sikorek
Świeża krew
Dołączył: 05 Sty 2015
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: świętokrzyskie Płeć:
|
Wysłany: Pią 0:03, 23 Sty 2015 Temat postu: Skała Agaty |
|
|
Wrzucam tu spisaną przez mnie legendę. Napiszcie co o tym myślicie. Przyjemnej lektury.
Legenda o Skale Agaty
Działo się to dawno, dawno temu, gdy na Łysej Górze nie było jeszcze klasztoru. Za to corocznie odbywały się w tym miejscu zloty czarownic, wiedźm, a i diabły lubiły tam zaglądać.
Na szczycie Łysicy, najwyższego wzniesienia w okolicy, stał wtedy potężny zamek. Posiadał dwie baszty połączone wysokimi murami, bramę i okazały pałac. Otaczała go potężna puszcza, której końca próżno było wypatrywać z najwyższych murów. W zamku mieszkał znamienity rycerz zwany Stoigniewem z rodziną. Na co dzień zajmował się ćwiczeniem swoich wojowników w rzemiośle wojennym i jego drużyna nie miała sobie równych w całej okolicy.
Żona Stoigniewa zmarła niedawno zostawiając mu dwie córki, starszą Jagnę i młodszą Agatę. Jagna, podobna do matki, była czarnowłosa i czarnooka, natomiast Agata miała włosy jasne jak len i niebieskie oczy. Tak jak wyglądem siostry różniły się też charakterem. Jagna stała mocno na ziemi. Po śmierci matki przejęła jej obowiązki i sprawnie prowadziła dom i gospodarstwo. Agatka była romantyczką. Całymi dniami biegała po okolicznej puszczy, kochała las i wszystkich jego mieszkańców. Dokarmiała ich nie tylko w zimie toteż nikt z nich nie bał się złotowłosej dziewczyny z zawiniątkiem w ręce. A było w nim zawsze i coś dla ptaków, i wiewiórek, i gronostai. Agatka miała nawet znajomego jelonka, któremu ubiegłej zimy urządzała słone lizawki.
Żyliby tak sobie długo i beztrosko, ale pewnego wiosennego dnia nadeszły wici. Krainie zagrażał najazd Tatarów i Turków i król wzywał swych rycerzy na wojnę. Stoigniew zebrał więc swoją drużynę i nie mieszkając wyruszył. Przedtem wezwał obie córki i rzekł:
– Od jutra codziennie będziecie wypatrywać mego powrotu. Ty Agatko o wschodzie słońca ze wschodniej wieży, a ty Jagno o zachodzie z zachodniej.
Tak się też stało. Oczywiście nowy obowiązek nie zmienił sposobu życia obu sióstr. Jagna nadal prowadziła gospodarstwo, a Agata większość dnia spędzała w swym ukochanym lesie. Pilnie też wsłuchiwały się w liczne wieści nadchodzące z kraju. Były w nich radosne o zwycięstwach, ale też smutne o klęskach.
Nadeszło lato. Pewnego pogodnego poranka ktoś zakołatał do bramy zamku. Był to rycerz Dowbór. Został ranny w bitwie, jego koń padł u stóp Łysicy i Dowbór widząc zamek na górze resztką sił dowlókł się do bramy. Siostry zajęły się nim troskliwie. Jagna pobiegła nawet do znajomej wiedźmy mieszkającej pod Łysicą tam, gdzie dziś jest klasztor w Świętej Katarzynie. Czarownica, jedna z tych, które co roku latały na miotłach na sabat na Łysej Górze, znana była w okolicy z warzenia różnych leków i dała Jagnie potrzebne mikstury. Dzięki nim i opiece obu sióstr Dowbór szybko odzyskał siły.
