|
Księżniczka w Stajni (kontynuacja, romans, hetero, 2os) |
|
Autor |
Wiadomość |
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 16:28, 20 Sie 2014 Temat postu: Księżniczka w Stajni (kontynuacja, romans, hetero, 2os) |
|
|
<center>
[link widoczny dla zalogowanych]
Samanta to nastolatka z Malibu, która większość swego czasu spędza na szalonych wybrykach, których ma dość jej bogaty ojciec. Postanawia posłać ją do angielskiej szkoły z internatem o surowej dyscyplinie, która słynie ze wspaniałych stajni i koni, a także uczniów osiągających znakomite wyniki w zawodach konnych.
Ojciec chcąc utrzeć nosa niesfornej córce, jak również nauczyć odpowiedzialności, zapisuje ją jako wolontariuszkę do pomocy w stajni. Dziewczyna nie jest z tego zadowolona i za wszelką cenę próbuje wymigać się od pracy, jednak ojciec jest nieustępliwy. Właśnie tam, Samanta poznaje Olivera, chłopaka zafascynowanego końmi, który jest również jednym z zawodników szkolnej reprezentacji. Obdarzony wielkim talentem, jednak pozbawiony perspektyw z powodów finansowych. Co się stanie, jeśli dojdzie do konfrontacji dwóch, tak różnych od siebie charakterów? Typowa snobka kontra miły chłopak. Czy Oliver zdoła zmienić usposobienie Samanty, a może to ona zmieni jego, pokazując, że pasja to nie tylko ciężka praca i treningi?
***
Dziewczynie nie udaje się zbliżyć do Olivera, gdyż chłopak poza treningami i pracą w stajni świata nie widzi. W końcu nadeszła nieubłagana przerwa wakacyjna i nastolatkowie rozstają się na dwa miesiące bez pożegnania. Oliver przez natłok obowiązków zapomniał o wyjeździe Samanty, a ona nie chciała się narzucać, przypominając o tym.
Wiele spraw zmienia się po powrocie Amerykanki do szkoły. Nie jest już tą samą niesforną, zadzierającą nosa panienką. Oliver natomiast zrobił dwa kroki w tył, związując się ponownie z byłą dziewczyną, Caroline, ku niezadowoleniu Samanty. Czy dziewczyna będzie o niego walczyła, a może chłopak w końcu zrozumie, jak ważna jest dla niego Samanta?
Oliver Pierce - Valeriane
Samanta Martines - Surka
Obowiązuje regulamin forum, wygląd realny :3
</center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Czw 20:43, 19 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Śro 23:02, 20 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center>
N a l e ż y D Ą Ż Y Ć d o t e g o, ż e b y w Ż Y C I U
s p r ó b o w a ć c h o ć R A Z w s z y s t k i e g o.
Z w y j ą t k i e m k a z i r o d z t w a i t a ń c ó w l u d o w y c h.
Wiek - 19 lat
Płeć - kobieta
Orientacja - heteroseksualna
Pochodzenie - USA, Kalifornia, Malibu
Miejsce Zamieszkania - Anglia, Queen Ethelburga's College, pokój 107
Data Urodzenia - 4 lipiec
Znak Zodiaku - rak
Wzrost - 168 cm
Waga - 55 kg
Kolor Oczu - zielony
Kolor Włosów - ciemny brąz
Rodzina - ojciec Henry, macocha Erica, przyrodnia siostra Chleo
Ulubiony Kolor - biały
Ulubione Jedzenie - pizza hawajska
Ulubiona Piosenka - "Say something" A Great Big World
<center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Surka dnia Sob 10:29, 21 Mar 2015, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 23:26, 20 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center>.
N i e . s z t u k ą . j e s t . k o c h a ć . k o n i e ,
s z t u k ą . j e s t . s p r a w i ć . b y . k o n i e . p o k o c h a ł y
C I E B I E .
[link widoczny dla zalogowanych]
| i m i ę | . Oliver
| n a z w i s k o | . Pierce
| w i e k | . 21 lat
| d a t a . u r o d z e n i a | . 2 czerwca
| z n a k . z o d i a k u | . bliźnięta
| p ł e ć | . mężczyzna
| o r i e n t a c j a | . heteroseksualny
| w z r o s t | . 179 cm
| w a g a | . 64 kg
| k o l o r . o c z u | . brązowe
| k o l o r . w ł o s ó w | . brązowe
D O B R Y . T R E N E R . S Ł Y S Z Y , . G D Y . K O Ń . D O . N I E G O . M Ó W I .
W i e l k i . t r e n e r . s ł y s z y . n a w e t . j e g o . s z e p t .
[link widoczny dla zalogowanych]
</center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Czw 20:40, 19 Mar 2015, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Pią 1:56, 22 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Wysiadłam z samolotu z mieszanymi uczuciami. Oliver nie odezwał się przez całe dwa miesiące, nie dał znaku życia. Może i ja mogłam się do niego odezwać, ale po tym, jak nie przyszedł się pożegnać, uznałam, że nie będę się mu dłużej narzucała. Tęskniłam za nim, jak jasna cholera, ale nie mogłam dłużej łudzić się, że coś będzie między nami. Wsiadłam do taksówki, wciskając bagaże na tylne siedzenie. Podałam kierowcy adres szkoły i stało się, wróciłam do Queen Ethelburga's College, jednak sama nie wiedziałam po co. Powodem nie był zapewne piękny krajobraz, czy klimat. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że przyjechałam do Anglii dla chłopaka, który skradł moje serce, wsadził je do miksera i zmielił na papkę. Tak właśnie się czułam.
Na placu przed akademikami kłębili się uczniowie, którzy tak jak ja, dopiero co przyjechali. Rozpoznałam kilka znajomych twarzy, witając się z nimi podczas wyciągania walizek z wozu. Z nikim jednak nie ucięłam sobie ckliwej pogawędki typu, jak minęły ci wakacje, bo nie obchodziło mnie, co robili podczas przerwy letniej. Rozglądałam się za Oliverem, ale nigdzie go nie było. Liczyłam na to, że będzie czekał na mnie? Tak! Najgorsze uczucie na świecie - człowiek spodziewa się czegoś, ale nic go nie spotyka. Wzdychając cichutko podążyłam w stronę obrotowych drzwi prowadzących do wnętrza akademika, w którym mieszkałam. I właśnie wtedy go zobaczyłam i wydawało mi się, jakby cała scena działa się w zwolnionym tempie. On wychodził, ja wchodziłam. Dzieliła nas szyba drzwi. Patrzyliśmy wprost na siebie, oboje zaskoczeni swoim widokiem. Czyżby myślał, że nie wrócę? Dostrzegłam, że nie był sam, a w towarzystwie blondwłosej dziewczyny, która kurczowo trzymała się jego ramienia uśmiechając słodko. W końcu przeszłam, zatrzymując się w holu, patrząc jak wychodzi i chwyta blondynkę za rękę. Dostałam piorunem prosto w tyłek. Co ja mówię, dostałam setką piorunów.
