowę ciała, podczas gdy ci drudzy byli słabi, bladzi i często nie potrafili wziąć w ręce tego, co ci pierwsi brali bez żadnych problemów. Jednak to był ich wybór, dlatego bez słowa zabrałam od niego patyk i wbiłam dłuższą częścią w ziemię.
- Jakbyś zmienił zdanie to będzie tutaj - powiedziałam, po czym przeniosłam na niego spojrzenie, kiedy zaczął wspominać o kuli. Mimowolnie wywróciłam na to teatralnie oczami i wgryzłam się w kawałek mięsa, żeby nie naskoczyć na niego. Dopiero jak przełknęłam, skupiłam się na jego sylwetce. - Traktujesz mnie tak, jakbym miała niczym dziecko rzucić się na świecącą kulkę, bo się świeci - skomentowałam na szczęście miło i spokojnie. Zaraz potem znowu wróciłam do posiłku i szybko go skończyłam. Jednak zaraz po tym jak odłożyłam na ziemię patyk, zdębiałam słysząc szczere pytanie od niego.
- Jak na kogoś opętanego nieznaną magią, która może w każdej chwili zniszczyć jego psychikę, albo zabić...to całkiem dobrze - wtrąciłam, sięgając tym razem po bukłak z wodą. Upiłam z niego trochę żywiołu, po czym wyciągnęłam rękę w stronę swojego rozmówcy, proponując mu tym samym skosztowanie. Byłam zdziwiona tym, że się tak mną przejmował. Niespecjalnie się ze sobą dogadywaliśmy i bardziej bym się skłaniała ku temu, że mnie nie znosił. Jednak miło było wiedzieć, że jednak ktoś się przejmował moim stanem. Nawet jeśli bardziej mu zależało na tej mocy niż na mnie samej.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Nie 14:49, 15 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:22, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Jej odpowiedź mnie mocno zdziwiła, prawdę powiedziawszy spodziewałem się wszystkiego, tylko nie takich właśnie słów. Przez chwile przyglądałem jej się ze zdziwieniem, by w końcu pokręcić głową uśmiechając się przy tym lekko. Gdy zaś Shaya podała mi bukłak z wodą, ostrożnie go wziąłem tak by przypadkiem nie dotknąć elfki nawet jednym palcem. Nie żeby jakoś mnie szczególnie brzydziła, ale już raz jasno dała mi do zrozumienia, że mam je nie dotykać. A skoro właśnie takie było jej życzenie, mogła mieć pewność, ze sam raczej prędko nie rzucę się leczyć jej ran, no chyba, że o to ładnie poprosi w co szczerze wątpiłem.
-
Dziękuję – rzekłem siadając na trawie spory kawałek od elfki tak by mieć pewność, że przez przypadek jej nie szturchnę, po czym przyłożyłem bukłak do ust i upiłem z niego odrobinę wody, która w spokoju wystarczyła jednak by ugasić moje pragnienie. Zaraz potem oddałem przedmiot właścicielce, a sam sięgnąłem po swój plecach, z którego wyjąłem małe zawiniątko stworzone z niegdyś przepięknej, szmaragdowej chustki, która teraz służyła mi tylko i wyłącznie do opakowywania jedzenia.
Gdy tylko rozwinąłem ów tajemniczy pakunek, natychmiast ukazałem kilka znajdujących się w środku, całkiem dużych sucharów i w skupieniu je przeliczyłem. Były jeszcze cztery co znaczyło, że następnego dnia będę musiał zacząć szukać jakiś korzonków, orzechów czy czegoś innego, co nie tylko nadawało się do spożycia, ale mogło całkiem porządnie napełnić żołądek.
Chwyciłem w palce jeden z sucharów, a resztę ponownie opatuliłem i schowawszy je do plecaka, zabrałem się za spożywanie skromnego posiłku.