Gdy był już całkiem zdrów, wypadało mu wyruszyć w dalszą drogę, ale zbyt podobały mu się obie opiekunki i postanowił oświadczyć się. Długo zastanawiał się której, bo i czarnooka i złotowłosa podobały mu się na równi, lecz w końcu oświadczył się … Jagnie! Ta nie odpowiedziała mu od razu. Co prawda jej także rycerz się podobał, ale pomyślała sobie:
„No tak, teraz to on mnie kocha, ale obok jest Agata, równie piękna jak ja, ale znacznie młodsza. Za parę lat jak nic zdradzi mnie z nią! Muszę się jej pozbyć!”
Wezwała Dowbora i mu oświadczyła:
– Wyjdę za ciebie za mąż, ale pod jednym warunkiem. Musisz pozbyć się Agaty.
– Jak?
– Zabijesz ją!
Żachnął się młodzieniec na taki warunek, był wszak rycerzem, a nie mordercą. Długo zmagał się ze sobą aż w końcu miłość zwyciężyła.
– Jak mam to zrobić? – spytał Jagnę.
– To musi wyglądać na nieszczęśliwy wypadek. Co rano Agata idzie na wschodnią wieżę wypatrywać ojca. Pójdziesz tam za nią i zrzucisz ją z muru. Jest tam wysoko, na dole są skały, na pewno się zabije.
Byłoby tak się i stało, ale niecne zamiary kochanków podsłuchały wszędobylskie wróble, powtórzyły kawkom, krukom, wiewiórkom, gronostajom i do wieczora wieść rozniosła się po całej puszczy.
O świcie Agata jak co dzień zerwała się z łoża, ubrała w najładniejszą, niebieską sukienkę i wyszła na dziedziniec. Już kierowała się do wschodniej baszty, gdy nagle drogę zastąpiły jej wiewiórki i łasice i dalejże ciągnąć ją za sukienkę w przeciwną stronę. Pomagały im kawki i wróble, a nawet dwa dostojne kruki.
Dziewczyna nie znała mowy zwierząt, ale takie ich zachowanie było aż nadto wyraźne. Pomyślała sobie, że jej leśni przyjaciele ostrzegają ją przed czymś. Niewiele myśląc chwyciła przygotowany węzełek ze smakołykami dla nich i zamiast na wieżę, poszła prosto do lasu.
Ledwie brama zamknęła się za nią z pałacu wyślizgnął się Dowbór i chyłkiem podążył na wschodnią basztę. Usiadł tam w załomie muru i czekał. Czekał długo, słońce stało już wysoko, a dziewczyny nadal nie było widać. Zmartwiony, ale z lekkim sercem, wrócił do pałacu.
Jagna wściekła się na wiadomość, że misterny plan się nie udał. Pobiegła do znajomej wiedźmy, która nie tylko leki warzyła. Ta dała jej niewielką buteleczkę ze słowami:
– Jedna kropla tego płynu zabija człowieka w kilka chwil, ale nawet gdybyś wlała całą zawartość do pucharka, nikt nie poczuje różnicy w smaku.
Jagna wróciwszy do zamku poszła do komnaty siostry. Stał tam na stoliku owocowy napój, który Agata zwykle wypijała po powrocie z puszczy. Wlała do niego połowę zawartości butelki i odstawiła pucharek na miejsce.
– No, tego na pewno nie poczujesz. – powiedziała szeptem.
Ale wszędobylskie wróble usłyszały to i straszna wieść błyskawicznie rozeszła się po lesie.
Agata tymczasem chodziła po swoich zakątkach puszczy witając się z jej mieszkańcami i podrzucając im przyniesione smakołyki. A jodły nad jej głową szumiały, buki i dęby szeleściły jakby w podzięce za dobre serce dziewczyny.
Minęło południe i Agata stwierdziła, że czas jej do domu na obiad. Szybko pożegnała się z przyjaciółmi i ruszyła w stronę zamku. Była już blisko, gdy nagle, znów jak rano, obstąpiły ją wiewiórki, łasice i gronostaje i dalejże chwytać ją za sukienkę i ciągnąć w przeciwną stronę. Ptactwo krążyło wokół niej, a gdy jeszcze drogę zastąpił jej ukochany jelonek i nie dał się ominąć, pomyślała, że jej przyjaciele znów ją przed czymś ostrzegają.