Co ta siksa chce od mojego Olivera? Zmarszczyłam brwi niezadowolona, że chłopak nie jest sam i że wrócił do tej swojej dziwnej dziewczyny. Wzdychając po raz kolejny ruszyłam po kluczyk do swojego pokoju, przywracając w pamięci wydarzenia sprzed dwóch miesięcy. Oliver do tej pory nie wie, że Everlast dostał ode mnie, a nie od jakiegoś anonimowego sponsora, który wypatrzył go na zawodach. Cieszył się, jak małe dziecko, a ja czułam się wspaniale, że się do tego przyczyniłam, nawet jeśli on o tym nie wie.
Zmieniła się dyrekcja szkoły, a McMillan wyjechał podobno do Meksyku, ale ile w tym prawy, nie mam pojęcia. Jedno jest pewne, nie ma go w szkole i to mnie cieszy. Przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę, podczas której wyznałam Oliverowi, że zawrócił mi w głowie...
Może go tym tekstem wystraszyłam? Teraz czułam tylko wściekłość, że mnie odtrącił, a wybrał głupiutką blondynkę.
Val, Ty cipo. Nie odp, nie ma Cię. A ja oglądam właśnie Sąsiadów z Davem (Oliverem) ;D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Surka dnia Śro 18:00, 27 Sie 2014, w całości zmieniany 5 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 17:46, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Rytm wystukiwany przez mojego prawego buta niemal wzbudzał rezonans w ścianach pokoju wyjątkowo damskiego, co można było określić już na pierwszy pobieżny rzut oka. Na wąskim łóżku aż pieniło się od koronkowych poduszek i poduszeczek, szafka nocna zawalona była prawie po sam sufit czasopismami z głupiutkimi plotkami i twarzami jakichś wyfotoszopowanych nastolatek, lakierami do paznokci, kremami i biżuterią porozrzucaną byle jak. Blat uginał się od stert papierów, książek, dwóch laptopów i kontynuacji kremów.
Przewróciłem oczami. Dochodziła dwunasta, a Kate (nie pamiętam jak się nazywała, niech jej będzie Kate >.>) nadal nie wyłaniała się zza drzwi łazienki. Stukanie podeszwy jeszcze lekko przyspieszyło, ale zamiast mnie uspokajać, tylko jeszcze bardziej irytowało. Można sobie czekać na kobiety, a one i tak niczego nie docenią.
Przeniosłem znudzone spojrzenie na okno, na brzoskwiniowe światło słoneczne wlewające się do pokoju i padające prosto na ścianę pokrytą plakatami Japońskich i Koreańskich wokalistów koleżanki Kate. Poczułem dziwną nostalgię. Nie mógłbym przed nikim przyznać że zdenerwowało mnie zniknięcie Samanty, chociaż nawet teraz na samą myśl poczułem w ustach kwaśny, nieprzyjemny smak i zorientowałem się, że marszczę brwi. Minęły dwa miesiące... Starałem się wrócić do rzeczywistości, starałem się popracować nad relacjami z ludźmi - chociaż moja relacja z Samantą dała mi do zrozumienia, że to czasem kosztowne kiedy człowiek za bardzo się angażuje wbrew swojej woli. Dlatego już tydzień po jej odejściu zadzwoniłem do Kate, a dalej... Dalej potoczyło się już samo. Chciałem czuć to, co czułem przy niebieskookiej Amerykance, ale pewnie tylko łudziłem się że Kate ma takie coś, co mogłoby spowodować drgnięcie serca. Mimo to, dzięki niej częściej przebywałem z ludźmi, oczywiście z umiarem.
Moje rozmyślania przerwało pojawienie się blondynki wyszczerzonej od ucha do ucha w drzwiach łazienki. Oczy jej błyszczały i gapiła się na mnie, a kiedy lekko zmarszczyła brwi zdałem sobie sprawę, że to ta chwila, w której powinienem coś powiedzieć.
- Wspaniale wyglądasz - rzuciłem i odepchnąłem się od ściany o którą się opierałem. - Chodźmy już - dodałem i obróciłem się w stronę drzwi. Dołączyła do mnie bez słowa i wczepiła się w ramię.
Szliśmy korytarzem, kiedy zauważyłem jej twarz. Amerykanka Samanta, nie mógłbym jej pomylić po tym krótkim czasie jaki razem spędziliśmy niecałe dwa miesiące temu. Pamięć odżyła i zapulsowała mi w głowie boleśnie. Jednocześnie moje ciało zdawało się nie rozumieć, przeszedłem kilka kroków kiedy uświadomiłem sobie że to wcale nie była wizja, wymysł mojego chorego umysłu. Ona naprawdę tu była. Stanąłem jak wryty i lekko pociągnąłem Kate, która prychnęła z niezadowoleniem na ten gest. Kazałem jej czekać, obróciłem się na pięcie i pognałem w drugą stronę, tam, gdzie się spotkały nasze spojrzenia. Samantę znalazłem kilka metrów dalej, odchodzącą w inną stronę.
Niemal rzuciłem się w jej stronę, złapałem ją za nadgarstek żeby zwrócić na siebie uwagę, a z moich ust wyrwało się niezbyt głośne:
- Czekaj...
Tylko kiedy stanęliśmy twarzą w twarz, potrącani przez innych uczniów, nagle zdałem sobie sprawę że nie wiem, co powiedzieć. Przez ten czas zdołałem sobie uświadomić, że najwidoczniej zapomniałem o jej wyjeździe, plułem sobie przez to w brodę. Ale teraz, kiedy była tuż obok, jak cud o który głęboko w duszy prosiłem, nie miałem pojęcia co robić. Ponadto niezbyt daleko skąd stała Kate i czułem jej świdrujące spojrzenie wbite w naszą dwójkę. Głośno przełknąłem ślinę.