-
Tak swoją drogą czy przypadkiem nie dotknęłaś artefaktu właśnie dlatego, że się świecił i przyciągał wzrok? Nawet jeśli wokół znajdowały się ostrzeżenia aby tego nie robić – spytałem po chwili nawiązując do jednej z wcześniejszych wypowiedzi elfki. W końcu skoro to nie był powód do dotykania rzeczy, o których się nie ma pojęcia to co nim było? Ciekawość? Próba udowodnienia wszystkim wokół, że jest się najlepszym? Chęć zdobycia ogromnej mocy?
-
I nie powiedziałbym, że jest to nieznana magia. Aby ten artefakt mógł powstać każdy z naszych bogów ofiarował kawałek swojej mocy, więc jak już to jest to boska magia. Nieokiełznana magia, niebezpieczna magia, ale nie nieznana – dodałem nim elfka zdążyła odpowiedzieć mi na wcześniejsze pytanie. W zasadzie zastanawiało mnie trochę to, że z jej ust nie padły jeszcze pytania dotyczące owego magicznego przedmiotu, ale najwyraźniej ta wiedza nie była Shayi potrzebna. W końcu po co wiedzieć jak coś powstało i jak działa, lepiej od razu tego dotknąć i przekonać się na własnej skórze.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:38, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:45, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Obserwując to, jak bardzo się ode mnie odsuwał, nie rozumiałam dlaczego. ie byłam aż tak brzydka, żeby się mnie brzydzić, ani uciekać. Czułam się trochę tak, jakbym była na coś chora i to coś, po zetknięciu ze skórą innej osoby, przechodziło na tę osobę. Nie komentowałam tego jednak, bo mimo wszystko dzięki temu nie musiałam na sobie odczuwać jego dotyku. Zawsze stykanie się z ciałem mężczyzn w jakikolwiek sposób mnie krępowało i zawstydzało. W ogóle nie miałam żadnego doświadczenia w zbliżeniach, ledwo dawałam radę z nimi rozmawiać. Miałam wrażenie, że większość z nich myśli tylko o sexie, na wszelkie możliwe sposoby.
W sumie jak zadał pytanie, musiałam cofnąć się wspomnieniami w czasie, żeby zobaczyć co mnie nakłoniło do wzięcia tego przedmiotu. Sama nie zastanawiałam się nad tym, ale na pytanie należałoby odpowiedzieć. I już prawie mi się to udało, ale zmienił temat i mimowolnie spojrzałam na niego nieco niepewnie. Nie byłam świadoma tego skąd on posiadał wiedzę na ten temat i nieco mu przez to mniej ufałam.
- Chciałam zostawić ten przedmiot... - zaczęłam, nawiązując w końcu do jego pytania i odwracając wzrok, żeby na niego nie patrzeć. - Chciałam i nawet już ruszyłam dalej, ale coś mnie zatrzymało...Nie mogłam po prostu przejść obok tego obojętnie... - wyjaśniłam w końcu i upiłam jeszcze trochę wody z bukłaka, by po chwili zamknąć go i odłożyć do swojej torebki. Następnie opadłam na trawę i przymknęłam oczy, nie czekając na jego komentarz.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:13, 15 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Usłyszawszy słowa Shayi kiwnąłem głową na znak, że rozumiem chociaż tak po prawdzie nie do końca byłem w stanie pojąć co się w zasadzie w tej świątyni przed moim przyjściem stało. Miałem co prawda kilka teorii, jedna z nich nawet zakładała, że po latach artefakt wyczuł, że w jego otoczeniu znalazła się wystarczająco silna osoba i z jakiegoś niewiadomego powodu postanowił ją zmusić by go dotknęła, ale to wydawało się trochę nierealne. Nie mogłem jednak powiedzieć, że niemożliwe, gdyż od czasu uwięzienia reszty bogów w Krainie Ciemności, ich magia częściowo wyrwała się spod kontroli i czasami zaczynała sama działać. I nikt nie mógł do końca przewidzieć co jeszcze może się stać.
