|
Kisu shite mo ii? (Okruchy życia, dramat, romans; b.n) |
|
Autor |
Wiadomość |
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:36, 28 Kwi 2015 Temat postu: Kisu shite mo ii? (Okruchy życia, dramat, romans; b.n) |
|
|
<center>
Tokio to wielkie, przepełnione ludźmi miasto. Wszędzie unoszą się spaliny, zapach fast-foodu, nocnego życia, nowych trendów mody i poniedziałkowych poranków, podczas to których ciężko pracujący ludzie wstają do pracy. To miasto nigdy nie cichnie. Zawsze coś dzieje się na jego ulicach. Tych mniejszych, jak i tych większych.
Dwóch dotychczas żyjących w odosobnieniu mężczyzn spotyka się pewnego dnia w pubie. Jednemu wiedzie się lepiej, drugiemu o wiele gorzej, niż chciałby się spodziewać. Los łączy ich ze sobą w dość nietypowej sytuacji, radykalnymi środkami, bowiem drinkami i flirtem. Mimo wszystko, następny dzień nie wydaje się być już tak idealny, zabawny i różowy. Przybywa kosiarz zwany kacem, zbierając srogie żniwa.
Jak potoczą się ich losy, gdy pot zastygnie, a słońce wzejdzie?
Zapraszam do czytania.
~ ~ ~
Przyszły student prawa - Marchewkowecoffie
Pechowy bezrobotny - Grave
Regulamin wszyscy znamy i kochamy.
~ ~ ~
W karcie postaci nie wymagam zbyt wiele. Jedynie dane podstawowe i wygląd, plus ciekawostki. Jakiś zarys charakteru według własnego uznania (wystarczą podpunkty), tak samo jak historia. Reszta wychodzi w praniu.
Życzę dobrej zabawy.
</center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marchewkowecoffie dnia Wto 19:39, 28 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:24, 29 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
<center>
I didn't mean to hurt you, so... Let's screw.
~ ~ ~
| I m i ę → Noshiro † |
| N a z w i s k o → Tatsuya † |
| P r z e z w i s k o→ Shiro † |
| W i e k→ dwadzieścia lat † |
| U r o d z i n y → pierwszy stycznia † |
| Z o d i ak → koziorożec † |
| O r i e n t a c j a → homoseksualny † |
| M a t k a → Junko Tatsuya (Kaguya †) † |
| O j c i e c→ Haruto Tatsuya (44 l.) † |
| R o d z e ń s t w o→ Reiji Tatsuya (18 l.), Sayuri Tatsuya (16 l.) † |
| P o c h o d z e n i e→ Tokio, Japonia † |
| P ł e ć → mężczyzna † |
| W z r o s t → sto osiemdziesiąt siedem i pół centymetra † |
| W a g a → siedemdziesiąt dwa kilo † |
| C e r a → gładka, jasna † |
| S y l w e t k a → umięśniona, szczupła † |
| O c z y → zielono - szare † |
| W ł o s y → czarne, dość długie † |
| Z n a k i S z c z e g ó l n e → [link widoczny dla zalogowanych] na podbrzuszu, nad prawym [link widoczny dla zalogowanych] i na lewym [link widoczny dla zalogowanych] † |
| C h a r a k t e r → pewny siebie, szorstki, niecierpliwy, poważny, zamknięty w sobie † |
~ ~ ~
~ ~ ~
| C i e k a w o s t k i † |
→ Chciałby pójść na studia prawnicze, ale na razie nie stać go na czesne.
→ W wieku piętnastu lat miał swój "Coming Out". Ojciec Noshiro do dziś nie potrafi otrząsnąć się z szoku, że ten bawidamek nie przepada za piersiami.
→ Pracuje jako kelner w dość znanej (głównie pośród licealistów i studentów) kawiarni w centrum Tokio.
→ Nie przepada za fast - foodami, sztucznym i śmieciowym żarciem.
→ Jest uczulony na jabłka. Za dzieciaka wylądował przez to w szpitalu, gdzie spędził kilka dni pod obserwacją.
→ Shiro to typ pracoholilka. Mimo jednej pracy wciąż rozgląda się za drugą, by jak najszybciej zdobyć pieniądze na studia. Ciężko mu jednak dopasować dni robocze, więc po prostu bierze więcej zmian w kawiarni.
→ Odstresowuje się poprzez wieczory w pubach, piwo ze znajomymi, bądź niezobowiązujący seks.
→ Dotąd nigdy się nie zakochał. Zdarzyło mu się parę zauroczeń, ale po dość nieciekawej sytuacji z jednym z partnerów, darował sobie poszukiwanie kogoś na stałe.
→ W gimnazjum i liceum uwielbiał grać w koszykówkę. Jest w tym całkiem dobry.
→ Matka Tatsuyi zmarła, kiedy miał dziesięć lat.
→ Mimo jego niechęci do śmieciowego żarcia, truje się papierosami i tanim alkoholem. To jedyne nieuzasadnione wydatki, na które sobie pozwala, mając na uwadze drobny budżet.
→ Przepada za pikantnymi potrawami, które najczęściej sam przygotowuje.
→ Brat pomógł mu znaleźć mieszkanie w niedawno wybudowanym [link widoczny dla zalogowanych]. Jest dość [link widoczny dla zalogowanych], ale starcza na jedną osobę.
→ Nie stać go na samochód, więc do stacji metra dojeżdża rowerem, a stamtąd przemieszcza się komunikacją miejską wprost do miejsca pracy.
~ ~ ~
~ Date? You mean... Fuck after dinner? ~</center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marchewkowecoffie dnia Sob 0:31, 02 Maj 2015, w całości zmieniany 5 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Świeża krew
Dołączył: 28 Kwi 2015
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:24, 02 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center>
| »Imię ~ Tomomi« |
| »Nazwisko ~ Usami« |
| »Ksywka ~ Bunny« |
| »Wiek ~ 20 lat« |
| »Data urodzenia ~ 17 lipiec« |
| »Znak zodiaku ~ Rak« |
| »Płeć ~ mężczyzna« |
| »Orientacja ~ biseksualny« |
| »Pochodzenie ~ Chikusei, Japonia« |
| »Rodzice ~ Sugimoto [l. 49] i So Yeon [l. 47]« |
| »Rodzeństwo ~ Kinji [l. 25]« |
| »Sylwetka ~ chuda, umięśniona« |
| »Wzrost ~ 182 cm« |
| »Waga ~ 68 kg« |
| »Cera ~ jasna, blada« |
| »Kolor oczu ~ ciemny brąz« |
| »Kolor włosów ~ czerń« |
| »Znaki szczególne ~ długie włosy« |
| »Zarys charakteru ~ Nie znosi pośpiechu, lubi poleniuchować. Zazwyczaj spokojny i wyluzowany, chociaż od dziecka posiadał dość buntowniczą naturę. Zawsze chce robić tylko to, na co sam ma ochotę i często ignoruje zdanie drugiej osoby, jeśli ono mu się nie podoba. Ma dużą cierpliwość, ale nie w stosunku do ludzi, przez co często to on zaczyna kłótnie. Nie lubi przepraszać i przyznawać się do błędu, ale za to nie ma problemu z wytykaniem pomyłek innym. Robienie ludziom na złość sprawia mu przyjemność, podobnie jak niezobowiązujący flirt i seks. Sprawianie problemów to jego specjalność, chociaż nie zawsze jest to naumyślne. Często pakuje się w kłopoty przez własną, niewyparzoną gębę. Mimo to ma też dobrą stronę: gdy mu na czymś zależy, nigdy nie odpuszcza, potrafi się podjąć każdej pracy, a także jest wiernym i oddanym przyjacielem, chociaż niewielu może się o tym przekonać.« |
| »Ciekawostki ~ nie lubi swojego imienia, gdyż jest ono typowo damskie. Nikomu nie pozwala go używać, dlatego przyjaciele najczęściej nazywają go per Bunny, bo jego nazwisko <Usami> brzmi podobnie do usagi, czyli królik,
~ jego tata chce, by został urzędnikiem państwowym jak Kinji. Tomomi ma jednak nieco nie plany: zostanie baristą i otwarcie własnej kawiarni. Wyjechał do Tokio, by móc zarobić na własny interes, ale jeśli mu się nie uda, będzie musiał się poddać woli ojca,
~ w wieku 14 lat wiedział już, że pociągają go zarówno kobiety, jak i faceci, jednak otwarcie zaczął się do tego przyznawać, gdy skończył 15 lat. Obecnie w ogóle się z tym nie kryje,
~ ostatnio pracował jako kelner w nocnym barze, ale po tym, jak w trakcie kłótni uderzył szefa, wyleciał w trybie natychmiastowym. Przez to nie miał kasy na czynsz, a że zalegał już kolejny miesiąc ze spłatą, stracił również mieszkanie,
~ uwielbia kawę, a parzenie jej uznaje za sztukę,
~ w liceum miał dość marne oceny, ale to głównie ze względu na niską frekwencję,
~ potrafi się bić, chociaż nie jest w tym jakoś specjalnie dobry. Na szczęście te niedoskonałości nadrabia zachwycającą zwinnością i gibkością,
~ ma duży talent do rysowania, a jego ulubionym kierunkiem jest hiperrealizm, nad którym sam pracuje
~ wciąż lubi oglądać kreskówki- zwłaszcza, gdy mu się nudzi
~ mimo iż kawę traktuje z wręcz przesadną czcią, jedzenie nie ma dla niego dużego znaczenia. Potrafi zjeść wszystko, byleby było tego dużo,
~ od dziecka, gdy miał jakiś problem lub coś go dręczyło, znikał bez słowa, by pobyć trochę w samotności. Im starszy się stawał, tym jego ucieczki robiły się dłuższe. W liceum jego rodzina i przyjaciele nie byli już zaskoczeni, gdy nagle ginął na kilka dni,
~ Tomomi jest tylko w połowie Japończykiem- jego mama pochodzi z Korei Południowej. Przez to Bunny świetnie posługuje się zarówno japońskim, jak i koreańskim, ale jego angielski bardzo kuleje,
~ ma wyjątkowo wrażliwy kark i uszy,
~ jest uczulony na sierść zwierząt,
~ przez swoją jasną cerę, nie może zbyt długo przebywać na słońcu, bo łatwo może się nabawić oparzenia słonecznego.« |
</center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Grave dnia Nie 8:52, 24 Maj 2015, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:38, 02 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Niezbyt wiele pamiętałem z poprzedniego wieczoru. Po męczącym dniu w pracy dałem się namówić Totomaru na piwo w jednym z pubów. Toti tak jak ja był gejem, więc sam wybrał lokal z kolorową zawieszką na drzwiach. Wypiliśmy kilka drinków, omówiliśmy ewentualne zmiany w grafiku, a potem Uchida się zmył, zostawiając mnie nad niedokończoną szklanką whiskey. Wsłuchując się w prognozę pogody i wdychając zapach wiśniowych papierosów, sam odpaliłem jednego, decydując się na ostatnią kolejkę. Akurat w piątkowy wieczór lokal zapełnił się klientami, a sam nie przepadałem za zbytnimi tłumami, więc zmycie się po kolejnej porcji alkoholu było wskazane. Nie chciałem skończyć w kilkuosobowej orgii trwającej aż do następnego wieczoru. Kiedyś spróbowałem i śmiało mógłbym stwierdzić, że stanowcze nie to trochę za mało, by opisać to popieprzone zgromadzenie. Fantazje niektórych niepozornych osób potrafią przerazić.
Kiedy chciałem wyjść z lokalu, do baru wcisnęła się jeszcze jedna osoba. Przy zwykłych okolicznościach pewnie nawet bym się nie skusił. To mógł być zwykły szczeniak, który zwiał z domu. Miał naprawdę chłopięcą urodę, zapewne niedowagę i jakiś niezaliczony egzamin na końcie, co wywnioskowałem patrząc na jego przybitą twarz. Nie mógł mieć więcej, niż osiemnaście, może dziewiętnaście lat, nie mniej. Pokazał dowód osobisty, gdy barman go o niego zapytał. Obserwowałem go przez kilka minut, zastanawiając się, czy warto brać się za kota z worka, który mógłby okazać się być zwykłym gówniarzem... Ale jego długa szyja kusiła, tak samo jak subtelnie chłopięce kości policzkowe. Teoretycznie, następnego dnia miałem mieć wolne. Tak samo w niedzielę. Co mi szkodziło rozluźnić się tego wieczoru? Nie musiałbym wracać sam do pustego mieszkania, a potem ewentualnie zadowalać się pod prysznicem, czy przy tanim pornosie. Te rozwiązania były zdecydowanie żałosne, ponieważ zwykle nie brakowało mi adoratorów, ale czasem... Po prostu pieprzyli od rzeczy, aż głowa bolała. Zwłaszcza z samego rana. Irytowali mnie wtedy najbardziej, nazywając "myszkami", "kotkami", ewentualnie "kutasikami". Obrzydliwe.
No i zagadałem. Wypiliśmy trochę więcej, niż planowałem. Nie pamiętam, co się działo w nocy, ale jestem pewien, że nie zawiodłem, a ciemnowłosy chłopiec obudzi się następnego dnia z bólem tyłka... Możliwie nie tylko.
Obudziłem się grubo po świcie. W głowie mi huczało, miałem wrażenie, jakbym połknął wiadro piasku. Kiedy podnosiłem się do siadu, przesunąłem dłonią nieśpiesznie po zaspanej twarzy. Spodziewałem się, że włosy sterczą mi na wszystkie strony, więc wygładziłem je instynktownie. Sięgały mi długo za kark. Nie byłem zaskoczony, gdy leniwie spoglądając na bok ujrzałem lekko okrytego granatową pościelą chłopaka. Leżał na brzuchu, więc miałem widok na jego długie kudły i dokładnie zarysowane łopatki. Ten widok sprawiał, że miałem jakieś przebłyski - szczęk otwieranego zamka, dźwięk szarpanych ubrań, cichy jęk, westchnienia... Mogłem sobie tylko wyobrażać, co robiliśmy, ponieważ luki w pamięci miałem tak wielkie, jak jeszcze nigdy przedtem.
Podniosłem się chwiejnie z łóżka, a właściwie dwóch złączonych na podłodze futonów. Wszędzie walały się ubrania, większość z nich rozpoznawałem. Były tam ciemne jeansy, krawat, biała koszula i kamizelka do kompletu, które miałem na sobie zeszłego wieczoru. Gdzieś dalej leżały jeszcze moje skarpetki i bokserki. Chwyciłem za to drugie, a potem wciągnąłem na swoje biodra. Sahara w ustach dawała o sobie znać, więc rozsuwając niemal prześwitujące drzwi przeszedłem do skromnej kuchni. Wyciągnąłem z małej lodówki dwulitrową butelkę wody i zacząłem ją opróżniać. Zza okien dobiegały do mnie dźwięki sunących po asfalcie samochodów, śpiew ptaków... Wiosna miała swoje zalety - można było wyjść na balkon zapalić. Zrobiłem to zaraz po zabraniu z kuchni paczki papierosów z zapalniczką. Nim jednak zniknąłem na balkonie, którego wejście było w sypialni, postawiłem obok śpiącego na futonach chłopaka nadpoczętą butelkę wody. Spodziewałem się, że tak jak ja będzie szukał jakiejś ucieczki od kaca.
W głowie mi huczało, kiedy zapalałem wiśniowego Black Devil'a, opierając się o barierkę. Miałem idealny widok na podwórko, parking i ulicę. Dalej było więcej bloków. Krajobrazy to nie były, ale widok czystego nieba i świeże powietrze choć trochę pomagały. Było prawdopodobnie grubo po dziesiątej, jeśli nie dalej. Dzieciaki grały w piłkę na trawniku obok parkingu, a jakaś kobieta wracała z zakupami do domów naprzeciwko. To przypominało mi, że i ja powinienem wyskoczyć po jakieś zakupy, lub zrobić sobie coś do jedzenia.
Zaciągając się słodkawym dymem, przymknąłem na moment oczy. Drapiąc się w okolicy podbrzusza, tuż nad tatuażem stwierdziłem, że jedzenie nie ucieknie tak samo, jak sprzątanie mieszkania. Rozmasowałem wolną dłonią skroń, rozkoszując się podmuchem nieco chłodnawego, wiosennego wiatru. Właściwie, jak ten chłopak miał na imię? Takao? Toichi? Tomiji? Ta... Takeshi? To... Tokugawa? Torazo? Tomomi? Tomomi. Pamiętam, że z początku nie chciał się przedstawić. Dopiero po kilku drinkach rozwiązał mu się język. Nie dziwiłem się, jego rodzice kilkanaście lat temu chyba spodziewali się córki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Świeża krew
Dołączył: 28 Kwi 2015
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 23:25, 02 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Ten tydzień... Nie, moment. Ostatnie trzy dni. Tak, ostatnie trzy dni zdecydowanie należał do tych, które powinno się wyciąć z życiorysu. Serio, już dawno nie miałem takiej kumulacji pecha w tak krótkim odstępie czasu. W środę ta mała pizda, zwana szerzej pod nazwą "Mój Były Szef", doprowadziła mnie na granice cierpliwości, które i tak zawsze z łatwością przekraczałem- bez jego pomocy. Tym razem nie wytrzymałem, przez co ten bufon skończył z śliwą pod okiem. A ja z wypowiedzeniem otrzymanym na następny dzień. Oczywiście to nie koniec! Dzisiaj, z samego rana, odwiedziła mnie kochana, starsza pani będąca właścicielem bloku, w którym wynajmowałem mieszkanie. Myślałem, że chodzi o to, co zwykle- o zapłatę zaległego czynszu. I w sumie dużo się nie pomyliłem. Nawet nie pozwoliła mi wytłumaczyć, że właśnie wyleciałem z roboty. Stanowczym tonem, który w ogóle nie pasował do tej zawsze pogodnej kobieciny, oznajmiła mi, że mam "łaskawie przestać przyprawiać ją o ciągły ból głowy i jak najszybciej się stąd wynieść". Na szczęście obiecała mi, że jeśli opuszczę jej budynek do poniedziałku, to daruje mi moje zadłużenie, jednak mam się jej więcej nie pokazywać na oczy. Anioł, nie kobieta, prawda?
Wieczorem z odruchu wyszedłem z mieszkania, by tak jak w dzieciństwie zaszyć się gdzieś na jakiś czas. Muszę zapomnieć o wszystkich problemach, a potem wrócić do nich z oczyszczonym umysłem i wymyślić coś konstruktywnego. Stara, niezawodna metoda. Chociaż nieco ją zmodyfikowałem przez okres dojrzewania. Kiedyś wystarczyło mi schowanie się w jakichś krzakach i zabawa autkami czy żołnierzykami. Teraz stałem się bardziej wymagający. Krzaki zamieniłem na puby i bary, a autka i żołnierzyki na jednorazowych seks-partnerów. W taki właśnie sposób miałem zamiar spędzić ten piątkowy wieczór. Gdy w czasie drogi stwierdziłem, że nie mam dzisiaj ochoty na kobiety, postanowiłem wybrać się do pobliskiego pubu dla gejów. Byłem tam dwa czy trzy razy i nigdy się nie zawiodłem. Dlatego też nie zastanawiając się ani przez chwilę, przekroczyłem próg klubu. Nie rozglądałem się po sali, tylko od razu podszedłem do baru. To, czego teraz potrzebuję najbardziej, to alkohol. Muszę szybko i sprawnie otumanić swój umysł, by odciąć się od gównianej rzeczywistości. Usiadłem na wysokim krześle, by po chwili machnąć na barmana i zamówić mojito, za którym tak przepadam. Mężczyzna za ladą otaksował mnie surowym okiem, a mi przez myśl przemknęło poirytowane "Oho, znowu to samo...". Nie musiałem długo czekać, żeby móc usłyszeć to często wypowiadane w moim kierunku zdanie: "Poproszę dowód.". Zakląłem pod nosem i sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni. Zawsze, kurwa, za każdym razem. Ludzie, mam dwadzieścia lat! Naprawdę tego po mnie nie widać?! Psiocząc w ten sposób w myślach, wyciągnąłem swój portfel, a z niego ten mały, plastikowy prostokąt, który był moją przepustką do dzisiejszego upojenia alkoholowego. Podałem dokument barmanowi, on dokładnie go obejrzał, po czym oddał mi go, rzucając w trakcie odwracania się, że zaraz dostanę swoje zamówienie. Tak też się stało- po kilku minutach stał przede mną mój miętowo-limonkowy drink. Od razu przysunąłem szklankę bliżej siebie, po czym ustami złapałem końcówkę czarnej słomki, by po chwili poczuć ten orzeźwiający smak. Drinki są fajne. Nie czujesz alkoholu, a i tak łatwo się nimi upijasz. Zdradliwe france.
Nie dane mi było zbyt długo samotnie sączyć procentowy napój, gdyż dosiadł się do mnie i zagadał wysoki, przystojny brunet. Oczywiście w żaden sposób nie przeszkadzało mi jego towarzystwo, broń Boże. Jego oczy o przedziwnej jak na Azjatę barwie mnie hipnotyzowały, przez co prawie nie mogłem oderwać od niego spojrzenia. Flirt wymieszany z alkoholem i bach! Ledwo pamiętam, jak wychodziliśmy wspólnie z pubu.
Gdy sen zaczął mnie opuszczać, pierwsze co poczułem, to ostry ból głowy. To okropne pulsowanie skroni zniechęciło mnie do całkowitego rozbudzenia, jednak z drugiej strony suchość w gardle brutalnie zmuszała mnie do wstania i znalezienia czegokolwiek do picia. W ten sposób rozchyliłem ostatecznie powieki, jednak część moich kłaków zakryła mi widok na świat. Leniwym, zaspanym ruchem przekręciłem się na plecy. I właśnie to była jedna z najgorszych decyzji w moim życiu. Jęknąłem boleśnie, krzywiąc się automatycznie.