- Wróciłaś - zauważyłem głupio fakt, po czym zdałem sobie sprawę że przez gardło nie przeciśnie się ani jedno słowo więcej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Śro 18:10, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Z zamyślenia wyrwało mnie szarpnięcie za nadgarstek. Kiedy odwróciłam się i ujrzałam Olivera, serce gwałtownie ruszyło do galopu, nie chcąc zmienić tempa na moje żądanie. Jak to mówią, serce nie sługa. Teraz dopiero rozumiałam sens tego powiedzenia. Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę i za nim w świecie nie chciałam, by chłopak poznał, jak bardzo mi go brakowało. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, wyściskać, poczuć miękkość ust, wtulić głowę w jego szyję, kochać się z nim do utraty tchu i przestać, kurwa myśleć, że robi to z blond siksą. Uśmiechnęłam się szeroko, by zamaskować ból, który ściskał wszystkie moje wnętrzności.
- No tak, został mi jeszcze rok szkoły, no i praca w stajni. Nie porzucam już tego, co zaczęłam - powiedziałam pogodnie, przechylając lekko głowę w bok. Nogi mi drżały i gotowa byłam uciec, a przy okazji ukatrupić Jess, nie, wróć, Kate. Wiedziałam, że to ta jego była dziewczyna, której nie mogłam znieść od kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. W sumie nic mi nie zrobiła...to znaczy teraz mi zrobiła...zabrała Olivera.
- Jak się ma Everlast? - zapytałam, chcąc podtrzymać rozmowę nieco dłużej. Kate zaczęła poganiać Olivera, machając do niego i wykrzykując, że za chwilę spóźnią się na obiad. Słodko.
- Nie będę dłużej zabierała ci czasu. Do zobaczenia - uniosłam rękę, by pomachać chłopakowi na odchodne, myśląc, jak bardzo cieszyłabym się, gdyby Kate udławiła się kawałkiem mięsa lub brukselką przy obiedzie...
Gdy wróciłam do domu byłam zupełnie innym człowiekiem i rodzony ojciec mnie nie poznawał. Teraz stoję przed Oliverem odmieniona, miła, wrażliwa, niemal doskonała, taka, jaką mnie chciał, a on po prostu wybrał inną. I na co były moje starania? Kiedy samolot wylądował od razu przebrałam się w łazience, by wyglądać ładnie, gdybym wpadła na niego przypadkiem. Również i to poszło na marne. Bycie miłym i uczynnym jest do bani. Przedtem chociaż dostawałam to, czego chciałam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Surka dnia Śro 18:13, 27 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:40, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Po jej twarzy przebiegł szybko, ledwo zauważalnie cień rzucany jakby przez burzową chmurę, a zaraz po nim nastąpił rozświetlający twarz uśmiech. Ja przez ten czas stałem oczywiście jak kołek, mając wrażenie że na mojej twarzy nie ma żadnych uczuć oprócz zdziwienia - bo tak czułem się w istocie, jakbym cały składał się tylko ze znaków zapytania. Te pytania kłębiły mi się w głowie, a jednocześnie żadnego nie potrafiłbym sformułować, ubrać w słowa i przekazać do stojącej naprzeciw mnie dziewczyny. Co się wtedy stało? Dlaczego wyjechałaś bez pożegnania? Czy było coś między nami czy tylko mi się wydawało? Czy, czy, czy... Niekończący się ciąg pytań. A większość z nich i tak powinienem kierować do siebie. Udaję? Czuję to naprawdę? Chcę więcej czy mam dość? Jak reagować na jej uśmiech, kiedy w żołądku budzi się forma życia, która ma usilnie próbuje się poruszać?
Tyle tylko że teraz jest Kate. Już raz zerwaliśmy, ale w jej obecności czułem się jakoś tak bardziej stabilnie. Nie było porywów serca ani szczególnych wymagań czy oczekiwań, za to miałem punkt odniesienia, kogoś chociaż trochę bliskiego.
- Everlast ma się coraz lepiej, ostatnio dużo ćwiczyliśmy i teraz jesteśmy niemal jak jedno ciało - odpowiedziałem gładko na jej pytanie, niemal nie zdając sobie sprawy że odpowiadam, kiedy moje myśli błądziły w zupełnie innym świecie. Obróciłem się wolno w stronę Kate, która zaczęła mnie wręcz usilnie wołać. W jej oczach tańczyły iskierki, które po tym czasie jaki ze sobą spędziliśmy już dobrze znałem. Zła, Kate jest zdecydowanie zła, a złość ukrywa pod czarującym dla otoczenia uśmiechem i słodkim głosem. Zmełłem przekleństwo między zębami. Ciało krzyczało: zostań!, rozum nakazywał: idź!
Jeszcze jedno przekleństwo udało mi się zdusić, kiedy z zaciśniętymi pięściami szedłem w stronę blondynki. Nie mogę tego tak zostawić, czas na obiad znajdzie się jeszcze niejeden raz, a Samanta na pewno niedługo gdzieś zniknie, przecież tak lubi nocne wycieczki po lesie (HAHAHA, nie mogłam się powstrzymać XD). Przelotnie pocałowałem Kate w policzek, na ucho ściszonym głosem tłumacząc, że mamy z Samantą dużo do omówienia na temat pracy w stajni, chociaż z trudem mi przychodziły te słowa. To nie do końca było kłamstwo, ale też nie było to prawdą. Teraz chciałem z nią być, wytłumaczyć przeszłość - nienawidzę zostawiać otwartych spraw, wolę od razu palić mosty.
Kate prychnęła głośno i mocno zmarszczyła brwi. Widziałem, jak zaciska dłoń na uchu czarnej skórzanej torebki i przez chwilę bałem się że mi nią przywali.
- O tym jeszcze pogadamy, Oliver - wysyczała i odeszła, zostawiając po sobie zapach słodkich perfum i mocno wyczuwalną wściekłość.
Z westchnięciem odwróciłem się do Samanty i lekko, niezgrabnie się uśmiechnąłem. Niepewnie. A jeśli nie będzie chciała rozmawiać? Wolno do niej wróciłem, patrząc na nieprzeniknioną twarz dziewczyny.