Gdy zauważyłem, że elfka zamyka oczy mimowolnie się uśmiechnąłem i powoli, podniosłem się z ziemi. Nie chciałem jej przeszkadzać w końcu mogła być zmęczona po dzisiejszym dniu, a ja miałem zamiar wyruszyć w dalsza podróż już o świcie. Chciałem by tym razem udało nam się dojść do z góry zaplanowanego już przeze mnie kolejnego, w miarę bezpiecznego miejsca na obóz i nie miałem najmniejszego zamiaru z tego zrezygnować, no chyba, że nie miałbym mieć innego wyboru. Z tego też powodu ważnym było by elfka w pełni odzyskała siły, z resztą nie tylko ona w końcu nawet jeśli byłem bogiem to nie mogłem powiedzieć, że jestem niezniszczalny. Może i męczyłem się trochę wolniej niż normalne elfy, ale mimo wszystko ja tez potrzebowałem od czasu do czasu solidnie wypocząć. A ostatnimi czasy nie miałem za bardzo na to możliwości.
-
Dobranoc Suledin – rzekłem uśmiechając się ciepło i powoli ruszyłem do miejsca, w którym wcześniej siedziałem by znów powtórzyć tę czynność i przywołać tą samą, magiczną kulę. I choć ta w niepowołanych rękach mogłaby być niezwykle niebezpieczna, mnie nie mogła raczej za bardzo skrzywdzić, a przynajmniej tak długo jak długo to ja ją kontrolowałem i byłem na niej skupiony. Jej przywoływanie zmuszało mnie, więc do ciągłej koncentracji i odpłynięcia myślami od otaczającego mnie świata co pomagało mi się wyciszyć przed snem. To z kolei było dla mnie bardzo ważne, gdyż z racji bycia bogiem miałem naturalne zdolności do przechodzenia pomiędzy światem śmiertelników, a Otchłanią, przez co wszyscy bogowie z natury byli śniącymi. A od czasu zdrady jednego z nas Otchłań stała się niebezpiecznym miejscem, jedynym więc sposobem zwiększającym szansę na bezpieczne opuszczenie tego miejsca było znaleźć się tam wyciszonym i skupionym, co znacznie pomagało unikać demonów i innych czyhających za Płaszczem na śniących niebezpieczeństw. A ja ten stan prawie absolutnego wyciszenia byłem w stanie osiągnąć głównie dzięki bardzo dziwnemu rodzajowi medytacji z magiczną i świetlistą kulą w roli głównej.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:38, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:15, 16 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Kiedy zasnęłam znowu przeniosłam się do tej walki. Tym razem patrzyłam na to wszystko z perspektywy wojownika. Tak jak w jego czynach, tak i w myślach nie było litości. Liczyło się dla niego jedynie krwawe zwycięstwo, zabijanie, pozostawienie po sobie jak największej ilości trupów. Niemal podświadomie wiedziałam, że miał dokładnie taką samą moc, jaką ja dostałam przez wzięcie artefaktu. Z tym, że on na pewno nie miał jej z tego przedmiotu, tego byłam pewna.
Nie próbowałam go powstrzymywać nawet, kiedy wbijał swój miecz w kolejne ciała, w kolejnych wrogów. Po prostu obserwowałam go i nawet czułam się równie dobrze, co on. To mnie w gruncie rzeczy najbardziej przerażało, bo jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu sama oszaleję na punkcie pozbawiania kogoś życia, a tego na pewno nie chciałam. Dlatego cieszyłam się z tego, że ktoś w pewnym momencie przebił go od tyłu mieczem. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym miałam znamię od urodzenia. Co prawda odruchowo wrzasnęłam i poderwałam się z miejsca, bo poczułam ogromny ból, ale byłam zadowolona z powrotu do świata rzeczywistego i odetchnęłam z ulgą. Nie miałam już ochoty spać, dlatego z początku chciałam zmienić Imaela, ale patrząc na niego z daleka mogłam łatwo dostrzec, że był rozluźniony, więc na pewno udało mu się przysnąć, a ja nie chciałam go budzić. Podniosłam się więc z miejsca i podeszłam do jeziora. Zdjęłam całą swoją broń i buty, po czym spuściłam nogi z jakiegoś niewielkiego głazu do wody. Jeszcze było ciemno, więc miałam przyjemny widok na rozgwieżdżone, czyste niebo, na którym był zawieszony wielki, srebrzysty księżyc. Mimowolnie uśmiechnęłam się i wpatrywałam dalej do czasu, aż ten jasny kolor nie zmienił się w czerwień krwi. Chwilę później miałam wrażenie, że spływa ona z ciała niebieskiego i spada na ziemię, a przy zderzeniu z glebą wyżera ją. Przez moment się w to wpatrywałam z zafascynowaniem, jednak kiedy to do mnie dotarło, pokręciłam szybko przecząco głową i odgoniłam te obrazy.