- Fuck!- przekląłem od razu, zaciskając zęby. Ja pierdole, moja dupa... Z kim ja się przespałem? Zamknąłem oczy, zakrywając twarz dłoń, by skupić swój zmordowany procentami umysł. Jak on wyglądał...? Pierwsze, co mi się przypomniało, to jego oczy- zielone, chociaż wchodzące w szarość. Długawe, ciemne włosy, chyba jakieś tatuaże... To tyle. Więcej nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Nawet imię czy chociaż nazwisko. Świetnie, musiałem się nieźle upić. Zresztą... Czuję, że przesadziłem. Ale w końcu to nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz.
Postanowiłam, a raczej zostałem zmuszony przez dręczące pragnienie do podniesienia się do siadu. Moja twarz wykrzywiła się okropnie, gdy przez zmianę pozycji cały ciężar mojego ciała spoczął na i tak już obolałym tyłku. Przez przymrużone powieki rozglądnąłem się po pomieszczeniu, próbując przeanalizować całą sytuację. Pierwszy wniosek: to na pewno nie jest mój dom. Drugi wniosek: jestem sam w pokoju. Trzeci- i najważniejszy- wniosek: obok futonu, na którym siedziałem, stała duża butelka z wodą. Niewiele myśląc, złapałem za nią, odkręciłem pospiesznie nakrętkę, przez co już po chwili moje gardło zostało zalane chłodny, orzeźwiającym i w tym wypadku wręcz życiodajnym h2o.
- Zajebiście...- mruknąłem zadowolony, gdy udało mi się w pewnym stopniu ugasić pragnienie. Odłożyłem butelkę na jej wcześniejsze miejsce, po czym wróciłem do pozycji leżącej, rozkładając ręce na boki. W ten sposób zająłem prawie całą powierzchnię łóżka. Jest za wcześnie ,by wstawać. Zwłaszcza w tym stanie. Zaraz rozsadzi mi głowę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Nie 0:24, 03 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Spędziłem na balkonie kilkanaście dobrych minut, popalając papierosy i wyzbywając się wszelkiej negatywnej energii, pospolicie zwanej kacem. Zapach kwitnących drzew wiśni był przyjemny, szum pędzących przez ulicę samochodów również. Zimna, betonowa posadzka przyprawiała mnie o lekkie dreszcze na plecach. Gdyby nie towarzyszył mi pulsujący ból głowy, zapewne to byłby poranek idealny, zwłaszcza, że nie musiałem iść do roboty. Co jak co, ale wrzeszczące i napierdalające od rzeczy małolaty to nie to, czego pragnie każdy facet. Zwłaszcza, gdy ich piski o niewiadomej liczbie decybeli wbijają się w głowę za każdym razem, kiedy się na nie spojrzy. "Jakie on ma oczy! Widziałaś je? I jeszcze robi mu się delikatny dołeczek na prawym policzku, kiedy otwiera usta! Jeeeeeej!", albo inne gówno tego typu. Zwykle nie mam nic przeciwko miłym, sympatycznym osobom... Ale ile słodyczy można znieść na jeden dzień?
Zgasiłem papierosa w popielnicy stojącej na parapecie mojego okna. Była zapełniona po brzegi szczątkami fajek, ale jakoś nie fatygowałem się, żeby ją opróżnić. I tak za kilka dni znów będzie pełna, więc po co paranoicznie zapychać śmietnik? Przeciągnąłem się długo, prężąc wszystkie mięśnie. Niemal słyszałem, jak wszystkie moje kości charakterystycznie przeskakują. Drapiąc się w okolicach drugiego tatuażu, nad pośladkiem, pozwoliłem sobie wydać z siebie krótkie ziewnięcie. Plecy miałem sztywne jak kłoda, w głowie wciąż mi huczało, a poza tym byłem cały lepki od zaschniętego potu. Seks z Tomomim musiał być naprawdę dobry, skoro pieprzyłem go tak długo, by tak gorączkowo pragnąć znaleźć się pod prysznicem. Tamten pub znany był z dość wartościowych klientów, jeśli mógłbym to tak ująć. Inne podrzędne lokale oferowały jedynie piętnastolatków, którzy obciągali nieświadomym ich wieku studentom. Nie raz się zdarzyło, że ktoś został oskarżony o pedofilię. Szczeniaki wykorzystują te swoje kilkanaście wiosen, żeby zaszantażować ledwie łączących koniec z końcem ludzi. Żałosne. Ździelić takiemu raz przez łeb, to się nauczy. Mają jeszcze mleko pod nosem, a już kombinują i to na tle seksualnym.
Kiedy zegar wybił godzinę jedenastą dwadzieścia cztery, wróciłem do wnętrza sypialni. Nie zamykając za sobą balkonu, odłożyłem zapalniczkę i papierosy na parapet. Wolałem, żeby w domu śmierdziało fajkami i kwitnącą wiśnią, niż potem i seksem. Nie raz wpada do mnie rodzeństwo. Nie chciałem się tłumaczyć Reijiemu, albo co gorsza Sayuri. Reiji wiedział, że jestem gejem, z Yuri było już gorzej. Wciąż szukała dla mnie żony, a ja, mimo wszystko, nie chciałem niszczyć jej poglądu na świat, ani pozbawiać tej dziewczęcej niewinności.
Ale jak to, Shiro-nii-san?! Dlaczego w Twoim łóżku jest nagi facet?!
Kurwa no, poruchałem to poruchałem! Po co drążyć temat? Z resztą, raz w dupę to jeszcze nie pedał!
Na samą myśl o tej konwersacji miałem ochotę zacząć się śmiać, albo co gorsza, łapać za butelkę zaległej w lodówce whiskey. Nigdy nie byłem dobry we wprowadzaniu swojego rodzeństwa w takie sprawy. Wychowanie seksualne należało do mojego ojca, nie mnie, choć on i tak nie miał wprawy. Moim zadaniem było prowadzenie Sayuri za rączkę na rozpoczęcie drugiej klasy podstawówki, kiedy bała się, że po drodze może się zgubić. Ni mniej, ni więcej.
Kiedy przechodziłem obok futonów, dotarło do mnie, że mój gość nie śpi. Czując na sobie jego wzrok nie czułem się niezręcznie. Speszenie mnie to wyzwanie, któremu niewielu udało się podołać. Jedynie przystałem na moment, lustrując jego cierpiętną twarz. Patrząc w jego ciemnobrązowe tęczówki przypominałem sobie nieco zamglone fragmenty z nocy. Właściwie, ciekawe, czy bardziej bolała go dupa, czy głowa. - Idę pod prysznic, możesz wejść po mnie. Potem robię śniadanie. - Powiadomiłem krótko, może nieco zbyt szorstko. Potem po prostu przeszedłem do salonu i wyciągnąłem z szafy świeże ubrania. Potem poszedłem do dość skromnej łazienki. Nie domykałem drzwi, bo w sumie po co? Zerżnąłem go zeszłej nocy, widział dostatecznie wiele. Poza tym, byłem u siebie - mieszkajac samemu nie trzeba zamykać każdego zamka, gdy idziesz się odlać, albo martwić tym, że komuś zabierzesz kołdrę w nocy. Komfort życia na własną rękę.
Ubrania odłożyłem na umywalkę mieszczącą się pomiędzy łazienką, a ubikacją. Potem wszedłem do pomieszczenia z wanną i prysznicem usadowionym nieco nad moją głową. Odkręciłem kurek, puszczając zimną, ale nie lodowatą wodę. Moje mięśnie wpierw gwałtownie zaprotestowały, ale niedługo potem doceniły chłód spływającej po moim ciele cieczy - czułem się tak, jak gdybym przebiegł przez całe Tokio. Z półki sięgnąłem szapon o kawowym zapachu i umyłem swoje dość długie kudły, a potem użyłem waniliowego żelu pod prysznic. Spędzenie kilkunastu minut w łazience pozwoliło mi się odświeżyć i rozluźnić obolałe mięśnie.
Czekało mnie jeszcze przygotowanie śniadania i odesłanie dzieciaka do domu. Zważywszy na to, że mi dał, powinienem być nieco milszy w obyciu. Powinienem - to nie znaczy, że będę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marchewkowecoffie dnia Nie 0:25, 03 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Świeża krew
Dołączył: 28 Kwi 2015
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 21:02, 03 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Ziewnąłem po paru chwilach bezczynnego leżenia. Moje oczy samoistnie przymknęły się po tej czynności, jakby moje ciało walczyło o dodatkowe chwile snu. Nie broniłem się w żaden sposób. Spanie to naprawdę niezły pomysł na obecną chwilę. Od chwili przebudzenia nie dostrzegłem nigdzie mojego nocnego partnera i zapewne właściciela tego mieszkania, dlatego to nic złego, jeśli pośpię tu jeszcze przez jakiś czas. Głowa i tyłek bolą mnie do tego stopnia, że to chyba będzie najlepsza ucieczka od skutków tej- na pewno udanej- nocki. Serio, czuję, że naprawdę zabalowaliśmy. Musieliśmy się pieprzyć kilka razy, bo już dawno nie byłem tak wykończony po seksie. Kurwa, aż żałuję, że nic z tego nie pamiętam.
Niestety nie dane mi było zapaść w głębszy sen, gdyż dźwięk otwieranych drzwi zainteresował mnie do tego stopnia, że podniosłem powieki, by móc spojrzeć w stronę wejścia. Do sypialni wszedł mężczyzna, którego twarz od razu rozpoznałem. Tak, to na pewno ten sam facet z baru. Przyglądałem mu się uważnie, starając się przypomnieć sobie cokolwiek z minionej nocy. Z marnym skutkiem. Jedynie głowa zaczęła mi mocniej pulsować przez zmuszanie siebie do wysiłku umysłowego. Ostatecznie porzuciłem te bezowocne próby i uśmiechnąłem się do niego błogo, pomimo nieznośnego bólu, który nie ustępował ani na chwilę. Podniosłem jedną rękę, by pomachać mu leniwym ruchem. Zaraz po tym zostałem poinformowany o prysznicu i śniadaniu. Wszystko w porządku, poza jedną, malutką kwestią: nie mam ani siły, ani tym bardziej ochoty się ruszać.
- Hai, hai...- mruknąłem zrezygnowany, godząc się z faktem, że mimo wszystko nie mogę tu wiecznie leżeć i muszę w końcu wstać. Gdy zostałem sam w sypialni, z jękiem niezadowolenia, spowodowanym pulsującym bólem dwóch części ciała, przewróciłem się na brzuch. Dopiero wtedy wsparłem się na rękach i podniosłem się z futonu. Wygrzebałem się spod kołdry, a po grzbiecie przebiegł mi dreszcz wywołany napływem chłodnego, orzeźwiającego powietrza z zewnątrz. Już po chwili znalazłem się w pionowej pozycji, co nie okazało się najlepszym pomysłem. Gdy tylko spróbowałem ruszyć się z miejsca, zakręciło mi się w głowie, przez co prawie runąłem na ziemię. Na szczęście dość szybko udało mi się stanąć w miarę stabilnie. Przez chwilę trwałem w bezruchu, czekając aż koszmarne zawroty miną. Boże, jaki kac... Nawet ustać na nogach jest mi ciężko. Jak widać taka jest kara za zbyt zajebisty wieczór. Gdy wreszcie obraz mi się ustabilizował, rozglądnąłem się za swoimi rzeczami. Jako pierwsze rzuciły mi się w oczy moje czarne rurki. Zaraz obok nich leżały również należące do mnie granatowe bokserki i ciemne skarpetki. Dopiero na końcu zwróciłem uwagę na swój leżący prawie pod drzwiami t-shirt w tym samym kolorze, co spodnie. Ruszyłem najpierw w stronę bielizny i właśnie wtedy poczułem dyskomfort związany z chodzeniem. No bez przesady! Seks, po którym aż ciężko mi się poruszać? Dlaczego nie mogę go pamiętać?! Ygh, to musiało być naprawdę zajebiste ruchanie... Wciągnąłem na siebie majtki, by zaraz po tym zabrać się za zbieranie reszty moich ubrań. Sprawdziłem kieszenie, w których na szczęście wciąż znajdowały się mój telefon i portfel. Zakląłem pod nosem, gdy spostrzegłem, że moja koszulka została podarta. Co za zwierze... No nic, będzie mi musiał dać coś na zmianę. Rozglądnąłem się za jeszcze jedną rzeczą, którą na pewno miałem przy sobie wczorajszego wieczoru. Mianowicie gumka do włosów. Nie dostrzegłem jej nigdzie na podłodze, dlatego odpuściłem sobie jej poszukiwania. Najpewniej jest gdzieś w łóżku, które teraz wygląda jak pobojowisko. Szkoda marnować czas na szukanie tam czegoś tak małego. Poza ciuchami zgarnąłem jeszcze butelkę z wodą, po czym z lekkim trudem opuściłem sypialnię. Szybko obrzuciłem spojrzeniem pomieszczenie, analizując, co gdzie mniej więcej jest. Skończyło się na tym, że zawiesiłem swoje ubrania na oparciu krzesła i sam usiadłem na owym meblu. Po raz kolejny odkręciłem butelkę, żeby pociągnąć z niej kilka dużych łyków wody. Odstawiłem plastikowy przedmiot na stół, po czym oparłem się czołem o blat. Ja pierdole, moja głowa <nie>. Mam nadzieję, że mężczyzna ma coś przeciwbólowego. Poza tym muszę się go spytać o imię, bo za Chiny nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Fajnie by było, gdyby i on nie pamiętał, jak się nazywam. Nie będę jedynym, który przespał się z facetem, którego godności nie potrafi odnaleźć w odmętach pamięci.
W pewnym momencie przestałem słyszeć szum wody spod prysznica, ale za to już po chwili dotarły do mnie kroki osoby wychodzącej z łazienki. Obróciłem głowę, przytulając się teraz policzkiem do stołu. Spojrzałem na mężczyznę, odruchowo przelatując po nim wzrokiem. Szybko jednak skupiłem się na jego twarzy, a dokładnie hipnotyzujących, zielono-szarych oczach.
- Masz coś przeciwbólowego?- zapytałem bez ogródek, a mój głos wydał mi się ciut zachrypnięty. Nie krępował mnie fakt, iż siedzę przed nim w samych bokserkach. Po wspólnie spędzonej nocy to byłoby głupie, co nie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Nie 21:55, 03 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Nie stałem zbyt długo pod prysznicem. Po dokładnym wyszorowaniu przepoconego ciała i poplątanych kudłów, opłukałem się i osuszyłem ręcznikiem. W tym wydaniu wyglądałem przynajmniej jak człowiek, a nie bezdomny. Wciągnąłem na siebie świeże niebieskie bokserki, nieco węższe w nogawkach jeansy i szary t-shirt z czarnym nadrukiem "Whiskey Made Me Do It". Włosy dokładnie rozczesałem, wysuszyłem i związałem w luźnego kuca. Ogółem rzecz biorąc, mój pobyt w łazience nie przekraczał dwudziestu minut. Nie należałem do grupy osób, które wylewały litry wody tylko dla krótkiej przyjemności... No chyba, że chodziło o seks pod prysznicem. Jeśli miałem pieprzyć się z kimś pod ciepłym, ewentualnie chłodnym strumieniem, wsłuchując się w te charakterystyczne, przyjemne dla ucha odgłosy... Cóż, byłem skłonny zapłacić nieco wyższy rachunek. Przynajmniej wiedziałbym, że było warto.
Wychodząc z łazienki wrzuciłem brudną bieliznę z zeszłego wieczoru do kosza na pranie. Drapiąc się po karku wkroczyłem do kuchni połączonej z jadalnią. Mój wzrok na moment spoczął na moim... Hmm, gościu. Mimo rozczochranych włosów i widocznego zaspania, wciąż wyglądał dobrze. Może nawet lepiej i dobrze. Gdybym nie był zmęczony, pewnie pokusiłbym się na szybki numerek. Inną sprawą jest, że to wbrew moim zasadom. Nie miałem zamiaru pozwolić Tomomiemu się zbytnio przyzwyczajać. Zwykle zmieniałem partnerów po jednym stosunku, góra dwóch, jeśli któryś był naprawdę dobrą dupę. Dosadnie informowałem ich, że to tylko przelotna przygoda i nie życzę sobie żadnych wywodów pod drzwiami o czwartej nad ranem. Kilka razy zdarzyło się, że musiałem potraktować ich dość szorstko, ale sami byli sobie winni. Nie docierały do nich słowa "nie", ewentualnie "spierdalaj szczylu". Cóż, mama zawsze mówiła mi, bym dobrze traktował swoją kobietę. Do tej pory ani jednej nie zraniłem, mógłbym poświadczyć swoją głową. W końcu, jaka kobieta chowa penisa w gaciach?
Przez moment przesunąłem wzrokiem po odsłoniętych obojczykach chłopaka, stwierdzając, że wyglądają kusząco, ale potem po prostu podszedłem do lodówki, kompletnie nie zwracając na tą pokusę uwagi. Gdybym ulegał każdemu ładnemu z buźki szczeniakowi, zrujnowałbym sobie życie. Zwłaszcza, że obróciło się ich wokół mnie dość wielu. Może więcej niż dość.
- Zapewne. Na dupę czy głowę? - To pytanie mogło zabrzmieć złośliwie, choć nie miałem tego w intencji. Wyciągając jajka i sos sojowy włączyłem jeszcze gazówkę. W między czasie sięgnąłęm z najniższej szuflady pudełko tabletek przeciwbólowych. Podałem je cierpiącemu na kaca chłopakowi wraz z szklanką wody i świeżym t-shirtem z nadrukiem "Let's Bang". Widziałem strzępki jego własności jeszcze w sypialni, co tylko świadczyło o tym, jak dobrze bawiliśmy się w nocy. Inną sprawą było, że po porwaniu jego koszulki musiałem mu oddać swoją. Po przekazaniu jakże litościwych darów, wróciłem do przyrządzania śniadania. Na patelni usmażyłem Tamagoyaki, zrobiłem zupę Miso i ugotowałem Udon z przyprawami, żeby się nie babrać z wrzucaniem go do miski ze szczypiorkiem. Do tego gotowany ryż i suszone Ikanago. Wszystko rozdzieliłem na równe porcje, a potem ustawiłem na stole. Do dwóch kubków nalałem jeszcze chłodnej zielonej herbaty. Tak, po tym śniadaniu zdecydowanie powinienem wybrać się na zakupy. Zwłaszcza, że kończyły mi się Udon i Ikanago.
- Itadakimasu. - Rzuciłem przy stole, łapiąc za pałeczki. Nie przyglądałem się zbytnio mojemu gościowi w trakcie jedzenia. Biorąc spokojne kęsy jedynie zastanawiałem się, jakie zapasy powinienem uzupełnić, jakich przepisów poszukać. Mieszkanie na własną rękę zawsze skłania do gotowania sobie samemu. Indywidualną decyzją było, czy ktoś wolał wydawać mnóstwo jenów na fast-foody, czy kupić kilka składników i żyć z nich przez dwa tygodnie. Ja wolałem tą drugą opcję. Dlatego nauczyłem się dość smacznie gotować... A przynajmniej na tyle dobrze i bezpiecznie, aby się nie zatruć na własne życzenie.
Ekspres do kawy trzeszczał, kiedy popijałem zieloną herbatę. Musiałbym go wymienić lub wymienić części, aby działał ciszej, a na to nie było mnie stać. Tak samo, jak na wymianę zasuw w oknie, które zwykło się zacinać po zamknięciu. Cóż, maszynka i tak w ciągu kilkunastu minut wyciskała z siebie dwa kubki świeżo mielonej kawy. Nie cuchnęła i smakowała lurą, więc mogłem się cieszyć z tego, co mam.
- Po śniadaniu idę na zakupy. Wyjdziesz ze mną, Tomomi. - To był właśnie ten moment, w którym mówiłem mojemu uroczemu przyjacielowi sayounara!. Chodziło mi w gruncie rzeczy o to, by opuścił moje mieszkanie. Powiedziałem to w miarę łagodnie, spokojnie, tak jak to miałem w zwyczaju. Ludzie wtedy albo przytakiwali, umawiali się na kolejny raz, próbowali zdobyć mój numer, albo zaczynali się denerwować. To ostatnie należało do rzadkości. Większość miała świadomość, czym kończą się przelotne romanse. Nie ukrywałem, to było mi na rękę. "Zerżnąć i zostawić", jak to ujął Totomaru. Cóż, brzmiało dość brutalnie, ale nie mogłem zaprzeczyć. To by było kłamstwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Świeża krew
Dołączył: 28 Kwi 2015
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 23:03, 04 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center>></center>
- Spójrz se w gacie i sam zgadnij.- mruknąłem złośliwie w odpowiedzi na jego kąśliwe pytanie, po czym obróciłem głowę w taki sposób, że znowu leżałem na czołem na blacie. Dopiero gdy tuż przed sobą usłyszałem dźwięk stawiania szklanki na stole, podniosłem się do normalnej pozycji siedzącej. Wzorkiem ogarnąłem sytuację, przez co dostrzegłem tabletki, o które poprosiłem, a także t-shirt, o który nie dopiero zamierzałem pytać. Wow, szacun. Chyba trafiłem na jasnowidza. Alboo... Gościa, który pamięta więcej ode mnie. No nic, ważne, że dostałem wszystko, czego chciałem. Rzuciłem szybkie i krótkie 'dzięki', jednocześnie łapiąc za opakowanie z lekarstwem. Wyciągnąłem jedną pastylkę, która nie zbyt długo leżała w mojej dłoni. Prawie od razu wylądowała w mojej buzi. Skrzywiłem się nieznacznie, czując jej gorzki, charakterystyczny smak. Czym prędzej sięgnąłem po szklankę z wodą, by przepić tabletkę- tylko w ten sposób miałem szansę ją przełknąć. Od dziecka miałem problem z łykaniem pigułek. Jakoś nie potrafię ich zwyczajnie łyknąć, po prostu nie mogą mi przejść przez gardło. Nie znoszę lekarstw i pewnie dlatego staram się jak najrzadziej chorować. Ale kac to już inna sprawa...
Gdy zażyłem już przeciwbólową pastylkę, wyciągnąłem rękę po koszulkę, zostawioną dla mnie przez... Kurde, przydałoby się w końcu zapytać o imię... No, ale w każdym razie, zostawioną przez mężczyznę. Zawiesiłem ją na oparciu krzesła razem z resztą moich ubrań. W tym czasie brunet wziął się za robienie obiecanego śniadania. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, jednak nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi. Mieszkanie, jak mieszkanie, dość liche, ale zapewne wystarczające. Sam potrzebuję teraz czegoś takiego, skoro straciłem swoje własne. Mm... Muszę sobie znaleźć miejsce do przenocowania na kilka dni, zanim uda mi się wyszukać coś taniego do wynajęcia. Plus przydałaby mi się jakaś nowa robota. Niby mam tam jakieś oszczędności, ale nie wiem, na jak długo mi wystarczą. Nie mam zbyt wielu znajomych, którzy byliby w stanie użyczyć mi chociażby kanapy. Wielu z nich jest w podobnej sytuacji do mnie- co prawda nie tak złej, ale mimo wszystko nie najlepszej. Zastanawiam się, czy któryś z moich kumpli miałby własne mieszkanie podobne do np. tego tutaj. Małe, ale zdolne pomieścić dwie osoby. Kurde, coś takiego by mi się teraz przydało! Moment... Chyba wpadłem na niegłupi pomysł... Zacząłem sobie wszystko analizować w głowie i mimo iż część mnie prawie krzyczała, że to idiotyzm i na pewno się nie uda, to jednak reszta mnie uznała moją koncepcję za czysty przejaw nieokiełznanego geniuszu. Mniej więcej. Skrzyżowałem ręce, kładąc je na stole, by następnie ułożyć na nich swoją głowę. Zacząłem wpatrywać się w plecy pichcącego mężczyznę, a ten widok wywołał uśmiech na mojej twarzy. Facet w kuchni, nice. Wszystkie laski zawsze na to lecą. Już po chwili wszystko było gotowe, gdyż zielonooki zaczął wszystko rozstawiać w jadalni. Od razu usunąłem swoje cielsko z blatu, nie chcąc zajmować miejsca naszego śniadania. Szybko złapałem za pałeczki i już miałem się brać za jedzenie, gdy mój nocny partner życzył mi smacznego.
- Itadakimasu.- powiedziałem głosem tak poważnym i sztucznie głębokim, że zabrzmiałem jak mój ojciec przy rodzinnym obiedzie. Zachichotałem krótko na samą myśl o tym, po czym już bez zbędnych ceregieli zabrałem się za żarcie. Wszystko smakowało zajebiście, przez co moje porcje zniknęły z naczyń w błyskawicznym tempie. Skończyłem wcześniej niż właściciel mieszkania, dlatego odsunąłem się lekko od stołu i wyciągnąłem ręce w górę, przeciągając się po pysznym posiłku. Przechyliłem głowę mocno w bok, przez co mój kark przyjemnie chrupnął. Westchnąłem zadowolony, splatając na tyle szyi własne dłonie. Tabletki powoli zaczynały działać. Wtedy też przede mną pojawił się kubek z kawą. Oczka musiały mi zalśnić na ten widok, a ja sam z entuzjazmem złapałem za naczynie z moim ulubionym napojem.
- O kurwa...- skrzywiłem się okropnie, gdy tylko upiłem pierwszy łyk. Obraziłem kawę, nazywając nią to coś. Za rzadkie, za słabe... Gdzie tu ten wspaniały aromat? To boli... Odstawiłem kubek na stół, wzdrygając się przy okazji. Trochę mi chłodno, przydałoby się w końcu ubrać.
Po chwili po raz kolejny usłyszałem głos ciemnowłosego. Oznajmił mi, że gdy tylko skończy śniadanie, opuszczamy to mieszkanie. Kurde no... Jeszcze nie chcę. Dlatego muszę zacząć wprowadzać mój plan w życie. Może uda mi się go namówić, by pozwolił mi tu zostać na jakiś czas. To będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie.
- Ygh, nienawidzę tego!- jęknąłem wkurzony, gdy tylko mężczyzna skończył mówić. Nieświadomie zrobiłem dziubek, marszcząc czoło ze zdenerwowania. Przez chwilę w milczeniu patrzyłem złym wzrokiem na zielonookiego, by w końcu znowu się odezwać:
- Żadne Tomomi. Mów mi Usami albo w ostateczności Bunny. Tylko nie Tomomi.
Serio, nienawidzę tego imienia. Itano Tomomi, Nishimoto Tomomi, Ogawa Tomomi, Kasai Tomomi... To wszystko to kobiety! Jedynym znanym mi sławnym facetem o tym przeklętym imieniu jest Iwakura Tomomi, co nie jest dla mnie jakimś wielkim pocieszeniem. Nie wiem, czym kierowała się moja matka, nazywając mnie w ten sposób.
- Pójdę się jeszcze wykąpać.- poinformowałem, wstając od stołu. Zabrałem swoje rzeczy, zostawiając podartą koszulkę na krześle.- To tutaj?- zapytałem, zaglądając do pomieszczenia, z którego wcześniej wyszedł brunet. Zanim jeszcze dostałem odpowiedź, wlazłem tam, widząc, że dobrze trafiłem. Kąpiel jest mi bardzo potrzebna, a poza tym pomoże mi nieco grać na czas. Muszę wykombinować, jak tu zostać na te kilka dni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Grave dnia Pon 23:08, 04 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Wto 0:06, 05 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Złośliwe fuknięcie Tomomiego nie sprawiło, że poczułem się urażony. Wręcz przeciwnie - spowodowało wzrost dumy i pewności siebie, które podobno i tak przewyższały moje sto osiemdziesiąt parę centymetrów. Nie powstrzymałem lekkiego uniesienia kącika ust, bo i po co? Dobrze się nim zająłem w nocy. Można powiedzieć, że Tomomi-kun zaliczył przygodę, której zapewne nie zapomni przez dłuższy czas. Miał charakterek. Widocznie lubił pyskować i docinać, jak to szczeniaki miały w zwyczaju. Zachował ten swój chłopięcy wygląd, może nawet styl bycia. Nie wiem, znałem go zbyt krótko, by oceniać, jakim człowiekiem był. Pierwsze wrażenie? Dzieciak, który starał się udowodnić, jak niezależny jest. W dziewięćdziesięciu procentach wywarła na mnie takie odczucie jego uroda. Jak to mówią, pozory mylą. Skoro sprzedali mu alkohol w pubie dla gejów, to równie dobrze mógł być starszy ode mnie. Cóż, w Japonii można spodziewać się wszystkiego. Nie raz natknąłem się na przebranych za facetów kobiety. Na samo wspomnienie czułem się zniesmaczony. Człowiek szuka w gaciach czegoś twardego, co można złapać i wywołać tym jęk u partnera, a tam kompletne nic. Tylko dziura.
Cóż, przynajmniej dobrze zachował się przy śniadaniu. Widocznie smakowało mu jedzenie, bo wpieprzał aż mu się uszy trzęsły. Kolejny powód, by moja duma urosła do jeszcze większych rozmiarów. Podczas gdy Tomomi wcinał Tamagoyaki i Udon, ja po prostu powoli konsumowałem, łącząc smaki z zieloną herbatą. Nie miałem w zwyczaju się śpieszyć, a powolne zapełnianie żołądka sprawiało, że organizm łatwiej wszystko przyswajał, a żołądek trawił. Tch, sam nie wiedziałem, kiedy zrobił się ze mnie tak dokładny człowiek, jeśli chodziło o jedzenie. Zapewne wtedy, kiedy dotarło do mnie, że nie warto się truć fast-foodami na własne życzenie. Zwłaszcza wtedy, kiedy to wszystko kosztuje fortunę, gdy rodzice nie opłacają Ci pokoju, a ojciec podaje obiadki do stołu. Co prawda często zdarzało się, że sam gotowałem w rodzinnym domu, ale nie tak cholernie często, by się do tego przyzwyczajać. Po wyprowadzce zaszło kilka zmian.
Jak się spodziewałem, Tomomi skończył szybciej, niż ja. Nie skomentowałem jego komentarza w stosunku do gorącej kawy, która pojawiła się w dzbanku na stole. Równie dobrze mogłem go skarcić za to, że zachowywał się niewdzięcznie, bo pozwoliłem mu, kurwa, zostać u mnie na noc i się ogarnąć, ale po co? Miał zniknąć z mojego domu w przeciągu najpóźniej kilku minut. Dlaczego miałbym zajmować się wychowaniem szczeniaka o kuszącej urodzie? Zapewne był dobry w łóżku, ale co poza tym? Jednorazowy partner, nic wielkiego.
- Dobra, Usami-kun... - Zacząłem, by uspokoić jakoś rozgniewanego chłopaka. Nim jednak zdążyłem go w jakikolwiek sposób zagrzać, bądź przygotować do opuszczenia mojego mieszkania, zaszył się szczelnie w łazience. Słysząc szum wody, jedynie z lekkim westchnieniem odłożyłem pałeczki na stół, obok naczyń. Było sporo do pozmywania, wliczając w to jeszcze garnek i patelnie, które użyłem. Tomomi wydawał się być podejrzanie swobodny, kiedy informował mnie o kąpieli. Teoretycznie, pozwoliłem mu na nią. Powstrzymałem się więc od szorstkiego komentowania jego upierdliwości i dopiłem zieloną herbatę.
- Idę na zakupy, Usami. Powinienem wrócić za góra godzinę. Pozmywaj. - Rzuciłem przez drzwi na tyle głośno, by przekrzyczeć szum wody. Marnował sporo litrów, nie powiem, ale za chuja nie miałem ochoty wyliczać mu każdej kropelki. Aż takim zgredem nie byłem. Właśnie dlatego, dałem mu szansę do zrekompensowania się w postaci zmywania. Mógł się chociaż do tego przydać. Złapałem za swój portfel, komórkę i klucze do mieszkania, a potem założyłem buty i opuściłem swój ciasny dom. Od razu uderzył we mnie podmuch kwitnących wiśni, benzyny i świeżego powietrza. Spokojnym krokiem ruszyłem do okolicznego spożywczaka, który znajdował się zaledwie pół kilometra od mojej lokacji. Ciepły wiatr mierzwił moje splecione w kuca włosy i ukryte pod ubraniami ciało. Właśnie to lubiłem w tej porze roku - Przyjemnie było wyjść o poranku, kiedy witało Cię subtelnie słońce.
W sklepie "U Kaito" wydałem przyzwoitą sumę. Było tam cholernie tanio, ale przychodziło wielu klientów. Poza tym Kira, córka starszego już Kaito, znała praktycznie każdego w tej okolicy. I była miła. Kupiłem Udon, suszone Ikanago, sporo ważyw, dwa inne rodzaje ryb, worek ryżu, jakieś mięso, pieczywo, trochę owoców i kilka innych składników. Nie zapomniałem o dwóch butelkach zielonej herbaty, za którą przepadałem. Poza tym, zaopatrzyłem się jeszcze w wodę mineralną.
- Planujesz ucztę, Noshiro-san? - Słodko zachichotała przy kasie Kira, patrząc na rozmiar moich zakupów. Zapłaciłem jej należną sumę, pakując przy tym żywność. - Cholernie dobrze mnie znasz, Maeda-san. - Przyznałem łagodnym półżartem, co dziewczyna skwitowała kolejnym chichotem. Mogła być nieco starsza od Sayuri. Przypominała mi ją, dlatego należała do tego wąskiego grona ludzi, których traktowałem godnie. Przed wyjściem ze sklepu dokupiłem jeszcze paczkę prezerwatyw i jakiś alkohol. Cóż, sobota wieczór - co mógłbym robić sam w domu? Ręczne robótki mnie nudziły, dlatego chciałem upolować jakąś fajną dupę w pubie, może gdzieś poza nim. Na jakiejś imprezie? Prawdopodobnie.
Niosąc ze sobą cztery siatki wypełnione żywnością, spokojnym krokiem szedłem do mieszkania. Przy odrobinie szczęścia mogłem liczyć, że Tomomi się zmył i oszędził mi szorstkich przemów. Wbrew pozorom, nie lubiłem takich obrotów sytuacij. Usami Tomomi - seksowny chłopiec o łobuzerskim spojrzeniu, wyzywającej mowie ciała, dobrej dupie... Ale i pyskatym charakterze. To ostatnie kolidowało z resztą. Nie lubiłem irytujących ludzi. On póki co mnie nie wpieniał... Póki co. Pierdoły, które zauważyłem z rana były mało ważne, każdy miał jakieś tam swoje wady. Ewentualny drugi stosunek w dalekiej, przypadkowej przyszłości zależał od tego, co zastanę w domu. Syf i brak wdzięczności? Cóż, w najgorszym wypadku. Jeśli Usami okazałby się być niewdzięcznikiem, spora strata. Chciałem go jeszcze kiedyś przelecieć. To była dobra noc... Ale tylko noc. Prawdopodobnie jedna, może dwie.
Wsunąłem klucz do zamka, dziękując bogu, że przeszedł mi ból głowy. Inaczej pewnie dalej leżałbym w swoim prowizorycznym łóżku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Świeża krew
Dołączył: 28 Kwi 2015
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:42, 05 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Wszedłem pod prysznic i na sam początek puściłem ciepłą wodę. Opłukałem całe ciało przyjemnym strumieniem, co sprawiło, że od razu poczułem się lepiej. Następnie zmoczyłem swoje włosy, gdyż i one potrzebowały mycia. Dopiero wtedy przekręciłem kurek od kranu tak, by ze słuchawki leciała gorąca woda. O matko, jak przyjemnie... Sięgnąłem po butelki z kosmetykami, szukając wśród nich szamponu. W międzyczasie dotarł do mnie głos bruneta, który przekazał mi, że idzie na wcześniej wspomniane zakupy, a także, że mam pozmywać. Ha? Że co proszę? Jestem tu gościem, a mam czyścić za niego gary? Chyba podziękuję. Nie przejmując się jego wypowiedzą, wróciłem do mycia się. Bez problemu znalazłem szampon. Już po chwili moje włosy pokryła piana, a wokół zaczął się unosić znajomy i tak uwielbiany przeze mnie zapach- kawowy! Szeroki uśmiech zadowolenia był jak najbardziej na miejscu. Pochwalam gust zielonookiego. Ma u mnie duży plus. Chociaż to czarne coś, co mi podał na śniadanie, i tak dotkliwie zraniło moje baristyczne uczucia.
Po jakichś dwudziestu, dwudziestu pięciu minutach po wyjściu właściciela mieszkania opuściłem wreszcie łazienkę. Zmyłem z siebie wszystko, co zostało mi na ciele po wspólnej nocy. A nie był to tylko pot... Westchnąłem z zadowoleniem, czując się prawie jak nowo narodzony. Co prawda przy chodzeniu wciąż odczuwałem lekki dyskomfort, ale przynajmniej głowa już mnie tak nie napierdalała. Podszedłem do stołu, na którym wciąż stała butelka. Złapałem za nią i w miarę szybko opróżniłem ją do końca. Puste opakowanie wyrzuciłem do kosza, by nie robić syfu gospodarzowi. I wtedy mój wzrok spoczął na pełnym zlewie. Kurwa, nie chce mi się... Ale jeśli to zrobię, lepiej wypadnę w oczach mężczyzny. A wtedy łatwiej będzie mi go przekonać, by pozwolił mi ze sobą mieszkać przez kilka dni, zanim nie znajdę czegoś innego. Muszę się poświęcić, mimo wielkiego braku ochoty. Z ogromną niechęcią poczłapałem w stronę zlewozmywaka, ciągnąc za sobą leniwie nogi. Dawaj, Bunny! To dla twojego dobra! Starałem zachęcić samego siebie, co w jakimś tam stopniu podziałało, bo ostatecznie złapałem za gąbkę i płyn do mycia naczyń. Zacząłem zmywać, co zajęło mi pewnie tylko kilka minut, chociaż miałem wrażenie, że ciągnęło się to w nieskończoność, a brudnych talerzy i misek wcale nie ubywało. Najgorsza był patelnia. Podczas płukania jej z piany, woda z kranu odbiła się w ten złośliwy sposób i poleciała prosto na mój brzuch. I koszulka, którą dopiero co dostałem, i spodnie zostały w dość widowiskowy sposób zmoczone. Gdy skończyłem tą niewdzięczną robotę, wytarłem ręce w ścierkę i rozglądnąłem się po raz kolejny po pomieszczeniu. Jego jeszcze nie ma... Co by tu porobić? Pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl, było małe zwiedzanie. W moim mniemaniu nie było to nieuprzejme, bo i tak byłem już prawie wszystkich pomieszczeniach w tym mieszkaniu. Dlatego połaziłem chwilę po pokojach, aż w końcu wylądowałem z powrotem w pomieszczeniu, w którym się dzisiaj przebudziłem. Spojrzałem na dwa złączone futony i mocno skotłowaną pościel. Gdzieś tam, wśród tego całego harmideru... Leży moja gumka. Muszę ją znaleźć, bo to ostatnia, która mi została z całego, zawierającego aż dwadzieścia różnokolorowych sztuk, kompletu. Złapałem za róg kołdry i przeciągnąłem ją na podłogę. Zaraz obok niej wylądowały też poduszki. Przeleciałem wzorkiem po prawie ogołoconym łóżku, jednak nigdzie nie dostrzegłem małego, błękitnego przedmiotu. Niezadowolony zmarszczyłem czoło i ułożyłem usta w dziubek. Chwyciłem ostatecznie wymięte prześcieradło, by trzepnąć nim porządnie. Dopiero wtedy zauważyłem, jak w powietrze wzbija się moja gumka, po czym ląduje na ziemi.
- Yatta!- ucieszyłem się, podnosząc ją od razu i zakładając sobie na rękę. Zwiążę włosy w kucyka dopiero, gdy wyschną. Już miałem przenieść się na balkon, ale w ostatniej chwili odwróciłem się w stronę łóżka. Wyglądało ono gorzej, niż po naszym nocnym pieprzeniu. Szlaaag. Muszę pamiętać o dobrym wrażeniu. Wróciłem się do futonów, po czym schyliłem się po prześcieradło. Pościeliłem grzecznie, zacierając tym samym ostatni ślad po wspólnej zabawie. No, teraz to jakoś wygląda. Przeciągnąłem się, a moje kości wydały z siebie głośne chrupnięcia. Zaraz po tym skierowałem swoje kroki w stronę otwartych drzwi na balkon. Przyjemne ciepło ogarnęło mnie, gdy tylko przekroczyłem próg, a także zachęciło mnie do dłuższego postania na świeżym powietrzu. Poza tym te mokre plamy na ubraniach szybciej wyschną, gdy wystawię się do słońca. Zdjąłem z ramion ręcznik, by położyć go sobie na wilgotnych po kąpieli włosach. Mimo wszystko nie chcę się przeziębić. Zaraz wrócę do środka, ale to dopiero za chwilę. Oparłem się o barierkę, biorąc głęboki wdech i wciągając przyjemny dla nosa zapach kwitnących drzew wiśni. W takiej chwili naprawdę łatwo jest zapomnieć o własnych problemach. Ta okolica jest o wiele ładniejsza od tej, w której do tej pory mieszkałem. Do tego z tamtego bloku wszędzie mam daleko, nawet do normalnego spożywczaka! Poza tym nie ma tam w pobliżu żadnego komisariatu, przez co między blokami często włóczą się jakieś podejrzane typki. Ale przez to czynsz był o wiele niższy, niż w innych miejscach, przez co przez jakiś czas byłem w stanie regularnie opłacać to mieszkanie. Ale najpierw straciłem jedną pracę, teraz drugą... No i wyszło, jak wyszło. Westchnąłem głęboko, odrzucając od siebie te myśli. Skupiłem się tylko na cieple tego poranka. Znaczy się południa. No nic. Przymknąłem oczy, wyginając usta w lekki, pełen zrelaksowania uśmiech. Jak miło... Tą przyjemną chwilę przerwał mi zgrzyt otwieranych drzwi. Wrócił. Jeszcze przez parę minut postałem na balkonie, chcąc się nacieszyć wiosennym ciepłem, ale w końcu oderwałem się od barierki i wróciłem do środka. Idąc przez sypialnię zdjąłem z głowy ręcznik, by ponownie powiesić go sobie na ramionach. Gdy wszedłem do centralnego pomieszczenia w tym mieszkaniu, zobaczyłem z powrotem przystojną twarz bruneta. Boże, te oczy...!
- Witaj z powrotem.- rzuciłem luźno, siadając znowu do stołu. Muszę z nim pogadać o moim planie. No i zapytać w końcu o to imię.- Mam do ciebie sprawę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Grave dnia Wto 15:43, 05 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:47, 29 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Wnosząc siatki pełne żywności do mieszkania wymieniłem długie, napięte spojrzenie ze swoją sąsiadką. Jej poważny wyraz twarzy, przenikliwe spojrzenie gotowej do ataku hieny i zaciśnięte szczęki podpowiadały mi, że nawet jeśli seks z Tomomim musiał być wysokich lotów, to zakłócaniem ciszy nocnej tego nazwać nie można. Itsuko Higoshi -wysoka brunetka o długich nogach, smułkej tali i kuszących krągłościach jak na trzydziestolatkę- z reguły ignorowała wszelkie moje tak zwane wybryki. Nieczęsto zdarzało się, bym hałasował do późnej nocy. Jeśli któremuś z moich kochanków wyrwał się w nocy akompaniament jęków, nawet na mnie nie patrzyła. Jak gdyby była głucha na igraszki dwóch swawolnych mężczyzn za ścianą, podczas gdy ona, kobieta sukcesu, siedziała zapewne z laptopem przy stole. Z początku nie rozumiałem jej nastawienia. Każdy inny człowiek by się skarżył. Potem jednak, zrozumiałem, że póki to trwa nie dłużej, niż dwie godziny i nie zdarza się częściej, niż dwa razy w tygodniu, jej to problemu nie robi. Itsuko można by nazwać gorącą dziołchą po trzydziestce, na której tyłek mógłbym się skusić nawet ja... Aż nadchodzi właśnie taki dzień.
- Dzień dobry, Noshiro. - Mógłbym przysiąc, że głos królowej lodu zmroziłby nawet okalające Asgard oceany. Pod oczami miała subtelne cienie, które nierzadko się u niej widywało. Pracoholiczka. Dziwnie, tym razem miałem wrażenie, jakobyśmy ja i Tomomi przyczynili się do pogorszenia się jej stanu. Mógłbym dodać do tego zdania solidną dawkę sarkazmu, ale... Cholera, to potrwało dłużej, niż dwie godziny? Uniosłem kącik ust w jednym ze swoich łagodnych, pozbawionych cienia złośliwości uśmiechów. Nie miałem ochoty na awantury. Nie po dość miłym poranku, jeszcze lepszej nocy i kacu mordercy. Higoshi przymrużyła oczy, spoglądając na mnie zza kołnierzyka skórzanej kurtki.
- Dzień dobry, Higoshi-san. - Przysięgam, że gdyby moje słowa potrafiły świecić, to oślepiłyby zgorzkniałą kobietę blaskiem swojej ciepłej barwy. Wyprostowałem się i nim sąsiadka zdążyła ponownie otworzyć usta, zniknąłem za drzwiami swojego mieszkania, trzaskając nimi cicho. Złapałem znów za siatki z zakupami, zsuwając przy okazji buty. W domu panowała głucha cisza, przerywana szumem aut i delikatnego wiatru komponującego się ze śpiewem ptaków. Wyczuwałem w powietrzu wyraźny zapach cytrynowego płynu do naczyń. No, no... Spodziewałem się czegoś innego. To mieszkanie było na tyle małe, że nawet gdyby mój ojciec wpadł z niezapowiedzianą wizytą podczas mojej nieobecności, pokręcił się po mieszkaniu i wyszedł, a ja wróciłbym kilka godzin później, wciąż wyczuwałbym dokładny zapach jego wody kolońskiej i markowych papierosów. Jeśli nie otwierało się okien, woń seksu i potu zapewne wciąż wypełniałaby moją sypialnię i kuchnię.
Nieśpiesznie przeszedłem do kuchni, stawiając przy tym zakupy na stole. Podczas powrotu do domu miałem podskórne wrażenie, że zastanę Tomomiego w drzwiach. Miałem nadzieję, że się zmył, co ułatwiłoby gwałtowne pozbywanie się jego z mojej małej oazy spokoju, ale coś mówiło mi, że to nie będzie takie proste. Cóż, najwyraźniej moja intuicja ostatnio stępiła się nieco przez ten alkohol. Kiedy wykładałem zieloną herbatę na stół, mimowolnie przypomniałem sobie chłopięcą twarz, długą szyję, zarysowane łopatki i -do kurwy nędzy- te pociągająco wyraziste obojczyki mojego byłego kochanka. Dałbym wiele, aby przypomnieć sobie to, co robiliśmy tej nocy. Nie, nie żałowałem, że zniknął. Wolałem unikać wplątywania się w romanse, zwłaszcza, że więcej niż połowa mogła okazać się toksyczna dla moich planów i sposobu życia. Jednej nocy mój kochanek mógł być gorący i ostry, wyraźny w posmaku, dokładnie jak smak Wasabi czy Bourbon, a potem okazać się zwykłym szczylem. Można kogoś rozpieszczać w łóżku, spędzać z nim upojne chwile, a nienawidzić poza sypialnią. Spotkałem się z tym nie raz.
Nie spodziewałem się skrzypienia rozsuwanych drzwi, kiedy zrelaksowany przenosiłem zawartość moich zakupów na stół. Momentalnie przeniosłem wzrok na domniemanego intruza, nie spodziewając się nikogo innego, jak Usamiego. Powstrzymałem się od rozczarowanego, a właściwie umęczonego westchnienia. Należał do tego upierdliwego typu? Jego pyskaty charakter mógł zepsuć mi strzępki wspomnień tego upojnego wieczoru. Zachowując standardowy, łagodny spokój, odłożyłem paczkę Ikanago do szafki i oparłem lędźwiami o blat kuchenny, stając dosłownie naprzeciwko niego. Długie spięte w kuca kudły łaskotały mój kark, kiedy splatałem znacząco ręce na klatce piersiowej. Nie sprawiałem wrażenia poirytowanego, kiedy wpatrywałem się w ciemne oczy chłopca o chwytliwej ksywce. Niejaki Bunny musiał dać mi mocny powód, bym go natychmiastowo nie wyrzucił. Naprawdę nie miałem ochoty na awantury z sąsiadką, a tym bardziej mieszania z błotem kogoś tak... Seksownego.
- Tadaima. - Nawet gdybym się postarał, te słowa i tak zabrzmiałyby z lekka sarkastycznie. Na moment zapadła cisza, przerywana jedynie krzykiem ganiącej dzieciaki z sąsiedniego bloku Itsuko. - Mów więc. - Nie ponagliłem, a jedynie zachęciłem spokojnie, wpatrując się w chłopaka. Czy on w ogóle wiedział, jak mam na imię? Wątpiłem w to. Nie miałem mu również zamiaru podsuwać żadnych wskazówek. Jeśli czegoś ode mnie chciał, to musiał się sam postarać. Chociaż w sumie sam nie wiedziałem, czego Tomomi mógł ode mnie chcieć. Mimo pyskatego charakteru, nie sprawiał wrażenia wielce upierdliwego. Przynajmniej na początku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Świeża krew
Dołączył: 28 Kwi 2015
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 23:37, 30 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
- Od razu zaznaczam, że to nie było planowane, żebyś nie pomyślał sobie o mnie Bóg wie czego.- zacząłem, wskazując ostrzegawczo palcem na mężczyznę opartego o blat kuchenny. Nie chcę, by to wyglądało tak, że wcześniej go sobie upatrzyłem i już na początku zamierzałem to wszystko tak rozegrać. W takim wypadku nasz seks mógłby zostać uznany za zwykłe przekupstwo lub nawet szczeniacki podstęp. Naprawdę wolałbym nie wyjść na tego typu osobę. Dlatego jeszcze przez chwilę patrzyłem na niego w milczeniu, by upewnić się, że moje słowa do niego dotarły i że odpowiednio przyjął to sobie do wiadomości. W końcu wziąłem głęboki wdech, opierając się o stół skrzyżowanymi rękami i znowu zacząłem mówić:
- Zapytam w prost. Mógłbym przenocować u ciebie przez kilka dni?- zrobiłem chwilę przerwy, by brunet mógł sobie przyswoić moją wypowiedź i jej sens.- Głupio mi o to prosić, ale jestem w dość kiepskiej sytuacji. W środę wyleciałem z roboty, a wczoraj właścicielka bloku kazała mi się wynosić. Potrzebuję jakiegoś miejsca do spania do czasu, aż nie znajdę nowej pracy i mieszkania. Nie będę w żaden sposób uciążliwy. O jedzenie sam sobie zadbam. Mogę płacić część rachunków za prąd, gaz i wodę. Będę mógł zniknąć z mieszkania na parę godzin, jeśli będziesz miał zamiar kogoś do siebie zaprosić. Sam nie będę sprowadzał nikogo, obiecuję!- zapewniłem na koniec, podnosząc rękę w ramach przyrzeczenia. To prawda- będę się starał zachowywać tak, jakby mnie tu nie było. Zresztą... Potrzebuję teraz kasy, więc pewnie będę zmuszony znaleźć dwie prace. Oznacza to, że większość czasu i tak spędzę poza domem, więc nie powinienem być dla niego jakoś wyjątkowo nieznośny. Znając życie- i samego siebie- może się zdarzyć tak, że będę tu jedynie spał. No i trzymał swoje rzeczy, których nie mam znowu jakoś wiele. Ubrania zmieszczą się do jednej, dużej walizki. Resztę rzeczy zapewne będę w stanie zmieścić w góra trzech kartonach. No i oczywiście jedno osobne pudełko z najcenniejszą- zarówno pod względem wartości emocjonalnej, jak i materialnej- rzeczą, jaką posiadam, a mianowicie profesjonalnym ekspresem do kawy. To prezent, który w tajemnicy przed ojcem podarowała mi mama zaraz przed wyprowadzką do Tokio. Ona mnie rozumie i wie, że bycie urzędnik państwowy nie jest pracą dla mnie. Tata często marudził, że to właśnie po niej mam tą moją 'przeklętą, artystyczną naturę'. Ale chyba tylko jemu jednemu ona przeszkadza. Niestety jednocześnie to właśnie ta jedna opinia najbardziej mi zawadza. Ale co zrobić? Muszę się postarać, by pokazać temu zapyziałemu starcowi, że myli się co do mnie i moich planów na przyszłość. Jednak póki co nie jestem nawet w połowie drogi do osiągnięcia tego zamiaru.
- Więc jak?- zapytałem po dłuższej chwili ciszy. Mam świadomość tego, że nie jest to decyzja, którą można podjąć od tak. Mimo wszystko niecierpliwiłem się, co nie jest u mnie czymś wyjątkowym. Wpatrywałem się w niego, w żaden sposób nie kryjąc nadziei przepełniającej moje oczy. Zależało mi na tym, by jednak się zgodził. To mieszkanie naprawdę m się spodobało i ciężko mi będzie znaleźć coś lepszego do przenocowania kilku dni. Mało moich znajomych będzie w stanie mi pomóc w mojej sytuacji, dlatego tak bardzo zależy mi na jak najszybszej- i oczywiście pozytywnej- odpowiedzi.
Nagle drzwi wejściowe się otworzyły, czego zupełnie się nie spodziewałem w tej pełnej skupienia chwili. Zaraz po tym usłyszałem głośne, wesołe przywitanie wypowiedziane młodym, dziewczęcym głosem:
- Ohayo, Shiro-nii-san!
Oderwałem niechętnie wzrok od stojącego naprzeciwko mnie mężczyzny i odwróciłem się w stronę wejścia, przedramię jednej ręki kładąc na oparciu krzesła. Wtedy też zobaczyłem nastolatkę, która wyglądała mi na gimnazjalistkę bądź licealistkę. Miała na sobie dres, w rękach piłkę do kosza i... Czekaj... Co ona powiedziała? Shiro-nii-san? Shiro...? Shiro! No tak, Shiro! Już pamiętam! Noshiro! O rany, kamień z serca! Ale mi ulżyło. Nie będę go musiał pytać o godność, a to by było mocno krępujące po tym wszystkim. No bo skoro proszę go o możliwość zamieszkania u niego, to wypadałoby chociaż pamiętać jego imię. Jestem uratowany! Mimo wszystko przez tą małą muszę dłużej czekać na odpowiedź N o s h i r o w sprawie użyczenia mi części swojego mieszkania. Nie podoba mi się to, jednak nic nie mogę na to poradzić.
- Kto to?- dziewczyna zapytała bruneta, zaraz po tym, jak mnie dostrzegła, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Właśnie wtedy zauważyłem, że ma takie same wyjątkowe i oczarowujące oczy, jak jej brat. Bez skrępowania przejechałem po jej posturze wzrokiem, ostatecznie wracając do twarzy nastolatki. Ładna, nie zaprzeczę. Mógłbym ją nawet nazwać 'w moim typie'. Jednak te tęczówki zdecydowanie bardziej podobają mi się u mężczyzny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marchewkowecoffie
Pierwszy stopień wtajemniczenia
Dołączył: 29 Wrz 2014
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Riedstadt-Goddelau Płeć:
|
Wysłany: Nie 0:49, 31 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Stałem tak, wbijając spokojnie wzrok w mojego jednorazowego kochanka, podczas gdy chłodny blat wbijał mi się w lędźwie. W powietrzu unosiła się cisza i zapach cytrynowego płynu do naczyń. Byłem gotów przyjąć wiele - oskarżenie o molestowanie, długą i męczącą argumentację dotyczącą mojej gościnności, a nawet radosny okrzyk "jestem w ciąży!". Nie spodziewałem się jednak, że Usami Tomomi poprosi mnie o możliwość zamieszkania. Jego początkowe słowa wprawiły mnie w lekką wątpliwość, bo zabrzmiało to, jakby się przygotowywał na coś dużego i serio chciał mnie powiadomić o -jakże niemożliwym- ojcostwie. Ale kiedy przeszedł do rzeczy, wszystko stało się dla mnie jasne. O zgrozo, Noshiro, znów dałeś się wciągnąć w jakąś szczeniacką zagrywkę! Jak głupim można być, żeby zaciągać kolejnego szczeniaka do łóżka, a potem oczekiwać, że po prostu sobie pójdzie? Powinienem był się tego spodziewać. Moi byli kochankowie rzucali takie bzdury za każdym razem. Zwłaszcza Ci, którzy wciąż robili się czerwoni na twarzy podczas kupowania kondomów w sklepie. Kurwa jego mać.
Nie otworzyłem ust, tylko wpatrywałem się w Tomomiego, gdy ten wyrzucał z siebie kolejne gorączkowe argumenty. Miał już osiemnaście lat - to podpowiadała mi intuicja, która wręcz nakazywała, bym wysłuchał go do końca, zamiast wyrzucać z mieszkania. Nie był już dzieckiem, więc wiadome było, że różnił się od tych wszystkich siedemnastolatków, którzy zaszywali się w barach dla gejów, żeby zwiać przed rozwścieczonymi rodzicami lub zerwać z matmy. Obserwowałem dokładnie jego twarz, gdy starał się przekonać mnie jeszcze bardziej. Patrzył w moją stronę tymi pełnymi nadziei oczami, w końcu zamykając usta. Zapanowała krępująca cisza, a Usami miał tak spięty wyraz twarzy, jak gdyby potrzebował naprawdę dobrego dupczenia, żeby się rozluźnić. Powinienem mu odmówić. W końcu, co mnie obchodził jakiś gówniarz nie mający kasy na własne mieszkanie? Skoro odszedł od rodziców, to powinien był wiedzieć, na co się pisze. Samotne życie wcale nie jest usłane różami, nigdy nie było. Nie widziało mi się wyciąganie kłaków ze zlewu, sprzątanie brudnych skarpet z podłogi, wyrzucanie starych opakowań po tandetnym żarciu, słuchania pierdolenia od rzeczy i robienie podwójnych posiłków, jak tania gosposia do wynajęcia. Lubiłem swoją samotnię. Odstresowanie się po całym tygodniu pracy przychodziło łatwo, gdy się wysypiałem i napawałem ciszą w mieszkaniu. Poza tym, miałem zasadę, której praktycznie zawsze przestrzegałem, a wymieniłem już wcześniej kilka razy - pozwalanie jednorazowym kochankom na coś więcej jest jak postrzał w kolano. Własne, do jasnej cholery.
Gdybym koncentrował się na samych negatywach, zapewne Tomomi właśnie stałby za drzwiami, godząc się ze swoją porażką. Ale wbrew pozorom, słuchałem go, gdy mówił. Obiecał, że nie będzie się narzucał, że dopłaci do rachunków i zadba o własną dupę, czy robotę. No i kwestia robienia speluny z mojego mieszkania też się przewinęła. Podsumowując, rzedstawił się z jak najlepszej strony. Czy powinienem mu ufać? Teoretycznie rzecz biorąc, posprzątał po naszym wspólnym posiłku i zachowywał się dość przyzwoicie. Patrząc tak na niego, na szczeniacko maślane oczy i przygarbioną w nadziei sylwetkę, poczułem nacisk na sumieniu. No, może nie tylko na sumieniu, gdy przypomniałem sobie jego seksowne biodra w akcji. Cholera jasna, do kurwy nędzy, psia jego mać...
Nim zdążyłem otworzyć usta, drzwi od mojego mieszkania otworzyły się, a do pomieszczenia wpłynął zapach kwitnących wiśni, delikatnego damskiego dezodorantu i potu. Wszędzie poznałbym ten wysoki, kobiecy głos. Zwróciłem swoją głowę ku wysokiej jak na swój wiek, długowłosej licealistce o lekkim, zadziornym uśmieszku. Jej czarne kudły związane były w niedbałego kuca, rękawy od bluzy dresowej zakasane nad łokcie, a nogawki nieco podciągnięte. Nie była wielce delikatnej urody, wręcz przeciwnie - emanowała pewnością siebie, ale to nie odbierało jej uroku. Dziewczyna ściskała w dłoniach bordowo-granatową, zdartą piłkę do kosza. Oczywiście do czasu, aż owy przedmiot poleciał w moją stronę. Zwinnie ją złapałem jedną dłonią, czując zapach starej gumy związany z tak wieloma wspomnieniami.
- Ohayo, Sayuri... - Odparłem spokojnie, posyłając jej lekki uśmiech. Odwzajemniła go, znajdując się w kilku krokach przy mojej lodówce, z której wyciągnęła butelkę schłodzonej wody. Ile to razy jej powtarzałem, żeby przy pożyczaniu mojej piłki brała też wodę, by odpowiednio się nawadniać? Tch, i tak mnie nie słuchała. Musiałbym wbić jej to do głowy, żeby zrozumiała.
- Kto to? - Zapytała, wskazując skinieniem na Tomomiego. Na moment zapadła cisza, podczas której to odkręcała nakrętkę, a potem opróżniała butelkę. Podczas tej krótkiej chwili patrzyłem na Usamiego, nie zmieniając spokojnego wyrazu twarzy. Podrzuciłem dwa razy piłkę, a potem odłożyłem ją na podłogę, obok szafki i kosza na śmieci. Decyzja zapadła. Czy słuszna, miałem się dowiedzieć w niedługim czasie.
- Mój nowy współlokator, Usami Tomomi. - Odparłem bez cienia zawahania, spoglądając łagodnie na Sayuri. Odezwała się dopiero, gdy ugasiła spowodowane treningiem pragnienie.
- Współlokator? Nie wiedziałam, że szukasz. - Wzruszyła ramionami, na pół obojętna i zaskoczona. Odłożyła butelkę na blat, a potem podeszła do Tomomiego, zachowując na swojej twarzy ten subtelnie łobuzerski uśmieszek i wyciągnęła dłoń w jego stronę. - Jestem Yuri. Miło mi Cię poznać, Usami-kun. Nie widziałam Cię wcześniej w towarzystwie Noshiro. Długo się znacie? - Właśnie w tym momencie zaczynało się robić niebezpiecznie. Nie chciałem, żeby Tomomi wyskoczył z czymś, co mogłoby skomplikować moje relacje z siostrą. Zwłaszcza, że nie była zbyt świadoma tego, co się działo pomiędzy mną a młodymi facetami, których kilka razy w moim towarzystwie widywała.
- Usami-kun przyszedł kilka razy do kawiarni. Tam się poznaliśmy. - Wyprzedziłem, nim chłopak zdążył się choćby odezwać. - Pomieszka u mnie, nim sam nie stanie na nogi po przeprowadzce. - Poinformowałem, właściwie nie kłamiąc w tej drugiej części. Jeszcze tego mi brakowało - nie dość, że zamieszkał ze mną kot w worku, to jeszcze pierwszego dnia poznał moją siostrę. Świete. Po prostu, kurwa, świetnie. - Czyli jesteście znajomymi. Dziwne, że mój brat w ogóle pozwolił Ci tu wejść. Ten gbur zwykle nie wpuszcza tu nikogo poza... - Nim Sayuri się rozgadała, postanowiłem jakoś łagodnie się jej pozbyć. Wciąż miałem sporo do omówienia z chłopakiem, którego tak właściwie nie znałem. Nie wiedziałem o nim nic, poza imieniem i tym, że był dobry w łóżku. Cóż, to nie była dobra recepta na udane wspólne mieszkanie.
- Nie masz może pomóc dziś Reijiemu w warsztacie, młoda? - Yuri przymrużyła oczy, spoglądając w moją stronę nieco zadziornie tęczówkami tego samego koloru, co moje. - Owszem, mam. Przyjdź czasem do nas. Minęły wieki, odkąd ostatnio jedliśmy razem obiad, Shiro. - Mimo pozytywnego tonu głosu wiedziałem, że miała mi to za złe. Często wpadała do mnie z pretekstami, żeby tylko się ze mną zobaczyć, albo sprawdzić, czy wciąż żyję. Wiedziała, że mam dużo pracy, ale wciąż... Cóż, to ja byłem tym bratem, który zawsze jej pomagał i bronił, kiedy za dzieciaka nie dawała sobie rady. Powinienem bardziej interesować się życiem mojej rodziny, ale ciężko było wszystko wcisnąć w i tak zapełniony grafik. Zwłaszcza, że dostanie się na studia z tak małym budżetem było jak walka z wiatrakami. Właśnie tu wkradł się plus - jeśli Usami miał dorzucać się do rachunków, może miałem szansę na zbliżenie się do swojego celu? Nie mogłem tego wykluczyć.
- Wpadnę, jak znajdę czas. Może jutro, albo w przyszłą niedzielę. - Obiecałem łagodnie. Potem pożegnałem się z siostrą, a zamykając za nią drzwi zdążyłem jedynie zobaczyć, jak zbiega ze schodów i kieruje się w stronę grupki młodych ludzi stojących nieopodal. Pewnie jej drużyna, założyłem, widząc więcej dresów i jeszcze jedną piłkę do kosza. Cóż, siostra poszła, a mi pozostało ustalić pewne sprawy z Tomomim. Zwłaszcza, że już czułem, jak moja intuicja zapowiada falę kłopotów i problemów związanych z tym oto osobnikiem. Nie wiem, dlaczego miałem tak podłe przeczucia. Zapewne dlatego, że ostatni facet, który ze mną mieszkał, cholernie namieszał w moim życiu.
Wróciłem na swoje miejsce, znów opierając się lędźwiami o blat kuchenny. - Potrzebujesz pomocy w przenoszeniu rzeczy? - Naprawdę nie chciałem, żeby zabrzmiało to niechętnie. Sukcesem była obojętność zawarta w tych słowach. Zapowiada się idealny tydzień, dodając do tego solidną dawkę sarkazmu. Tydzień... Cóż, przynajmniej miałem nadzieję, że znajdzie coś w przeciągu miesiąca, jeśli nie krócej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|