- Tamto może poczekać. Ja niestety chcę zabrać ci trochę twjego cennego czasu - powiedziałem, w głębi naprawdę szczerze bojąc się że się roześmieje i odejdzie. Wtedy będę miał problem z obiema kobietami. Zerknąłem na walizkę, która wdzięcznie stała koło jej nogi. - Odnieśmy twoje bagaże i porozmawiajmy - dodałem jeszcze, wbijając twarde spojrzenie w jej tęczówki i siląc się na nonszalancką pewność siebie, której w tej chwili poważnie mi brakowało.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Śro 20:41, 27 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:59, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Stałam przez chwilę obserwując plecy chłopaka i już miałam się odwrócić, kiedy nagle zrobił to Oliver. Gdy odchodził od Kate i zbliżał się do mnie, z każdym jego krokiem miałam wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy mi z piersi. Chce ze mną rozmawiać? No to mamy problem, bo ja chcę robić coś zupełnie innego. Chcę ściągnąć z niego koszulę, którą ma na sobie i w której wygląda tak seksownie i podziwiać jego ciało, grę mięśni przy każdym ruchu. Kiwnęłam głową na znak, że zgadzam się na rozmowę, nie zdolna do jakiejkolwiek odpowiedzi. Otworzyłam drzwi do pokoju, do którego szliśmy w milczeniu i kiedy weszliśmy, zamknęłam je zrzucając z siebie kurtkę.
- Oli...o czym chcesz porozmawiać? - zapytałam, opierając się o drzwi, wwiercając w niego przenikliwe spojrzenie. Nie mogłam powstrzymać się od myśli, że coś było między nami, jakaś chemia, niezwykłe uczucie, które rozkwitało powoli niczym kwiat. Teraz jest tylko niepewność.
- A więc jesteś z Kate. Jak wam się układa? - zapytałam, nie mogąc powstrzymać się od szorstkiego tonu. Bałam się jego odpowiedzi, bałam się tego, że powie, że jestem do niczego, że woli ją i że mam nie wchodzić mu w drogę. Przełknęłam cicho ślinę, wzdychając bezgłośnie. Przemaszerowałam przez pokój i usiadłam na łóżku, gładząc ze zdenerwowania kolana.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:49, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Poczułem się nagle bardzo niezręcznie, kiedy zamknęła za nami drzwi. Mimo że nie robiliśmy niczego złego, gdyby Kate się dowiedziała że siedzieliśmy sami, tylko we dwójkę za zamkniętymi drzwiami jej pokoju - a ona wie o wszystkim, ma jakąś pieprzoną siatkę szpiegowską - to na pewno nie sądziłaby że przyszliśmy tu tylko rozmawiać. Z resztą, na jej miejscu sam sobie bym nie wierzył. Siedzieć w pokoju z taką laską i gadać o jej powrocie to głupota... Chyba tylko ja odważam się na taki idiotyczny krok. Cóż.
Starałem nie dać po sobie poznać, że to mnie krępuje, że powietrze dla mnie zgęstniało i przy każdym wypełnianiu płuc zdawało się niemiłosiernie kłuć. Miałem wrażenie że gdyby teraz zapalić w tym pomieszczeniu zapałkę to od nagromadzonej tu energii i ładunków elektrycznych z całego pokoju zostałaby tylko kupka popiołu po wybuchu.
Czułem na sobie jej spojrzenie, paliło mi dziurę w czaszce niczym laser. Obserwowałem ją uważnie kiedy siadała na łóżku, lekko przechylając przy tym głowę. Pytanie o Kate zbiło mnie z pantałyku, jeśli kiedykolwiek podczas tego przedziwnego spotkania na nim w ogóle byłem.
- Nieźle - wykrztusiłem, odwracając spojrzenie za okno. Wzrokiem szukałem ucieczki od tego tematu, zdałem sobie z tego sprawę. Nagle uderzyło mnie dziwne spostrzeżenie; pokoje w akademiku nie bardzo różnią się od siebie, a to znaczy że pokój Samanty ma dokładnie taki sam kształt i takie samo umeblowanie jak pokój Kate. Tyle że ten był jeszcze pusty, a ja czułem się jakby minęło dwadzieścia lat od kiedy wcześniej stałem i gapiłem się za okno w pokoju mojej dziewczyny. - Nie mamy dużych oczekiwań względem siebie, więc nie ma dużych rozczarowań - powiedziałem, dziwiąc się swoją szczerością. Szukałem w twarzy Samanty czegoś, co by oznaczało o zazdrości; chociaż tylko chciałem się jej doszukać żeby połechtać swoją próżność. Nie mogła odczuwać czegoś takiego jak zazdrość o mnie. Śmieszne. - Chciałem porozmawiać... - zabrakło mi słów. To nie takie puste określenie, po prostu nagle w głowie miałem kompletną pustkę i nie znałem odpowiedzi na to pytanie, mimo że sam wcześniej powiedziałem że chcę pogadać. - Cóż, hm, nasze ostatnie spotkanie chyba nie wypadło zbyt dobrze. Chcę przeprosić - wypaliłem po chwili, zdając sobie nagle sprawę że to najbardziej szczere wyznanie od czasów... Praktycznie od kiedy się urodziłem.
Nie wiem czy to jest spójne, ale serio, po takim dniu jak ten to tylko się najebać >.<
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:08, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Byłam zazdrosna, jak cholera i nawet nie starałam się tego ukryć. W moim mniemaniu Kate wcale nie kochała Olivera, ani on nie kochał jej. Oboje byli samotni i najlepszym rozwiązaniem z tej sytuacji było ponowne zejście się. Może i nie byłam przykładem wzorowego człowieka, kochającego wszystkich bliźnich, ale wiedziałam, kiedy coś nie gra, a w ich związku nie grało. W przeciwnym razie chłopak poszedłby z nią na ten pieprzony obiad, ale zamiast tego wolał pójść ze mną, patrzeć na mnie i milczeć.
- Cóż....jeśli tak mówisz. Myślałam, że skupiasz się głównie na treningach i nie ma w twoim życiu miejsca na miłość. A tu proszę, taka niespodzianka. - powiedziałam szczerze zaskoczona. Gdy mnie przeprosił zamrugałam nerwowo nie przygotowana na to. Poruszyłam się niespokojnie opuszczając głowę. Przypomniało mi się, jak strasznie było mi przykro, kiedy nie przyszedł się pożegnać. Jedno jego słowo wystarczyłoby, a zostałabym z nim w szkole. Ale się nie pojawił. Przymknęłam oczy czując pod powiekami wilgoć.