- Opanuj się... - nakazałam cicho samej sobie, zaciskając palce na ziemi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:53, 16 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Gdy w końcu udało mi się wyciszyć, pozwoliłem mej magicznej kuli się rozpłynąć i powoli podniosłem się z ziemi. Rozejrzałem się dokładnie po obozie sprawdzając w ten sposób czy na pewno jesteśmy tu bezpieczni, a gdy upewniłem się, że tak przeniosłem swoje spojrzenie na Shayę. Ta w czasie mojej „medytacji” zdążyła już zapaść w głęboki i w miarę spokojny sen i prawdę powiedziawszy wyglądała w tej chwili naprawdę niewinnie i bezbronnie. Wydawać by się mogło, że nawet najdelikatniejszy podmuch wiatru może zrobić jej krzywdę choć doskonale wiedziałem, że drzemie w niej prawdziwa siła. I to nie tylko dlatego, że nie potrafiła trzymać rąk przy sobie. Artefakt wybrał ją nie bez powodu, a ja musiałem tylko poznać ją na tyle dobrze, by móc ów powód poznać. Niestety charakter i zachowanie Shayi zupełnie mi w tym nie pomagały, a jedynie okropnie mnie drażniły. Jednak teraz gdy tak spokojnie sobie spała wydawała się być zupełnie inną osobą. Taką, na którą zwyczajnie nie potrafiłem się na nią wściekać. Och, gdyby tylko ta elfka zawsze mogła być taka spokojna, cicha i… Szczęśliwa? Czyżby śniła o czymś przyjemnym?
Na samą myśl o tym, że niedługo elfka nie będzie już miała możliwości przebywać we własnej, nikomu innemu niedostępnej krainie snów poczułem ukłucie w sercu. Wszak to ja miałem jej odebrać tę możliwość. Dołożony przede mnie do artefaktu dar był w obecnym świecie jedynie przekleństwem. Dzięki oddanej przeze mnie części mocy elf, który miał posiąść moc tego magicznego artefaktu miał z czasem móc stać się śniącym i to bardziej świadomym przebywania w Otchłani od reszty. Kiedyś za możliwość swobodnego poruszania się w snach po domu bogów elfy mnie wychwalały, dziś uznałyby mnie za najokrutniejszego z bogów. A Shaya miała niedługo się przekonać o tym dlaczego.
Ze smutnym uśmiechem ostrożnie, tak by przypadkiem nie zbudzić elfki, usiadłem pod jednym z drzew i oparłszy się o nie plecami życzyłem w myślach łowczyni, by ta jak najdłużej nie była w stanie przekroczyć Płaszcza nawet w snach. W tych czasach bowiem nie życzyłbym nikomu tej klątwy jaką było bycie śniącym.
Początkowo sądziłem, że uda mi się chociaż trochę posiedzieć na warcie, jednak po chwili złapałem się na tym, że coraz częściej zamykam oczy. Moje zmęczenie dało w końcu o sobie znać, a ja zmuszony byłem przyznać, że mogę liczyć tylko na to, że Shaya jest tak dobrą wojowniczką jak swą postawą starała mi się to w świątyni udowodnić i zbudzi się nim ktoś poderżnie nam gardła gdy będziemy spać.