W tej chwili spostrzegła, że niebo pociemniało i od strony Łysej Góry nadciąga wielka, czarna chmura. Błyskało się w niej i grzmiało coraz mocniej. Do zamku był jeszcze kawałek drogi i na pewno nie zdążyłaby przed deszczem. Ale znajomość puszczy przyszła jej z pomocą. Znała w okolicy wiele jaskiń i pieczar, więc szybko pobiegła do najbliższej. Ledwie zdążyła wraz z przyjaciółmi schronić się w środku, gdy nad puszczą rozpętała się potężna nawałnica. Deszcz lał strumieniami, wicher wył i łamał gałęzie i większe konary, a pioruny biły wokół raz po raz, aż powietrze drżało od huku. Zrobiło się ciemno, jakby to już nadeszła noc. W grocie było sucho, ale oziębiło się znacznie i Agata ubrana tylko w letnią sukienkę zaczęła drżeć od chłodu. Wtedy jelonek przysunął się do niej i w podzięce za dobre serce ogrzał ją swym ciepłem.
Burza trwała aż do wieczora i dopiero wtedy gromy ucichły, wiatr ustał i deszcz wreszcie przestał padać. Chmura odpłynęła gdzieś na zachód, a niskie słońce położyło na las ciepłe, pomarańczowe promienie.
Agata wreszcie mogła opuścić kryjówkę. Pomachawszy przyjaciołom z niepokojem pobiegła do domu. Tu oczom jej ukazał się przerażający widok. Zamku nie było! Znikł i pałac i baszty, a nawet mury obronne. Zostało jedno wielkie rumowisko.
Dziewczyna długo chodziła wokół ruin wypatrując jakichś znaków życia mieszkańców. Usłyszała tylko spod rumowiska nawoływania Jagny i Dowbora, których gruzy rozdzieliły na zawsze. I słyszała je długo, długo.
Dziwnym trafem z kataklizmu ocalała część wschodniej baszty, akurat w tym miejscu, gdzie Agata co rano wypatrywała powrotu ojca. Skała stoczyła się w dół i leżała wśród drzew. Agata usiadła pod nią i zapłakała. Żal jej było siostry i Dowbora, nie wiedziała z końcu nic o ich niecnych planach.
Płakała tak bardzo i długo, że pod skałą z jej łez utworzyło się małe jeziorko, a nawet zaczęło bić źródełko. Zapłakaną zastał poranek, a wtedy nadjechał Stoigniew wraz ze zwycięską drużyną. Zmartwił się bardzo utratą córki i domu, ale ponieważ zdobył bogate łupy, jeszcze tego samego roku wybudował nowy zamek, gdzie oboje zamieszkali.
Mówią, że nowy dom Agaty stanął w miejscu obecnego zamku w Bodzentynie. Agata mogła więc nadal opiekować się swymi leśnymi przyjaciółmi. Puszcza w tamtych czasach była o wiele, wiele większa.
Mówiono też, że ponoć Dowborowi udało się wydostać spod gruzów zamku. Tak był przerażony tym, co się wydarzyło i swojego w tym udziale, że nękany wyrzutami sumienia wyjechał i nikt już o nim nigdy nie usłyszał.
Czy to prawda?
Gruzowisko, w jakie rozpadł się zamek, znane jest dziś pod nazwą Gołoborza Pod Łysicą, Skała Agaty też istnieje i jeziorko pod nią także, nie wspominając już o Puszczy Świętokrzyskiej.
A szczegóły? No cóż ... szczegóły to już należą do opowiadającego!
Czas na morał.
1. Nie wolno budować szczęścia na krzywdzie innych.
2. Jak dobrze mieć prawdziwych przyjaciół i nie ważne czy mają dwie nogi, czy cztery, czy dwie nogi i skrzydła!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|