- to nic..nie musisz...nie musisz przepraszać - wymamrotałam, zaciskają palce na brzegu łóżka, licząc w myślach do dziesięciu. Walczyłam z samą sobą, by się przy nim nie rozbeczeć. Miałam wrażenie, że mogliśmy razem przeżyć naprawdę piękne chwilę, że mogliśmy być ze sobą. To ja powinnam być na miejscu Kate. Starałam się i zabrano mi go.
- dlaczego nie przyszedłeś? - wyrwało mi się nagle. Uniosłam spojrzenie zaszklonych oczy na Olivera, oczekując odpowiedzi. Co było tak ważnego, że się nie pojawił? Nie chciałam wierzyć, że chodziło o trening przed zawodami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 15:32, 28 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Skrzywiłem się. Jej osąd był trafny, rzeczywiście wolałem przebywać w towarzystwie zwierząt zamiast ludzi i w siodle zamiast w klasie, ale jakaś nuta w jej głosie spowodowała że poczułem się niemal urażony. Poza tym, co miałbym jej powiedzieć? Że to przez kawałek świata jaki mi pokazała w ciągu tych kilku tygodni spowodował, że chciałem trochę więcej? Tylko że odzyskiwanie zaufania dla ludzi i społeczeństwa to proces długotrwały, a często kończący się niepowodzeniem. Na każdym rogu czekają zdrada, rozpacz i zawiedzenie. Kate była pod ręką... Ale żeby miłość? Nie, to raczej było czyste przywiązanie i chęć odbudowania relacji bardziej niż wyższe uczucia, pokroju przyjaźni i miłości właśnie.
Po co komu miłość do człowieka, kiedy kocha się zwierzęta. Nie zdążyłem wyprostować, że wcale nie kocham Kate, że fakt naszego ponownego zejścia się nie oznacza większych emocji, bo dziewczyna spuściła głowę a z jej głosu zniknęła cała pewność siebie, jakby nagle wyparowała pod wpływem gorącej temperatury. Humor kobiet zmienia się co pięć sekund, każdy to wie.
- Zapomniałem - odpowiedziałem, czując gorycz na języku niemal tak ostrą, że szczypała mnie w gardło i paliła w nosie. Przez ten cały czas miałem wrażenie że to dla niej i tak nic nie znaczyło, że w gruncie rzeczy nawet cieszyła się że zostawia tą dziurę, zostawia zimną Anglię żeby wrócić do rozpalonej Kalifornii i do życia przelewającego się złotem, drogimi perfumami i supersamochodami. Zostawia stajnię i jakiegoś tam człowieka, który ją irytował podczas pobytu tutaj. Teraz jednak wyglądała jakby wcale nie była szczególnie obojętna i za cholerę nie potrafiłem zrozumieć dlaczego. Być może coś się stało, coś się zmieniło, a ja nie miałem o tym pojęcia. - W gruncie rzeczy, miałem wrażenie że nie chcesz mnie tam widzieć. Nie szukam wymówki, ten dzień przepełniony miałem zajęciami z dziećmi, hipoterapią, sprzątaniem i bieganiem po stajni; dlatego z głowy wypadło mi całkowicie, że to był dzień twojego wyjazdu - mówiąc to usiadłem wolno na drugim łóżku, naprzeciwko Samanty. - Dlaczego ty nie przyszłaś do stajni? - zapytałem, nagle porażony tą myślą i wbiłem w jej smukłą, lekko zgarbioną sylwetkę intensywne spojrzenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Czw 15:35, 28 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:03, 28 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Słuchając go, nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Wydawało mi się, że jasno dawałam mu do zrozumienia, że zależy mi na nim, jednak chyba starałam się za mało. Nie miałam szans w konkurencji z Everlast, co było pewne. Oliver wolał zwierzęta i Kate niż mnie. Czego mi brakowało? Nie miałam kopyt i ogona.
- Chciałam, żebyś przyszedł i ...zostałabym dla ciebie w Anglii, gdybyś powiedział choćby słowo - wyszeptałam, powstrzymując się przed dodaniem uszczypliwej uwagi na temat jego miłości do zwierząt.
- Nie przyszłam, bo myślałam, że tego nie chcesz. Myślałam, że zbliżyliśmy się do siebie, że też to czułeś- poderwałam się gwałtownie z łóżka, wciągając powietrze z głośnym sykiem. Przetarłam oczy dłońmi, zostawiając pod nimi drobne, czarne smugi od tuszu.
- No nie ważne, nie ma co gdybać i roztrząsać tematu, prawda? - starałam się uspokoić, chociaż ciężko mi to szło. Wiele razy wyobrażałam sobie, że Oliver przyjeżdża do Kalifornii bez zapowiedzi, że witam go w holu rzucając się mu na szyję i całując gorąco. Boże, fantazjowałam, jak głupiutka dziewczynka, która zakochała się po raz pierwszy. Chwila, ja zakochałam się po raz pierwszy. Westchnęłam cicho, kiedy w końcu dotarło do mnie, że wpadłam po uszy i ulokowałam uczucia nie w tym gościu, co trzeba.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:21, 28 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Gardło mi się ścisnęło. Serce nagle, niespodziewanie zachciało wyrwać się z klatki piersiowej, z ciasnej klatki oplatającej żebra, co było bolesne i bardzo nieprzyjemne. Też to czułem? Co ja właściwie czułem, co ja wiedziałem? Nie miałem pojęcia co się dzieje. Chciałem nienawidzić Samanty za jej pochodzenie i za to, że jest rozpieszczoną córką bogatego człowieka z Ameryki, za jej zachowanie, za pierwsze wrażenie jakie na mnie wywarła. Naraz miałem wrażenie że wcale nie czuję nienawiści, łapałem się na myśleniu o niej w niespodziewanych momentach i wtedy dopiero czułem się głupio.
Jednocześnie poczułem jakiś paniczny strach, ogarniający mnie od stóp aż do koniuszków włosów. Zostałaby dla mnie. Traktowała to tak bardzo poważnie? Nie mogłem wykluczyć, że było coś między nami, ale co do cholery? Dlaczego ja nie mogę rozumieć postępowań innych ludzi, czytać między wierszami tak jak tego ode mnie oczekują?
Patrzyłem jak wstaje i chciałem ją pocałować. Wziąć w ramiona, jak nigdy nie chciałem Kate, pocieszyć, zetrzeć ledwo widoczne ślady łez. Każda komórka mojego ciała zdawała się myśleć o cieple i miękkości jej warg, o okrągłych piersiach rysujących się pod obcisłą bluzką. Chciałem ją mieć. Gdzieś w podświadomości jasno zabłyszczała myśl: "jesteś chłopakiem Kate, a zdrada nie wchodzi w grę". Przełknąłem ślinę.
- Prawda - wypowiedziałem z największą trudnością. Jej będzie lepiej beze mnie, dotarło do mnie. Czułem rosnące podniecenie, zalewające mnie falami jak nigdy wcześniej i nie rozumiałem swojej reakcji. - Czego ode mnie oczekiwałaś? - powiedziałem zimnym głosem który zapewne w ogóle nie pasował do rozpalonego ciała i płonących pożądaniem oczu. - Że dla ciebie rzucę karierę, rzucę wszystko i będę biegł na lotnisko?
Ból nasilił się wyraźnie. Beze mnie będzie jej lepiej. Ludzi umiem tylko krzywdzić.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Pią 6:47, 29 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Całe moje ciało mówiło, że powinnam chwycić go teraz mocno i wbić się w jego usta z wielką mocą, by w końcu zrozumiał, co czuję do niego. Nie byłam pewna, czy Oliver naprawdę nie ma pojęcia o moich uczuciach, czy tylko udaje. Odwróciłam się powoli w jego stronę zaskoczona nagłą zmianą tonu. Próbuje mnie odtrącić, zniechęcić? Jest lojalny wobec Kate, nawet jeśli jej nie pragnie i nie kocha. Otworzyłam usta, by my odpyskować, ale odkryłam nagle, że nie mam w głowie żadnej odpowiedzi, żadnego ciętego tekstu, jakby ktoś wymazał mi wszystkie słowa z umysłu. Wpatrywałam się w niego szukając jakiegokolwiek znaku, że mnie chce. Wystarczyłby uśmiech, mrugnięcie, delikatny ruch ręką. Resztą zajęłabym się sama, on mógłby tylko być. To wystarczyłoby mi w zupełności. Jego bliskość, ciepło ciała, dotyk, zapach skóry. Przecież nie wymagam od niego dużo. Zawahałam się, czy odpowiedzieć na jego pytanie, które niewątpliwie było pretensją.
- Nie, nie oczekiwałam, że rzucisz dla mnie karierę. Rozumiem, że nie mogłeś przyjść, ale mogłeś chociaż zadzwonić. Zrobić cokolwiek, żebym wiedziała, że zależy ci na mn...- urwałam w pół zdania, kręcąc głową. Nie, nie jestem taką dziewczyną, która żebra o uczucia. Może i się zmieniłam, ale mam swój honor. Jeśli wybrał Kate, to niech sobie z nią będzie. Jego strata. Będzie się przy niej męczył, a ja wraz z nim, bo będę musiała to oglądać. Jednak wiedziałam, że z pracy w stajni nie zrezygnuje. Westchnęłam głośno.
- Nie ma co tego roztrząsać. Jesteś z Kate i życzę wam szczęścia, a teraz przepraszam, ale chciałabym się przespać. Zmiana strefy czasowej źle na mnie wpływa- powiedziałam całkiem szczerze, zamierzając przed snem wypić całą butelkę Jacka Danielsa całkiem sama. Zakupiłam ją z myślą o nas, że weźmiemy konie i pojedziemy gdzieś w głąb lasu pod namiot, będziemy tylko my dwoje, a reszta miała potoczyć się jak z romantycznego filmu. Oglądanie gwiazd, pocałunki, przytulanie, upojne chwile. Marzyłam o tym całe lato, leżąc na złotym piasku kalifornijskiej plaży. Choć ciałem byłam w domu, myślami w deszczowej Anglii, zastanawiając się, co robi Oliver, wyobrażając sobie nasze spotkanie, które nie wyglądało tak, jak sobie wymarzyłam. Chłopak nie pochwycił mnie w ramiona, nie uniósł nad ziemią, nie pocałował, nawet nie powiedział, że tęsknił. O tym jednak nie wspomniałam. W końcu dopuściłam do swojego serca kogoś, otworzyłam się, a on wyrwał mi je z piersi i zdeptał. Być może nieświadomie, może sam nie wie, co czuje i do kogo, może boi się przyznać. Nigdy więcej się nie zakocham, nigdy. Wszystko wróci do normy, muszę tylko uleczyć złamane serce i pozbyć się żalu i smutku, który dosłownie się ze mnie wylewa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Surka dnia Pią 6:57, 29 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:50, 09 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Zacisnąłem zęby, a moja szczęka wyraźniej się zarysowała od tego niepozornego gestu. Wyrzuca mnie, no pewnie, przecież sam się o to prosiłem. Dlaczego mnie to denerwuje, skoro sam tego chciałem i do tego dążyłem? Odwróciłem wzrok gwałtownie, znów gapiąc się na majestatyczny budynek stajni rysujący się za szybą gdzieś daleko, niewyraźny, który znałem tak dobrze, że nie musiałem nawet widzieć żeby w wyobraźni powstał dokładny obraz. Wiedziałem, gdzie będzie uzdrowienie, gdzie złapię oddech, gdzie się rozluźnię i gdzie mój umysł przestanie wariować i wyobrażać sobie nieprzyzwoite sceny z Samantą w roli głównej.
- Masz rację, przepraszam, zabrałem za dużo czasu. Oczywiście. Jesteś zmęczona - odpowiedziałem zdecydowanie za cicho, jednocześnie robiąc jeden krok w tył, w stronę drzwi.
Odwróciłem się wolno, ostatni raz muskając dziewczynę przelotnym spojrzeniem. Wyglądała jakby już była w innym świecie, do którego nigdy nie będę mieć dostępu. Szare oczy wpatrywały się w jeden punkt, lekko zagryzała dolną wargę i nie interesowała się moją osobą. Czekała, aż wyjdę.
Więc wyszedłem.
A pierwsze kroki skierowałem do koni, do mojego zamkniętego świata, gdzie komunikacja międzygatunkowa - między człowiekiem a koniem - pozwalała na uspokojenie i odsunięcie od siebie problemów wewnątrz mojego gatunku. Być może czekała na mnie Kate, ale nie dbałem o nią. Pokłócimy się, a później pocałujemy i kolejny kryzys zażegnany, mimo że dla mnie to będą krzyki bez znaczenia. Wszedłem w chłodny cień stajni i przez chwilę gapiłem się na kurz wirujący w powietrzu, tańczący w nieruchomym powietrzu w smugach złotego światła popołudnia wpadającego przez okna u sufitu. Nogi bezwiednie podprowadziły mnie do boksu siwego ogiera. Ze szczękiem odsunąłem zasuwę blokująca drzwi, a końskie uszy natychmiast skierowały się w moją stronę i stały tak na baczność. Usiadłem na słomie, a Everlast po chwili zrozumiał że zostaję i że nie wychodzi teraz na trening, więc wrócił do skubania siana w rogu boksu. Co jakiś czas strzygł uszami w moim kierunku, upewniając się że niczego od niego nie będę wymagał. Patrzyłem na długie, świetnie ukształtowane nogi, umięśniony zad, co chwila śmigający w tę i z powrotem ogon długi do samej ziemi, wdzięcznie wygiętą linię kręgosłupa, smukłą szyję na którą opadała równo przycięta grzywa i piękny łeb z bystrymi oczami. Poczułem, jak ulatują niepewności i złość.
Obudziłem się w ciemności. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie że daleko tu do wygody, że to nie moje łóżko, a nawet nie mój pokój. Słoma zaplątała mi się we włosy i ubranie. Poruszyłem się i poczułem ciepłe chrapy tuż koło lewego ramienia, dmuchające na mnie równomiernie gorącym powietrzem.
Rozglądnąłem się i uświadomiłem sobie, że już ranek, a przynajmniej jego początek, bo mrok rozświetlały tylko słabe, blade promienie słońca. Uśmiechnąłem się do siebie i poczułem się trochę lepiej. Pewnie nie na długo, bo tylko do następnego razu kiedy spotkam się z Samantą, ale cieszyłem się tą leniwą chwilą. Przeczesałem palcami grzywkę konia opadającą mu na czoło, a później wolno przesunąłem dłoń po szyi w kierunku łopatki. Odpowiedział cichym rżeniem na tą pieszczotę.
Pięć minut później opuszczałem stajnię i kierowałem się do pokoju żeby wziąć prysznic. W końcu jest rozpoczęcie roku, czy tego chcę, czy nie. Koniec pracy tylko z końmi, czas zacząć pracę z ludźmi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Wto 11:55, 09 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Wto 13:27, 09 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Obudziłam się z potworna migrena, która nie chciała odejść nawet po trzech pigułkach, które zażyłam zaraz po przebudzeniu. Miałam zamiar wypić wczoraj sama, ale jednak zaniechałam, zasypiając niemal od razu po kąpieli. Trudno było mi dojść do siebie po rozmowie z Oliverem. Nadal miałam przed oczyma jego zimny wyraz twarz, a w uszach dudnił mi chłodny głos chłopaka próbującego mnie od siebie odepchnąć. Cóż, udało mu się. Byłam zdeterminowana, aby walczyć o niego, odzyskać go, ale...ale czy kiedykolwiek należał do mnie? Łączyła nas tylko wątpliwa przyjaźń i praca. Ubrałam się i opuściłam pokój, by skierować się do stajni. Lekcje zaczynałam dopiero po lunchu, a do tego czasu miałam pracować w stajni. Przywitałam się ze wszystkimi i ku mojemu zaskoczeniu zostałam powitana miło i z sympatią.
- Myśleliśmy, że do nas nie wrócisz - odezwał się jeden ze stajennych meksykańskiego pochodzenia, Miquel. Moje kontakty z innymi pracownikami uległy zmianie. Nie traktowałam ich z góry, a i oni nie brali mnie już za bogatą panienkę z Malibu.
- Jak miałabym nie wrócić! Stęskniłam się- przyznała z uśmiechem, obejmując rosłego mężczyznę, pytając zaraz o Olivera.
- Kłóci się z panna idealną przy boksie Everlast- powiedział, uśmiechając się blado. Ruszyłam w tamtym kierunku, aby dowiedzieć się, co będę miała dziś robić. Chłopak nadal był moim szefem. Oliver stał przed Kate, niezadowolony, zniesmaczony, gotowy wsadzić jej uzdę, żeby zamknęła jadaczkę i nie płoszyła swoim krzykiem koni.
- Cześć. Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale nie wiem, co mam robić. - odezwałam się cicho. Boże, ależ miałam ochotę go pocałować, sprawić żeby się uśmiechnął, roześmiał. Tak, jak w zeszłym roku. Potrafiłam go rozbawić. Kate go męczyła, widziałam to. Dlaczego więc do niej wrócił? Blondynka spojrzała na mnie z wyrzutem, jakbym była przyczyną globalnego ocieplenia i wyginięcia mamutów oraz sprawcą klęsk żywiołowych na świecie.
- To przez ciebie się kłócimy. Po co wróciłaś? Odczep się od nas i daj Oliverowi w końcu święty spokój! - wrzasnęła, ruszając niebezpiecznie szybko w moją stronę.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Dopiero przyszłam i nie wiem o co wam poszło. Więc się zamknij, bo za chwilę wszystkie konie padną nam na zawał serca, jak nie przestaniesz drzeć japy - odpowiedziałam spokojnie, posyłając jej słodki uśmiech. Blondynka zamilkła, otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zwróciła się do mnie tylko do Olivera.
- Jeśli ci na mnie zależy, to przyjdź na ten pierdolony obiad! - wymamrotała, opuszczając stajnie. Gdyby mogła trzasnąć drzwiami, to jestem pewna, że by to zrobiła. Podeszłam do boksu Everlast, wyciągając ku niemu rękę i mimowolnie uśmiechając się, kiedy dotknęł mojej dłoni nosem.
- Myślisz, że mnie pamięta? - zapytałam, zerkając na chłopaka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Surka dnia Wto 14:54, 09 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:03, 09 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
<center></center>
Po prysznicu i śniadaniu wróciłem do boksów i już miałem zaczynać codzienną pracę, kiedy jakby spod ziemi wyrosła Kate, z mocno zaciśniętymi różowymi wargami i błyszczącymi złotymi włosami podskakującymi dookoła głowy przy każdym nerwowym kroku w moją stronę. Przewróciłem oczami. Wiem co zaraz będzie. "Nie przyszedłeś na obiad!", w mojej głowie ułożyły się piskliwe słowa, którym nie pozwoliłem się wyrwać z gardła.
- Nie przyszedłeś na obiad, Oliver! - krzyknęła cienko, stając naprzeciwko mnie na wyprostowanych nogach i rękach skrzyżowanych na klatce piersiowej. W pozycji bojowej, z piorunami w oczach, jakby się miała na mnie rzucić. Zaczęła się cała tyrada. I już myślałem że nigdy się nie skończy, kiedy nagle pojawiła się Samanta, jakby nigdy nic, bez przejęcia, bez pysznienia się, po prostu przyszła, stanęła i kulturalnie się odezwała. Miałem wrażenie że szczęka opadła mi po samą ziemię - jak to się często dzieje w Amerykańskich, o ironio, kreskówkach - ale tak naprawdę tylko lekko uchyliłem usta. Teraz agresja Kate przeniosła się na inną osobę, a między tymi dwoma wręcz emanowała zła energia.
A już po chwili została tylko Amerykanka. Zamrugałem szybciej kilka razy, patrząc jak podchodzi do boksu mojego konia.
- Wątpię, konie nie mają myślenia strategicznego, dla nich istnieje tylko tu i teraz. Nie zapamiętują ludzi, których gdzieś tam widzieli - odpowiedziałem prosto, zapominając o kłótni z dziewczyną. Również zrobiłem krok w stronę drzwi do boksu. Po chwili ciszy zdobyłem się na nękające moją głowę pytanie: - Będziesz tu pracować? - po czym przeniosłem spojrzenie z siwka prosto na dziewczynę stojącą obok. Tak blisko, że niemal dotykały się materiały naszych ubrań na łokciach. - Wydawało mi się że już odpracowałaś to, co musiałaś, więc jeśli nie chcesz to nikt cię nie zmusi żebyś tu została i harowała po lekcjach - siliłem się na spokojny ton, ani odpychający, ani przyciągający.
A koń się od teraz nazywa Dante, o.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Wto 15:22, 09 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Surka
Administrator
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:37, 09 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
[i]Czułam, że Oliver się myli. Przecież konie też mają duszę, też mają serca i uczucia, którymi obdarzają ludzi. Everlast uwielbiał Olivera, przyzwyczaił się do niego i byłam pewna, że gdyby chłopak nagle zniknął na jakiś czas i wrócił, to koń wiedziałby, że to on. Ja nie byłam z nim aż tak blisko, więc przemilczałam tę kwestię. Odwróciłam wzrok od konia, aby spojrzeć na Olivera.
- Spodobała mi się praca w stajni. Nie przerzucanie łajna i sprzątanie boksów, ale towarzystwo koni. - wyznałam, uśmiechając się lekko do niego, dodając w myślach, że chodzi też o jego bliskość. Przysunęłam się nieznacznie do niego, tak że nasze ramiona się stykały. Czułam go i czułam, jak za sprawą tej bliskości serce gwałtownie mi przyspiesza.
- Jeśli nie chcesz, żebym tu przychodziła, to nie ma sprawy. - odezwałam się po chwili, licząc jednak, że jego odpowiedź nie będzie twierdząca. Miałam wielką ochotę zapytać o Kate, dlaczego się z nią spotyka, ale nie poruszyłam tego tematu. Mówienie o swoich uczuciach nigdy nie było mocną stroną Olivera. Nagle do stajni wpadła nowa dyrektorka szkoły, rozglądając się energicznie.
- Oliver! Oliver Pierce! A, tu jesteś, cukiereczku. Dostałam właśnie telefon, że przyjęto cię na zgrupowanie. Pozwoliłam sobie złożyć twoje podanie i bingo. Samanta, dobrze że cię widzę. Pojedziesz z Oliverem, przyda mu się pomoc przy Everlast, a wasza dwójka tak dobrze się dogaduje. Jutro z samego rana jedziecie do Prescot, kochaneczki. Och, to wielka szansa dla ciebie, Oliver. Wierzę, że znajdziesz tam kolejnego sponsora. Oczywiście macie usprawiedliwienie na całe dwa tygodnie. Nie chcę słyszeć o żadnych wykrętach. - zaszczebiotała wychodząc ze stajni. Stałam nieco zdezorientowana, spoglądając to na Olivera, to na własne buty. Dwa tygodnie sam na sam z Oliverem....Rozpromieniłam się w uśmiechu.
- Bardzo chętnie ci pomogę - powiedziałam, dostrzegając maleńkie światełko w ciemnym tunelu naszej zawiłej znajomości.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valeriane
Klaus TEAM
Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:28, 09 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Juhu, Suru ;-; koń ma już od teraz na imię Dante, ok? Jakbyś wcześniej nie zauważyła, bo edytowałam posta xd
<center></center>
Uśmiechnąłem się nieznacznie, znów spoglądając na ogiera.
- Przerzucanie łajna i sprzątanie boksów to nieodłączna część tej pracy, przykro mi - powiedziałem, a w moim umyśle pojawił się obraz tej dziewczyny pracującej z widłami w brudnej słomie. Pociągające jak cholera.
Nie zdążyłem odpowiedzieć na jej nieme, pośrednie pytanie, bo naszą rozmowę przerwała dyrektorka. Może to i lepiej, bo i tak nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć w takiej sytuacji. Przy zwrocie "wasza dwójka tak dobrze się dogaduje" zachłysnąłem się własną śliną i zaniosłem gwałtownym kaszlem trochę zagłuszającym monolog starszej choć żwawej kobiety. Kiedy wyszła, przez chwilę gapiłem się szeroko otwartymi oczami w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała. Nie miałem zamiaru protestować, o nie, marzyłem o takim wyjeździe. Tylko... Zawsze myślałem że pojadę sam, że nie dostanę jeszcze dodatkowo osoby do pomocy przy koniu. Poza tym, dwa tygodnie z dala od szkoły, blisko koni i całego końskiego świata, a przede wszystkim dwa tygodnie spędzone głównie z Samantą sam na sam? Źle się skończy, to źle się skończy. Od jutra, a więc nawet nie ma czasu żeby to przemyśleć.
Przełknąłem głośno ślinę.
- Jasne, będzie miło - nawet mnie zdziwiły własne słowa. Czy podświadomie dążę do tego, żeby być z nią blisko, żeby przypomnieć sobie tamte mniej lub bardziej szczęśliwe chwile które spędziliśmy przed wakacjami? - Najpierw Dante musi być czysty, więc bierz się do roboty, bo o ile zrozumiałem to ty się masz zajmować koniem, a ja ćwiczyć i odpoczywać - dodałem z cwaniackim półuśmiechem, wpychając jej do dłoni szczotkę i wzrokiem wskazując na boks. Chyba oszalałem, ja się tak przecież nie zachowuję, nie droczę się i nie uśmiecham jak debil. Chyba oszalałem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|