Chwilę później kroczyłem już dziwną, niekończącą się ścieżką, a wokół mnie nie było żywej duszy. Zniknęło ognisko i polanka. Zniknęły też drzewa, a gdy spojrzałem w niebo zamiast gwiazd ujrzałem stojące na suficie krzesło i inne meble. Gdy dotarło do mnie, że powinny spaść, poczułem jak coś ściąga mnie do góry, a potem mój świat wywrócił się do góry nogami. Upadłem boleśnie na brzuch, a mój kostur z brzdękiem odbił się kilka razy od drewnianej podłogi i potoczył się gdzieś w kąt. Na domiar złego usłyszałem za sobą jakiś niepokojący szmer. Coś jakby ktoś właśnie powoli skradał się w moim kierunku lecz szło mu to z wyjątkowo dużym trudem z powodu posiadania ogromnych paznokci. Lub raczej szponów…
Szybko zerwałem się z podłogi i na chybił trafił praktycznie skoczyłem w najbardziej prawdopodobne miejsce, w które mogła odtoczyć się moja laska. Starając się nie oglądać się za siebie wymacałem pod jedną ze znajdujących się w rogu pokoju szaf dosyć gruby kij, który w momencie zetknięcia z moją skórą rozbłysnął lekko, błękitnym światłem na jednym z końców. Z westchnieniem ulgi wyjąłem spod mebla swój kostur i stanąłem na równe nogi dokładnie w momencie, gdy rzucane przez stojącą w przeciwległym kącie pokoju lampę światło, zasłonił pewien ogromny, złowrogo wyglądający cień. Powoli odwróciłem się w jego stronę i ujrzałem ogromną, mrożącą krew w żyłach istotę, której czerwone ślipia wpatrywały się prosto w me złote tęczówki. Nie pomyliłem się, przede mną stał demon, a jego każda kończyna zakończona była przez zestaw pięciu, długich i zakrzywionych szponów.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:38, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:00, 16 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Kiedy ponownie spojrzałam w stronę ogniska, zauważyłam sylwetkę elfa, który tym razem leżał pod drzewem i zapewne spał. Nie chcąc go budzić, pozostałam w miejscu, próbując nie myśleć o tym, co działo się teraz w mojej głowie. Moc powoli mnie ogarniała, wiedziałam że teraz coraz częściej będę miała podobne sny do tego, który miałam raptem kilka minut temu. Byłam też świadoma tego, że powoli traciłam kontrolę nad własnymi myślami i nad tym, co mi się podobało. Nigdy do tej pory bym nie pomyślała, że zabijanie bez litości jest przyjemne, a w tej wizji właśnie tak było. Te wspomnienia, obrazy...Jeśli będą mi się pojawiały przed oczami wszystkie fragmenty przeszłości, to ja nie wiem ile wytrzymam. Zaczynałam powoli rozumieć, co miał na myśli Imael, kiedy wspominał o tym, że jak nie zginę to oszaleję. Przecież wiedza, dotycząca tego, co się pojawiło na świecie od pierwszych sekund jego istnienia, to było za dużo jak dla jednej osoby. Jeszcze jeśli ona miała w sobie bardzo silną, magiczną moc. To się miało źle skończyć, a jedyną osobą, która mogłaby mi w tym pomóc, był mój aktualny towarzysz. Tak naprawdę to w jego rękach było moje życie, moja psychika...
Westchnęłam zrezygnowana i nachyliłam się, żeby zanurzyć dłonie w wodzie. Od razu przyjemny chłód przeszedł po moim organizmie, a ja oczyściłam się ze zbędnych rozmyślań. Chwilę później podniosłam się, nałożyłam na siebie wszystkie rzeczy, które wcześniej zdjęłam i wróciłam najciszej jak mogłam to ogniska. Kątem oka dostrzegłam, że mężczyzna wiercił się przez sen, ale nie chciałam go budzić. Na pewno nie spał, kiedy ja to robiłam, żeby czuwać, więc teraz była moja kolej. Usiadłam więc na ziemi przy miejscu, gdzie było ognisko i zaczęłam bacznie obserwować wszystko, co się działo w naszej okolicy. Nie miałam zamiaru pozwolić na to, aby jakiś zwierzę nas zaatakowało i zabiło tylko dlatego, że ja nie pilnowałam, kiedy była moja kolej.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 2 z 10

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy